Forum Dyskusje na temat Harryego Pottera Strona Główna   Dyskusje na temat Harryego Pottera
Dyskusje na temat Harryego Pottera
 


Forum Dyskusje na temat Harryego Pottera Strona Główna -> Opowiadania -> Harry Potter i Potęga Hipnozy
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post Harry Potter i Potęga Hipnozy - Wysłany: Sob 20:57, 13 Sty 2007  
Patyś
Potomek Slytherina



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 1148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Wampirów:)


Link do bloga: [link widoczny dla zalogowanych]
Zgoda autorki: jest


Rozdział 1: Nowiny


W czwartej sypialni na Privet Drive 4 na łóżku siedział wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach i zielonych oczach. Nazywał się Harry Potter i właśnie czytał książkę. Wiedział, że nie może za dużo myśleć o śmierci Dumbledore`a, bo zupełnie zwariuje. Więc, mimo że w nocy nadal dręczyły go koszmary ze Snape`em i Voldemortem w roli głównej, w dzień starał się o tym nie myśleć. Postanowił porządnie nauczyć się materiału z poprzednich lat. Niedługo po swoim przybyciu na Privet Drive otrzymał od Ministra Magii oficjalny list z przeprosinami i zezwoleniem na używanie zaklęć poza szkołą, świstokliki, teleportację i rzucanie niewybaczalnych w razie niebezpieczeństwa. Krótko mówiąc, miał takie same prawa jak aurorzy, więc mógł studiować magię nie tylko teoretycznie, ale też w praktyce. Toteż całymi dniami nie robił prawie nic innego, i trzeba przyznać, że szło mu coraz lepiej. Jeszcze nie wiedział, jak się wziąć za szukanie horkruksów Voldemorta, ale wiedział, że na początek musi więcej umieć. A na razie, do swoich siedemnastych urodzin musiał siedzieć tutaj. Właśnie próbował wbić sobie do głowy składniki eliksiru wielosokowego, bo wiedział dobrze, że to może mu się przydać. Z dołu usłyszał krzyk:

- Złaź na obiad!

Harry westchnął, przeciągnął się i zszedł na dół, do kuchni. Rodzina Durslrey`ów już siedziała przy stole. Wuj Vernon czytał gazetę ze zmarszczonymi brwiami.

- ... Zarejestrowali tylko błysk zielonego światła... Co o tym sądzisz, Petunio? Na ciałach ofiar nie było żadnych śladów, a mordercy rozpłynęli się w powietrzu, śmiejąc się...

Harry wyrwał mu gazetę i przeczytał szybko notatkę.

- No tak - mruknął - Voldemort.

W niezbyt miłej atmosferze zjedli obiad. Dudley wybrzydzał na to, co ujrzał na stole: sałatka z marchewki i serek wiejski. Gdy skończyli jeść, Harry usłyszał trzask w pobliżu. Wiedział, iż to oznacza, że ktoś właśnie się aportował. Zerwał się z krzesła i podbiegł do okna. Jakiś śmierciożerca usiłował się przedostać przez furtkę, ale nie potrafił, jakby dom Dursley`ów był otoczony falą energii, przez którą zło Voldemorta nie może się przedostać. Harry wyciągnął różdżkę i krzyknął:

- Drętwota!

Chybił. Jednak zakapturzona postać zauważyła promień, zaklęła głośno i teleportowała się z trzaskiem

- Tarcza ochronna Dumbledore`a - chłopak westchnął. Będzie miał tę ochronę jedynie do siedemnastych urodzin. Poszedł do swojej sypialni uczyć się zaklęć obronnych, nie zważając na krzyki ciotki Petuni i Dudleya, oraz na czerwonego na twarzy wuja Vernona.



***



Czas mijał bez zakłóceń, jedynie gazety ciągle donosiły o nowych mordach, tak że nikt nie czół się bezpiecznie. Na trzy dni przed swoimi urodzinami Harry dostał list od Hermiony.



Harry!

Mam nadzieję, że jakoś żyjesz. Ja i Ron jesteśmy Sam-Wiesz-Gdzie. Dom należy do Ciebie, a tajemnicy nic nie grozi. Już to sprawdziliśmy. Są ważne wiadomości.

W przeddzień Twoich urodzin o 16.00 przybędzie ktoś z Zakonu, żeby cię zabrać do Kwatery. Jak wiesz, gdy ukończysz siedemnaście lat, bariera, którą stworzył Dumbledore, straci swą moc. Obawiamy się ataku śmierciożerców, jeśli nie samego Voldemorta. Jak wiem, jeden już próbował. Podobno był to jakiś nieznany nam osobnik z Irlandii. Ale nie jestem pewna. Dalej nie pozwalają nam uczestniczyć w zebraniach. Musimy korzystać z uszów dalekiego zasięgu. Reszta, jak przyjedziesz.

Podaj mi odpowiedź przez tą samą sowę. List jest tak zaczarowany, że tylko ty możesz go otworzyć.



PS. Musisz pogadać z Ginny. Jest załamana.

Hermiona

Harry odłożył list na biurko i prędko nabazgrał odpowiedź na kawałku pergaminu. Przywiązał go do nogi pięknej brązowej sowy i zaczął ćwiczyć zaklęcie mamiące - Cofundus.

Dobrze wiedział, że będzie musiał pogadać z Ginny. Brakowało mu jej. Śniła mu się na przemian z horrorami. Ale chciał, by była bezpieczna. Poza tym, był ciekawy, co nowego w sprawie walki z Voldemortem. Musiał też pogadać z przyjaciółmi o horkruksach. W zeszłym roku szkolnym obiecali mu pomoc. Był pewien, że Hermiona coś wymyśli.



***



Przed szesnastą w dzień swojego wyjazdu Harry prędko się spakował czarami ( na pewno robił to lepiej od Tonks ), pomniejszył kufer do rozmiarów pudełka od zapałek, wsadził go do kieszeni spodni i zszedł na dół, do przedpokoju. Za pięć szesnasta pożegnał się prędko z Dursley`ami i podziękował za ochronę, po czym prędko wrócił do przedpokoju. Punkt szesnasta rozległa się seria trzasków i zmaterializowali się z nikąd Ron, Hermiona, Tonks i jeszcze trzech dorosłych, których Harry nie znał.

- Cześć, Harry! Jesteśmy aurorami z Polski.

- Tak? - Zapytał nieco nieprzytomnie Harry - Ron, przecież nie masz jeszcze prawa na teleportację?

- No to co? W końcu załapałem, o co chodzi w tym czymś, więc nie zamierzam czekać, aż szanowne Ministerstwo mi pozwoli...

- A twoja matka?

- Ona... yy... Nie wie o tym. Chyba mogę na ciebie liczyć, że jej nie powiesz?

- No tak - pomyślał Harry - można się było tego spodziewać.

- Dobra - Potter zwrócił się do Tonks - teleportujemy się?

- Tak - Tonks złapała go za ramię. Poczuł, jakby był przepychany przez cienką rurę, a następnie dały się słyszeć wrzaski pani Black:

- SZUMOWINY! MĘTY! ZAKAŁY CZARODZIEJSKIEGO ŚWIATA! TEN DOM NALEŻY DO MOJEJ KOCHANEJ BELLI!!

Jeden z aurorów z Polski zaciągnął zasłony. Ron i Hermiona czym prędzej czmychnęli na górę.

- Harry, profesor McGonagall coś od ciebie chce. Idź do niej. Jej gabinet jest teraz obok twojej i Rona sypialni - powiedziała Tonks.

Chłopak pomaszerował na górę po schodach, zastanawiając się, czego może od niego chcieć prof. McGonagall. Zapukał do gabinetu i wszedł po usłyszeniu krótkiego ,, proszę ".

- Dzień dobry, pani profesor.

- Witaj, Potter. Siadaj, bo mam ci dużo do powiedzenia. Trochę to potrwa - McGonagall machnęła różdżką, wyczarowywując proste krzesło ze szkarłatnym obiciem. Harry usiadł i zrobił minę wyrażającą uprzejme oczekiwanie.

- Na początek coś ci opowiem. Było pięciu założycieli Hogwartu. Piąty był bratem Gryffindora. Nazywał się World. Był najpotężniejszy z nich wszystkich razem wziętych. Slytherinowi się to nie spodobało. Podstępem zwabił Worlda do swoich komnat i go zabił. Odtąd nie było zgody między Godrykiem a Salazarem. Jednak tak się złożyło, że historia potężnego Worlda poszła w niepamięć.

- Co, proszę pani profesor? - Zapytał Harry. To było niewiarygodne.

- Nie przerywaj mi, Potter! Dobrze wiem, że to brzmi jak legenda, ale to najprawdziwsza prawda - profesorka wzięła głęboki oddech i kontynuowała - odkryliśmy coś jeszcze. Ty, Potter, jesteś potomkiem Gryffindora, więc przy okazji i Worlda, który miał moc większą od tej, którą ma Voldemort.

Harry nie był w stanie wykrztusić słowa. Chociaż, to było całkiem prawdopodobne. W końcu w drugiej klasie wyciągnął z tiary miecz Gryffindora, a profesor Dumbledore powiedział , że tylko prawdziwy gryfon mógł to zrobić. Dalej jednak coś się nie zgadzało.

- Ale... Jak? - Zapytał.

-Znaleźliśmy w osobistej biblioteczce dyrektora książkę, w której była cała prawda o założycielach Hogwartu i ich genealogi. Sądzę, że profesor Dumbledore sam nie wiedział, że ma tą księgę. Linia twojego ojca pochodzi od rodu Gryffindorów. Przejrzeliśmy wszystko, co tam było, i okazało się, że panna Granger ma w sobie krew Ravenclaw, a panna Lovegood jest dziedziczką Hufflepuff.

- !!!

- Mnie też to zdziwiło, Harry. Nie wiedziałam, że jeszcze żyje ktoś z rodów potężnych - powiedziała McGonagall cieplejszym tonem.

- O rany! McGonagall powiedziała do mnie po imieniu! Świat się wali - pomyślał Harry.

- Jest jeszcze coś. Skoro zaczęłam, to skończę - powiedziała profesorka, wyciągając z szuflady cztery wisiorki. Były dwa identyczne z lwami, jeden z łabędziem i jeden z borsukiem. Z każdego zwisały po trzy sznureczki, na których dyndały kolorowe kryształy: bezbarwny, czerwony i zielony.

- Ten jest dla ciebie - podała mu wisiorek z lwem - niestety nie wiem, do czego to służy. Musisz sam to odkryć. Wydaje mi się, że mają dużą moc. Były wciśnięte za tą książkę.

- Voldemort też taki ma? Bo nie widzę wisiorka z wężem - Minewra wzdrygnęła się na dźwięk nazwiska i odpowiedziała:

- Nie wiem. Ale tam nie było wisiorka Slytherina. Jak pójdziesz do pokoju, powiedz pannie Granger, żeby przyszła do mnie jutro. Pannie Lovegood chyba dam ten jej wisiorek dopiero w szkole. A jeśli jesteśmy przy tym temacie - nauczycielka wzmocniła głos - Hogwart zostanie ponownie otwarty. Chroni go magia starożytna, nałożona jeszcze przez założycieli. Wiem, że wielu uczniów nie wróci, ale cóż... Tym, którzy chcą trzeba umożliwić edukację. Środki bezpieczeństwa będą trzy razy wyższe niż w zeszłym roku. Do chronienia Hogwartu zostanie oddelegowana cała brygada aurorów pod dowództwem Moody`ego, który zawiesił emeryturę.

- Po co mi to pani mówi? Ja i tak nie wracam do Hogwartu. Muszę się zająć misją.

- Chciałabym cię prosić, żebyś jednak wrócił. Będziesz mógł opuszczać szkołę, kiedy tylko zechcesz. A sądzę, że trochę nauki też ci nie zaszkodzi. Ale wybór należy do ciebie.

Harry zaczął się zastanawiać. Tęsknił za Hogwartem, i wiedział, że musi jak najwięcej umieć, jeśli chce pokonać Voldemorta. A poza tym... Dopiero teraz o tym pomyślał... Riddle też był w szkole. Może to w niej ukrył jakiegoś horkruksa? No i była ogromna biblioteka. Hermiona też by się pewnie ucieszyła, mogąc wrócić do swoich ukochanych książek... Ta decyzja trwała jedynie ułamek sekundy.

- Wracam, pani profesor - powiedział z mocą.

- Świetnie - stwierdziła profesorka - to twój list. Pannie Granger dam, jak przyjdzie.

Nauczycielka dała Harry`emu list z Hogwartu.

- Dziękuję - powiedział chłopak - czy jest jeszcze coś?

- Tak. Znaleźliśmy testament profesora Dumbledore`a - znowu sięgnęła do szuflady i wyciągnęła myślodsiewnię oraz jakiś mały obrazek - to dla ciebie.

Harry spojrzał na obrazek, i uśmiechnął się, widząc ukochanego profesora siedzącego na szkarłatnym fotelu i nucącego coś pod nosem.

- Musicie kupić rzeczy do szkoły - stwierdziła nauczycielka - na Pokątną wybierzemy się jutro. Teraz muszę cię już pożegnać.

- Do widzenia, pani profesor - powiedział Harry i pośpiesznie opuścił gabinet, targając ze sobą myślodsiewnię i uważając, by nie wylać z niej magicznej substancji. Będzie musiał to wszystko przejrzeć. Ale najpierw zapyta się portretu, jak się wraca. Nie chciał utknąć w czyichś myślach na dobre.

Dotargał się do pokoju, który dzielił z Ronem, i wszedł. W pomieszczeniu stała Hermiona.

- Cześć - powiedział Harry - gdzie Ron?

- Próbuje podsłuchać coś z zebrania - dziewczyna westchnęła - Tylko w ten sposób możemy się czegoś dowiedzieć. Fred i George unowocześnili swoje Uszy. Teraz można ich używać również przez zaklęcie nieprzenikalności.

- Fajnie, Hermiono - powiedział Harry zmęczonym głosem - ale opowiesz mi później. Chcesz ze mną pogadać z portretem Dumbledore`a? Poza tym muszę się zająć jego myślodsiewnią.

- Ooooch, masz... Jego myśli? Oczywiście! Dawaj!

Harry rzucił wszystko na łóżko, a portret i myślodsiewnię postawił na podłodze. Rozpakował obrazek.

- Ee... Profesorze? - Zapytał niepewnie.

- Witaj, Harry. Przykro mi, że musimy ze sobą rozmawiać w ten sposób, ale cóż. Chcecie cytrynowego dropsa? - Dumbledore wyciągnął z kieszeni opakowanie cytrynowych dropsów.

- Nie, dziękujemy. Profesorze, co do tej myślodsiewni...

- Ach, myślodsiewnia. Harry, już wiesz, jak znaleźć się w środku. Kiedy chcesz wrócić, wystarczy mocno o tym pomyśleć. Kiedy wracasz z czyjegoś wspomnienia, pamiętaj, że to ono znajduje się na wierzchu, jeśli chcesz coś z nim zrobić. Resztę odkryjesz sam z biegiem czasu...

- Profesorze, a co z tymi horkruksami? Jak mam się zabrać za ich szukanie? - Zapytał Harry.

- Przede wszystkim, musisz starać się myśleć jak Voldemort. Gdzie ukryłbyś cząstkę swojej duszy na jego miejscu? W myślodsiewni znajdziesz jeszcze kilka wspomnień, które ci się mogą przydać. I muszę cię prosić, żebyś uczył się nie tylko tyle, ile jest konieczne. Sięgaj też po Czarną Magię. Wroga trzeba poznać, żeby wiedzieć, jak się przed nim bronić. Poza tym Czarna jest też dobra do obrony. Mogę zobaczyć list z Hogwartu?

- Co, Harry, już masz? I wracasz do szkoły? - Nie wytrzymała Hermiona - Och, CUDOWNIE! Kiedy ja dostanę?

- Dostałem go od McGonagall. Idź do niej jutro. Ma coś dla ciebie. No właśnie - spojrzał na Dumbledore`a - profesorze, co to jest?

Harry wyciągnął z kieszeni talizman.

- Nie wiem, Harry. Ale myślę, że to ma coś wspólnego z hipnozą.

- Z CZYM? - Zapytali Harry i Hermiona.

- Z hipnozą - powtórzył spokojnie Dumbledore - to będzie wasz nowy przedmiot w szkole. Jednak tam będą tylko podstawy. Nie jestem w tej dziedzinie ekspertem. To Magia Umysłu, która daje szerokie pole do popisu. To zdolność tylko dla wybranych, jednakże podstaw każdy się może nauczyć. Wielu czarodziei studiuje to latami. Wiem, że Voldemort dopiero niedawno załapał o co chodzi w tej sztuce, a przecież jest Magiem Umysłu.

- Ale jakie możliwości daje ta cała hipnoza? - Harry nigdy nie słyszał o czymś takim, ale jakoś czuł, że to słowo nie jest mu obce.

- Można zdobyć władzę nad innymi. Hipnoza to potężna magia, a w złych rękach... Podstaw uczy się na siódmym roku w Hogwarcie. Voldemorta od razu zafascynowała. Może nie aż tak jak Czarna Magia i wyrządzanie krzywdy innym, ale zawsze. Od razu zapragnął ją zgłębić. Udało mu się, ale tylko w minimalnym stopniu. Harry, pamiętasz jego dziennik?

- Jak mógłbym zapomnieć - mruknął chłopak z goryczą.

- Użył tam hipnozy, żeby przeciągnąć Ginny na swoją stronę. Trwało to ładnych parę miesięcy. A i tak nie było to zrobione perfekcyjnie. Po wykonaniu zadania budziła się i miała dziury w pamięci. To była hipnoza, ale bardzo niewydarzona.

- Czyli Voldemort, żeby kogoś opętać używał hipnozy? - Zapytał Harry.

- Tak. Opętać kogoś, a zahipnotyzować to jedno i to samo.

Harry się skrzywił.

- Chyba nie chciałbym korzystać z czegoś takiego.

- Inaczej zaśpiewasz, jak pan Filch znowu cię nakryje na szwędaniu się po zamku - stwierdził wesoło Dumbledore - wtedy bardzo byś go chciał zahipnotyzować, mam rację?

Harry i Hermiona zaśmiali się zgodnie

- Panie profesorze, czy domyśla się pan, do czego może służyć ten talizman? - Zapytał Harry ponownie.

Dumbledore zastanowił się nad odpowiedzią.

- Nie wiem... Wydaje mi się, że czytałem gdzieś, iż bezbarwne kryształy służą do zatrzymywania czasu...

- A do czego mogą służyć czerwony i zielony?

- Nie wiem. I chciałbym, żebyście spróbowali się nauczyć sztuki hipnozy.

- Dobrze, profesorze. Postaramy się.

W tej chwili drzwi się otworzyły z trzaskiem i wpadł Ron. Wlókł za sobą Uszy Dalekiego Zasięgu.

- Właśnie skończyli zebranie! Mam nowiny! - Ron był strasznie podniecony.

Harry dopiero teraz poczuł, jak strasznie boli go głowa. Zerknął na zegarek. Była druga w nocy. A on miał dość informacji jak na jeden dzień. - Powiecie mi jutro - jęknął - dobranoc.

Rzucił się na łóżko, nawet się nie przebierając, i natychmiast zasnął.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział 2: Urodziny i Nauka - Wysłany: Sob 21:06, 13 Sty 2007  
Patyś
Potomek Slytherina



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 1148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Wampirów:)


Rano Harry`ego obudziły wrzaski Rona:

- Wstawaj! Prezenty!

Harry usiadł na łóżku i wymacał okulary. Na podłodze leżał stos prezentów. Zaczął je otwierać. Sięgnął po leżącą na wierzchu paczkę owiniętą w zielony papier. Był to prezent od Hermiony: książka ,, Jak zostać aurorem ". Od Rona dostał plakat irlandzkiej drużyny quidditcha. Tonks wraz z Lupinem podarowali mu komplet książek o OPCM. Pani Weasley dała mu pudło krówek domowej roboty. Od Freda i George`a Weasleyów dostał całą pakę najróżniejszych dowcipów z ich sklepu. Między innymi lipne różdżki, bombonierki Lessera i proszek natychmiastowej ciemności. Harry uśmiechnął się krzywo. Dobrze wiedział, do czego można go wykorzystać. Od reszty przyjaciół dostał słodycze. Została już tylko jedna paczka. Była większa od pozostałych i owinięta starannie w złoto-czerwony papier. Harry otworzył pudełko i oniemiał z zachwytu. Była to myślodsiewnia wykonana z najczystszego rubinu. Runy na brzegach były ze złota. Harry wpatrywał się w nią, dopóki Ron nie przywołał go do porządku:

- Tu jest jakaś karteczka, zobacz.

Ron podał Harry`emu krótki liścik. Chłopak przeczytał:



Drogi Harry!

Nie znasz mnie, ale ja Ciebie tak. I to bardziej, niż myślisz. Niedługo dowiesz się bardzo wiele. Na razie nie mogę Ci nic powiedzieć. Przesyłam Ci myślodsiewnię. Myślę, że Ci się przyda. Korzystaj z nie często, i ucz się pilnie hipnozy. Mam nadzieję, że kolorystyka Ci się podoba. Te kolory niedługo zawładną twoim życiem.



Zamiast podpisu był złoty znak: płomień na tle spirali. W ogóle list był jakiś dziwny i tajemniczy, ale Harry nie wiadomo dlaczego ufał nadawcy. Natomiast jego przyjaciel nie.

- Harry, ja ci dobrze radzę. Wyrzuć to.

- Nie.

- Czemu? Przecież nie wiesz, kto ci to wysłał. Mógł to zrobić nawet Sam-Wiesz-Kto.

- To nie Voldemort, jestem tego pewien - Ron jak zwykle się wzdrygnął - mam przeczucie, że to jest ktoś, komu mogę całkowicie zaufać.

Ron jeszcze przez chwilę coś wykrzykiwał, ale Harry go nie słuchał. Był ciekawy, kiedy dowie się, o co tutaj chodzi. Osoba w liście chciała, żeby zajął się hipnozą. To rzeczywiście musi być przydatne, skoro tyle osób mu to doradza. Jego też ta cała hipnoza zaczynała coraz bardziej ciekawić.

- Kiedy wybieramy się na Pokątną? - Zapytał Harry zmieniając temat.

- Ale ta myślodsiewnia...

- Odwal się od mojej myślodsiewni! To jak?

- No dobra... Ale nie mów później, że cię nie ostrzegałem. Chodźmy na dół - wyszczerzył się do Harry`ego - no wiesz, przyjęcie niespodzianka.

Kiedy zeszli na dół, wszyscy rzucili się na Harry`ego, składając mu głośne życzenia, co wywołało wrzaski pani Black. A ona bynajmniej nie życzyła mu dobrze. Lupin rzucił się, by zaciągnąć zasłony portretu, a reszta prędko przeszła do kuchni. Nad suto zastawionym stołem wisiał transparent z napisem: ,, Gratulujemy osiągnięcia pełnoletności! " Wszyscy usiedli przy stole. Harry sidział obok pani Weasley z jednej strony i Rona z drugiej. Na drugim końcu stołu profesor McGonagall tłumaczyła coś Hermionie. Harry domyślał się nawet co.

- Pani Weasley, kiedy wybieramy się na Pokątną?

- Zaraz po śniadaniu, kochaneczku.

Śniadanie upłynęło w wesołej atmosferze. Fred i George odpalili pudło magicznych petard swojej roboty, które teraz latały, sypiąc iskrami po całym domu.

Kiedy wszyscy zjedli, pan Weasley podszedł do kominka i wziął woreczek z proszkiem Fiuu.

- Pierwsi lecą Tonks, Moody i Lupin. Póżniej Harry, Ron i Hermiona, a za nimi reszta towarzystwa, która ma coś do załatwienia.

- Już zapomniałem, jak to jest pochodzić sobie po ulicy bez batalionu aurorów za plecami - burknął Harry i ustawił się w kolejce. Po chwili był już na Pokątnej.

- To gdzie idziemy najpierw? - Zapytał Ron.

- Do banku - zarządził Szalonooki.

- Nie - powiedział Bill, idący pod rękę z Fleur - Teraz każda transakcja trwa pięć godzin. Od osoby. Nawet gobliny dostają świra. Pobrałem pieniądze z waszych skrytek, a jeśli macie jakiś interes w banku, to zgłaszajcie się do mnie.

Zaczął im rozdawać sakiewki z pieniędzmi.

- Chodźmy do Madame Malkin - zaproponował Lupin - chyba wszystkim tutaj są potrzebne nowe szaty.

Poszli więc we wskazane miejsce. Bliźniacy prędko oddalili się w stronę swojego sklepu. Ulica wyglądała jeszcze bardziej ponuro niż rok temu. Nawet handlarze głupotami się powynosili. Wśród tej nędzy i rozpaczy sklep Weasleyów wyglądał jak jakaś nierzeczywista kraina baśni.

- Co takiego ważnego mówili na wczorajszym zebraniu? - Zagadnął Harry Rona.

- Śmierciorzercy planują atak na Ministerstwo. Ale to nic w porównaniu z tym, czego WY się dowiedzieliście. Hermiona mi opowiedziała. Nieźle, stary. Jesteś potomkiem tego Worlda, czy jak mu tam...

Akurat przechodzili obok sklepu Oliwandra. Harry spojrzał na szyld i aż stanął z wrażenia. Sklep był odnowiony, a na szyldzie widniał napis: ,, Grangerowie - następcy Oliwanderów ".

- C-coo!?

- Wybacz. Zapomniałam ci powiedzieć - Hermione się zaśmiała - moi rodzice odkryli swoją nową pasję. A przecież czarodzieje muszą mieć skądś różdżki, nie?

Weszli do sklepu Madame Malkin. Harry strasznie urósł w ciągu wakacji, więc zakupił nowe szaty do Hogwartu. Tknięty przeczuciem nabył jeszcze jedną czarną, długą z kapturem.

- Zwariowałeś, stary ?! - Przeraził się Ron - Śmierciorzercy takie noszą!

- Jeśli to z hipnozą to prawda, już wkrótce może mi się przydać.

- Harry, ostatnio miewasz bardzo dziwne pomysły. Na pewno dobrze się czujesz?

Wyszli ze sklepu i podzielili się na małe grupki. Trójka i Lupin udali się do Esów i Floresów po książki. Na szybach sklepu wisiały plakaty reklamujące jakieś podręczniki do OPCM. Harry wyciągnął list z Hogwartu.



Szanowny panie Potter,

Pragniemy poinformować, iż na siódmym roku w Hogwarcie - Szkole Magii i Czarodziejstwa są obowiązkowe trzy nowe przedmioty:

- Podstawy Hipnozy

- Podstawy CZ

- Podstawy Walki Wręcz I Białą Bronią

Dołączamy listę niezbędnych książek i bilet na pociąg. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września.

Z wyrazami szacunku

Minerwa McGonagall

Dyrektor



Harry wziął do ręki drugą kartkę.



Hogwart Szkoła Magii i Czarodziejstwa

Podręczniki: Wszyscy studenci kandydujący na aurorów powinni posiadać po jednym egzemplarzu następujących dzieł:

- Zaawansowane Zaklęcia Mirandy Goshawk

- Zaawansowana Transmuntacja Emerika Switcha

- Zaawansowane Eliksiry Phyllidy Spore

- Zaawansowane Zielarstwo Phyllidy Spore

- Zaawansowana OPCM, autor anonimowy

- Podstawy Hipnozy Alberta Logana , z wahadełkiem gratis

- Podstawy Czarnej Magii, autor anonimowy



Podeszli do lady i zaczęli wymieniać potrzebne książki. Harry prędko zapłacił za swoje i wyszedł ze sklepu. Nie podobała mu się książka do CZ. Widział ją tylko przelotnie, ale to wystarczyło: czarna okładka, ze srebrnym napisem. Harry postanowił dokładniej obejrzeć ją, gdy wrócą na Girmaud Place.

Jakiś czas później obładowani zakupami powędrowali do Dziurewego Kotła, gdzie mieli się spotkać z resztą. Kiedy wrócili na Girmaud Place, Trójka natychmiast zamknęła się w pokoju.

- To co, uczymy się tej całej Hipnozy? - Zapytała Hermiona.

- Najpierw chcę się dowiedzieć, co to takiego - powiedział Ron.

Hermiona westchnęła i wyciągnęła podręcznik. Odchrząknęła i zaczęła czytać na głos wstęp.

Hipnotyzm to wspaniała forma sztuki. I podobnie jak w przypadku innych, możesz się jej nauczyć, pod warunkiem jednakże, że wykażesz cierpliwość i będziesz dużo ćwiczyć. Niewiele osób posiada wrodzony talent. Jeszcze mniej - prawdziwy dar. Jeśli chcesz się przekonać, czy jesteś jedną z nich, czytaj dalej.

Hipnotyzm to nazwa nadana przez starożytnych greków. Hypnos oznacza po grecku sen. Hipnotyzerzy praktykowali od pradawnych czasów. Jednym z największych hipnotyzerów w dziejach świata był Salazar Slytherin, jeden z założycieli Hogwartu. Używał on technik, których obecnie nie znamy.

O osobie znajdującej się we władzy hipnotyzera mówimy, że jest w hipnotycznym transie.

Zadanie hipnotyzera polega na tym, by wprowadzić ludzi w trans, a następnie utrzymywać ich w nim poprzez mówienie do nich w hipnotyzujący sposób.

Kiedy człowiek jest już w głębokim transie, przypominającym sen z otwartymi oczami, hipnotyzer może zasugerować rzeczy, które ten ktoś powinien pomyśleć lub zrobić. Na przykład, mówi: ,, Gdy się obudzisz, będziesz się chętnie uczyła ". Lub: ,, Gdy się obudzisz, nie będziesz się kłócił z bratem ".

Hipnotyzer musi mieć odpowiedni głos. Głos hipnotyzera musi być łagodny, spokojny, usypiający. Tak jak ręka matki kołysze dziecko do snu, głos hipnotyzera musi ukołysać medium i wprowadzić je w trans.



Harry`emu w miarę czytania coraz bardziej rozjaśniało się w głowie. w końcu powiedział:

- Na pewno nie będę tego robił w ten sposób.

Hermiona przerwała czytanie.

- A w jaki, mistrzu?

Harry podszedł do niej i utkwił wzrok w jej oczach. Nie wiedział, co mu kazało to zrobić.

- Spójrz mi w oczy - powiedział cichym, mocnym i zniewalającym głosem. Hermiona posłusznie wykonała polecenie.

- Teraz - rzekł Harry tym samym tonem - będę odliczał od dziesięciu do zera, a kiedy skończę, będziesz mi posłuszna cał-ko-wi-cie. 10-9-8-7-6-5-4-3-2-1-0. Teraz, panno Granger, jesteś w mojej władzy. Oczy Hermiony zaszkliły się i były puste, bez wyrazu. Rona podekscydował, a jednocześnie przeraził ten widok. Po chwili odezwał się po raz pierwszy, odkąd dziewczyna zaczęła czytać.

- Wow, stary, udało...

- Ciiicho - syknął Harry - bo się obudzi. Co mam jej kazać?

Nie było jednak powodów do niepokoju. Hermionę mógł obudzić jedynie hipnotyzerski rozkaz.

- Och... Sorry, stary - powiedział już ciszej rudzielec - może, żeby podpaliła swoje wypracowanie z transmuntacji zadane na lato? Wtedy będziemy mieć pewność, że ta hipnoza działa.

- Fajny pomysł. Tylko, jak ją obudzę, lepiej zwiewaj stąd, i to szybko. Zamierzam jej powiedzieć, że to ty podsunąłeś mi ten plan.

- Harry! Nie zrobisz mi tego!

- Zrobię. A teraz bądź cicho - zwrócił się do Hermiony - panno Granger, weźmiesz swoje wypracowanie i je wrzucisz do kominka. Teraz!

Dziewczyna bez oporu wykonała polecenie. Poruszała się jak nakręcana lalka. To jeszcze bardziej przestraszyło Rona.

- Dobra - powiedział nie swoim głosem - teraz ją odhipnotyzuj, bo nie mogę na to patrzeć.

Nie tylko zachowanie Hermiony mogło przyprawić o dreszcze. Podczas seansu w pokoju zaczęła się unosić jakaś dziwna i nieprzystępna siła. Harry pstryknął dziewczynie palcami przed nosem. Hermiona natychmiast się ocknęła.

- Yy... Co się stało?

- Harry cię zahipnotyzował! Ja w ogóle nie wiem, jak to się stało, ale chyba zaczynam się go bać!

- Dlaczego? - Zapytał szczerze sam zainteresowany.

Ron uśmiechnął się przekornie.

- Może skorzystałeś z ,, nieznanych współcześnie technik Slytherina "? Czy ty sam siebie słyszałeś?

Ta uwaga zupełnie rozbroiła Harry`ego. Przecież do końca nie wiedział, co właściwie robi. Może Ron ma rację... Ale jak...

- Ludzie muszą się uczyć sztuki hipnozy latami - dodała Hermiona - jak to się stało, że zahipnotyzowałeś mnie tak głęboko już przy pierwszym podejściu? No i nie zapominajmy, że to również jest Magia Umysłu. Inna jej dziedzina szła ci, chyba się ze mną zgodzisz, pokracznie...

- Stary, ja żartowałem - powiedział szybko rudzielec, widząc minę przyjaciela - to super, że ci się udało. Będziesz mógł zahipnotyzować Binnisa, żeby przestał przynudzać...

- Ron to nie jest śmieszne - zaczęła Hermiona, jednocześnie spoglądając na stolik, na którym tak niedawno leżało jej wypracowanie. Przerwała wpół zdania i wrzasnęła:

- Gdzie jest moje WYPRACOWANIE?! Leżało na TYM stoliku!!!

Ron wymamrotał coś pod nosem, a Harry odezwał się:

- Wybacz, Hermiono, ale chciałem sprawdzić, czy mnie posłuchasz. Spaliłś je, kiedy byłaś w transie. Chyba będzie trzeba napisać od początku.

- Co!? Ja... Jak? Jak to zrobiłeś? Ja nic nie pamiętam!

Harry postanowił się przyznać, co do swoich odczuć. Ostatnio działo się dużo dziwnych rzeczy. To, że jest potomkiem Gryffindora... Sprawa Worlda... Hermiona i Luna... Ta anonimowa książka do podstaw Czarnej Magii... I ta dziwna myślodsiewnia z tajemniczym listem...

- Hermiono, ja też nie wiem. Czułem się tak, jak w drugiej klasie na zebraniu klubu pojedynków, pamiętacie? Poza tym, są jeszcze inne rzeczy...

Przyjaciele pogrążyli się w rozmowie, omawiając każdy szczegół. Nawet nie zauważyli, kiedy się ściemniło. Harry wyciągnął podręcznik od podstaw CZ. Choć oglądał go ze wszystkich stron, a nawet przeczytał kilka stron, nie zauważył niczego podejrzanego. No, może to, że było widać, iż książkę napisał jakiś prawdziwy mistrz CZ. Wiedza dziwnie łatwo wchodziła do głowy. Harry wzruszył ramionami i schował podręcznik do kufra. Przyniósł swoją myślodsiewnię, i zaczął ją testować pod okiem portretu dyrektora. Uznał urządzenie za bardzo przydatne. Zajęcie przerwał mu dopiero zegar wybijający drugą w nocy.

- To już tak późno! - Zdziwiła się Hermiona.

Harry dopiero teraz zauważył, jaki jest zmęczony.

- Dobranoc - powiedział do Rona i Hermiony.

Po chwili już spał kamiennym snem w swoim łóżku, nad którym wisiał portret Dumbledore`a.



***



Rano obudził się o 9.00. Schodząc na śniadanie wpadł na Ginny. Poczuł się winny. Tyle rzeczy się działo, że zapomniał z nią porozmawiać. Po chwili dziewczyna odezwała się:

- Chyba musimy porozmawiać. Idziemy do mojego pokoju?

Weszli do pomieszczenia. Harry zamknął drzwi. Już miał się odezwać, ale przeszkodziła mu Ginny:

- Harry, uważam, że to zerwanie w zeszłym roku zupełnie nie miało sensu. Przecież o tym wiesz. Ja też chcę walczyć. Jeżeli się nie zgodzisz, mogę cię nawet śledzić. A nawet, kiedy nie jestem twoją dziewczyną, i tak nie jestem bezpieczna. NIKT NA ŚWIECIE NIE JEST BEZPIECZNY.

- Ale ja...

- Harry! Chcę walczyć! Chcę wiedzieć, co robicie! Idę już do szóstej klasy! Ron i Hermiona towarzyszą ci od pierwszej, i jakoś nic im się nie stało!

Ginny wytoczyła takie argumenty, że trudno było się jej sprzeciwić. Poza tym Harry`emu na niej zależało. No i wiedziałby, że ma dla kogo żyć...

- No dobra. Ale nie chcę mieć na sumieniu kolejnej osoby. Musisz uważać!

- Oczywiście, że będę! - Ginny uśmiechnęła się od ucha do ucha - To co wy robicie?

- Muszę pokazać ci parę rzeczy w myślodsiewni Dumbledore`a. W zeszłym roku pokazywał mi przeszłość Voldemorta.

- Nie wymawiaj...

- Jeśli chcesz razem ze mną walczyć, na początek naucz się wymawiać ten głupi pseudonim. Strach przed imieniem zwiększa strach przed samą rzeczą. A teraz słuchaj...

Chłopak właśnie skończył, kiedy dzwi otworzyły się na całą szerokość. Stała w nich pani Weasley.

- Głusi jesteście? Obiad!

Harry dopiero teraz uświadomił sobie, jaki był głodny. Wczoraj nie zjadł kolacji, a dziś śniadania. Prędko zeszli na dół.

- Harry! Gdzie ty byłeś? Wszędzie cię szukaliśmy! - Zawołała Hermiona.

- W pokoju Ginny. Będzie razem z nami wypełniać misję.

- Fajnie - Ron pociągnął Harry`ego na krzesło.

Zupa pani Weasley nigdy mu tak nie smakowała. Kiedy czekali na drugie danie, Harry odezwał się do wtajemniczonej trójki:

- Po obiedzie w moim pokoju. Muszę wam coś pokazać w myślodsiewni Dumbledore`a. Coś mi się wydaje, że znowu pójdziemy późno spać.



***



Kiedy wszyscy zebrali się w pokoju Harry`ego, ten powiedział:

- Jak wiecie, w zeszłym roku Dumbledore pokazywał mi to, co wiedział o Riddlu. Profesorze - zwrócił się do portretu - gdzie jest wspomnienie z domu Gnautów?

- Pomyśl o tym wspomnieniu. Chciej się tam znaleźć, i wyruszaj.

- Ee... Co? - Zapytał głupio Ron.

- Nie gadaj, tylko właź.

Cała czwórka zanurzyła twarze w srebrzystej substancji.



***



Zaczynało już szarzeć, kiedy w końcu poszli spać. A raczej zostali zmuszeni przez swoje organizmy. Ale przynajmniej Harry pokazał im to, co miał do pokazania. Spali aż do późnego obiadu. Harry obudził się wściekle głodny. Pomyślał, że jeśli ciągle będzie opuszczał posiłki, to w końcu zemdleje gdzieś z głodu.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział 3: Bractwo Płomienia - Wysłany: Sob 21:07, 13 Sty 2007  
Patyś
Potomek Slytherina



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 1148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Wampirów:)


Po obiedzie Harry zamknął się w pokoju, który dzielił z Ronem. Zaczął oglądać wisiorek, który dostał od McGonagall. Było to do niego nie podobne, ale nie chciał brać udziału w kolejnej zażartej dyskusji na temat horkruksów, która toczyła się właśnie w również zamkniętym pokoju Hermiony. Zaczął się zastanawiać, do czego mogą służyć kamyczki. Bo lew oznaczał, oczywiście, do kogo wisior należy. W tym przypadku do Gryffindorów. A on jest ich dziedzicem. I jeszcze z tą hipnozą. Co to przedwczoraj było? Czyżby przez Voldemorta znowu miał coś wspólnego ze Slytherinem? Rzucona żartobliwie uwaga Rona nadal go zastanawiała. Nagle przypomniał sobie, co mówił o talizmanie profesor Dumbledore. Że wisior ma coś wspólnego z hipnozą. Że przezroczysty kamień służy do wstrzymywania czasu. Może to szaleństwo... Jak? On? Harry przez jakiś czas siedział bez ruchu, wpatrując się w talizman.

- Może warto spróbować... - Powiedział do siebie cicho.

Zaczął skupiać wzrok na bezbarwnym krysztale. Patrzył w kamień tak, jakby chciał go zahipnotyzować, jednocześnie próbując odtworzyć to uczucie władzy, które miał podczas hipnotyzowania Hermiony... Nagle poczuł chłód, który był coraz silniejszy. Prędko wyrwał się z transu i rozejrzał po pokoju. Czy to możliwe, żeby chłód był jednym z aspektów zatrzymywania czasu? Znowu zaczął się koncentrować na kamieniu. Zimno było coraz silniejsze, ale w końcu zaczęło słabnąć. Harry potarł oczy, i już miał je z powrotem wlepić w kryształ, kiedy usłyszał obok siebie głos:

- Nie robisz tego tak, jak należy. Salazar chyba powinien ci dać niezłe korepetycje.

Dopiero po kilku chwilach do chłopaka dotarło, co usłyszał.

- C... Co!? - Zszokowany Harry zobaczył ładną kobietę w onistoczerwonych szatach, z płomieniem na tle spirali wychawtowanym na plecach złotą nicią. Kobieta miała włosy koloru ciemny bląd, sięgające ramion. Interesujące były też jej oczy. Nie dało się zidentyfikować ich koloru. Turkusowe? Zielone? Błękitne? Chwilami może czarne? Chłopak gapił się na nią z otwartymi ustami.

- Harry Potterze, dziedzicu obydwu Gryffindorów, czas, abyś poznał prawdę. To ja przysłałam ci myślodsiewnię. Nie podpisałam się. Nazywam się Arlena. Jestem królową w Bractwie Płomienia, ale mów mi po imieniu. U nas nie istnieją podziały, tak jak tutaj. Jesteśmy sobie równi. Obojętnie, kto na jakiej stoi pozycji, nie musi przed nikim kłamać. Powiem ci wiele rzeczy, ale zamknij usta. Tak potężny czarodziej nie powinien się zachowywać jak jakiś przygłup - zakończyła żartobliwie.

Harry nadal gapił się na kobietę. Czyżby zwariował? Przecież to nienormalne. Ale w jego życiu zdarzyło się wiele nienormalnych rzeczy. No i jakoś tak ufał osobie, która stała przed nim. Dziesiątki pytań cisnęło mu się na usta, i nie wiedział, które zadać najpierw. W końcu zapytał:

- Co to jest Bractwo Płomienia?

Królowa uśmiechnęła się. Pomyślała, że ta rozmowa będzie jeszcze miała jakiś sens.

- Jak mam ci to wytłumaczyć? Wiesz, co to jest Zakon Feniksa. Bractwo Płomienia to również stowarzyszenie, mające na celu zwalczanie zla. Jednak zrzesza tylko naprawdę potężnych. Jeśli chcesz być w Bractwie, musisz wiedzieć, że czeka cię bardzo wiele nauki. I to łagodnie powiedziane. Ale bez naszej pomocy nie osiągniesz pełni swoich mocy. A siła jest ci potrzebna do zwalczenia Voldemorta.

- Jakich mocy? Ja nie mam żadnych nadzwyczajnych... - Harry był tak zdumiony, że nawet nie zauważył, że kobieta wymówiła pseudonim Riddla.

- I tu się mylisz, Harry - królowa wyglądała, jakby jej się zachciało śmiać - masz wielką moc, chociaż o tym nie wiesz. Mogę ci powiedzieć, że teraz jesteś tak potężny jak Voldemort, a jeśli przystąpisz do Bractwa, będziesz pięć razy potężniejszy. To tak w dużym skrócie. Przystąpienie uwalnia uwięzioną w ciele i sercu moc. Inaczej nie da się tego zrobić.

- Cooo? Jak...

- Jeżeli się nie korzysta z mocy, dochodzi do jej wybuchów. Może pamiętasz, co nawyprawiałeś, zanim dowiedziałeś się, że jesteś czarodziejem? Albo, kiedy w złości nadmuchałeś swoją ciotkę? Normalny czarodziej by tak nie potrafił.

Królowa najwyraźniej zaczynała się denerwować. Harry ponownie rozdziawił gębę. On? Czarodziejem tak potężnym jak sam Voldemort? I jeszcze niby miałby być pięć razy silniejszy? No nie, te rewelacje, które przed chwilą usłyszał...

- Harry, ja rozumiem, że potrzebujesz czasu, by to zrozumieć, ale nie mogę ci go dać. Nie znasz sztuki oklumencji i w każdej chwili ktoś może się dowiedzieć o Bractwie, a do tego nie może dojść...

Nagle usłyszeli kroki na schodach, wyraźnie zmierzające do pokoju, w którym się znajdowali. Arlena burknęła pod nosem coś, co brzmiało jak : ,, ani chwili spokoju na tej Ziemi... ``

- Zupełnie o tym zapomniałam.

Prędko wyciągnęła z kieszeni szaty złotą różdżkę. Nakreśliła w powietrzu okrąg, mrucząc coś pod nosem. Zrobiło się cicho. Harry spojrzał na nią pytająco.

- Zaklęcie Pętli Czasu. Akurat to jest bardzo silne. Sto lat w tym pokoju, to jedna sekunda na zewnątrz. Ale to nic w porównaniu z Kwaterą Główną Bractwa Płomienia. Kiedy indziej ci wyjaśnię. A teraz: czy chcesz należeć do Bractwa? Jeśli nie, drobne obliiviate załatwi całą sprawę. Radzę to przemyśleć.

Harry zaczął się zastanawiać. Nie zamierzał pozwalać na żadne przemeblowywanie mu pamięci. No i, z tymi umiejętnościami łatwiej by mu było pokonać Riddla. Z jakichś niewyjaśnionych przyczyn wiedział, że to, co mówi mu ta kobieta jest najszczerszą prawdą, nawet, jeśli brzmi niesamowicie. A Harry całym sercem garnął się do tego, żeby znać prawdę. Był okłamywany przez całe życie. Dopiero niedawno zaczęli go traktować poważnie, kiedy zrozumieli, że jest on jedynym ratunkiem dla świata.

- Tak. Chcę.

- Uważaj, Harry. Ta decyzja zmieni całe twoje życie. Ale każdy ze stowarzyszenia przeżywa naprawdę wspaniałe chwile. Jednakże nie można wyjść z Kwatery bez zmian na duszy. Dobrze się zastanów.

- Chcę - powtórzył z uporem chłopak.

- Jest jeszcze coś... Czy umiałbyś pokonać swoją nienawiść do Slytherina, gdyby się okazał innym, niż myślisz?

Harry pomyślał o wszystkim. O tym, co wiedział o domu Slytherina. O tym, że to przez niego w drugiej klasie o mały włos nie zginął. O całym swoim życiu. O tym, że przez jego potomka ma same kłopoty. No i na dokładkę to, że zabił Worlda w tak haniebny sposób... Ale mimo to...

- Byłoby bardzo ciężko, ale chyba bym potrafił. A o co chodzi?

- Cała potężna piątka Hogwartu jest w Bractwie. Dopiero śmierć ich pogodziła na nowo. A Salazar bardzo żałował tego, co najlepszego nawyprawiał na Ziemi. Wprawdzie ja nie uważam, że ma całkiem równo pod sufitem, ale nie jest już tym, kim był. Z całą piątką zachowują się jak huncwoci - Arlena zachichotała.

Harry był już zupełnie zbity z tropu.

- Przecież oni nie żyją?

- Są duchami. No, może nie do końca. Zresztą, sam zobaczysz. Czy jesteś gotowy spotkać się oko w oko ze Slytherinem?

W tej chwili chłopak poczuł, że jest gotowy na wszystko. Przynajmniej Arlena zaspokaja jego ciekawość, a nie, tak jak do niedawna Dumbledore, twierdzi, że ,, nie jest jeszcze na to gotowy ``.

- Jestem.

- Skoro tak, to ruszamy na spotkanie z twoim przeznaczeniem - powiedziała wesoło. Już wyciągała różdżkę, by zdjąć Pętlę Czasu, gdy Harry zapytał:

- A ile mnie nie będzie? Przecież nie mogę tak po prostu...

- Na Kwaterę rzucone są potężne zaklęcia czasu. W Bractwie przeżyjesz wiele dni, tu zaś minie jakaś setna sekundy. Prawdopodobnie wrócisz na chwilę przed tym, kiedy ta osoba - wskazała na drzwi - tu wejdzie. No dobra, lecimy.

Arlena zdjęła zaklęcie i złapała Harry`ego za ramię. W następnej chwili zobaczył wszystkie kolory tęczy.

Wylądowali na twardej podłodze. Zamrugał kilka razy oczami i rozejrzał się. Odjęło mu mowę z zachwytu. Znajdowali się w przepięknym korytarzu. Wszystko było w odcieniach złota i czerwieni. Jednak nie sprawiało to wrażenia przepychu. Po obu stronach korytarza były drzwi. Królowa podeszła do drzwi ze znakiem Slytherina.

- Chodźcie! - Krzyknęła - Wybraniec przybył!

- Zaraz! Poczekajcie chwilę! - odpowiedział jej trochę syczący głos.

Arlena podeszła do drzwi obok. Były na nich jakieś dziwne znaki i symbole runiczne, których Harry nie rozumiał. Królowa przyłożyła do nich ucho.

- Moglibyście się pośpieszyć?

- Lepiej tego nie proponuj. Teraz robi to Salazar, i... - Powiedział jakiś mocny głos.

Arlena westchnęła, po czym szybko powiedziała:

- Nie, Slytherin, nie musisz się śpieszyć, ja tu z chęcią...

Nie zdążyła dokończyć, gdyż przerwał jej głośny huk. Królowa zawarczała pod nosem i prędko weszła do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Po chwili Harry usłyszał krzyk:

- No nie! Znowu! Slytherin, co masz na swoje usprawiedliwienie?

- Kazałaś mi się pośpieszyć.

- Dobrze wiesz, o co mi chodziło! Po jakiego grzyba ci ta moc?

- Pobądź trochę w mojej sytuacji, to może w końcu coś zrozumiesz!

- Ta kłótnia do niczego teraz nie prowadzi. Salazar, jeśli już skończyłeś, idź porozmawiać z Harrym. Ja to załatwię, a reszta zaraz do ciebie dołączy.

- Wolę poczekać na Worlda - stwierdził sykliwy głos - jego potomek chyba nie darzy mnie zbytnią sympatią.

Po kilku minutach drzwi otworzyły się, i przeszły przez nie dwie młode postacie. Jedna w srebrno-zielonych szatach, a druga w szkarłatno-złotych. Obie jadnak były dziwnie rozmazane, jakby patrzyło się na nie przez zamgloną szybę.

- Tam z tyłu to pewnie World. A ten tutaj to Slytcherin - pomyślał Harry - ale... Wyglądają jak Riddle, który wyszedł z dziennika... Czyżby? Jego rozmyślania przerwał Slytherin:

- World, ten twój dziedzic jest trochę zanadto podejrzliwy, a w dodatku wymyśla kompletne bzdury.

- O co mu chodzi? Przecież nie powiedziałem tego głośno... - pomyślał Harry, ale znowu przerwał mu głos, tym razem Worlda.

- Salazar, co ty bredzisz?

Slytherin nieznacznym ruchem ręki wskazał na swoją głowę i uśmiechnął się drwiąco.

- Acha... Już rozumiem - mruknął World, i spojrzał na Harry`ego.

Chłopak poczuł, że ktoś delikatnie grzebie mu w umyśle.

- Nie tak! - Wrzasnął Slytherin - Cofaj się, zanim się zorientuje!

Wszystko ustało. World spojrzał zdziwiony na Slytherina.

- O co ci chodzi?

- Ty myślisz, że on niczego nie wyczuł? Gdyby cię złapał, mogłoby być z tobą kiepsko. to Mag Umysłu, nawet, jeśli sam o tym nie wie!

W tym momencie drzwi ponownie się otworzyły. Przeszedł przez nie Godryk Gryffindor. Zamknął drzwi i rozejrzał się.

- Salazar, World, czy wy już naprawdę nawet nie umiecie nawiązać z nikim kontaktu? Moglibyście wytłumaczyć Harry`emu kilka spraw, zamiast się ciągle kłócić!

Godryk był udeżająco podobny do Worlda, i również miałna sobie szkarłatno-złote szaty. Podszedł do Harry`ego i uścisnął mu rękę.

- Cześć, Harry! Jestem Godryk Gryffindor, ten drugi to World. Domyślasz się, kim lub czym jest to coś w zielono-srebrnych szatach? - Zaczął przyjazną rozmowę.

Zamierzał pomóc swojemu dziedzicowi przystosować się do nowego życia.

- Salazar Slytherin - Chłopak postanowił odłożyć zdziwienie i szok na później, a teraz dać się ponieść chwili - powiedz, dlaczego tutaj wszyscy jesteście młodzi, i na dodatek żyjecie?

- Szybko kojarzysz fakty. To dobrze. Więc... Jak ci to wytłumaczyć... Duch to odzwierciadlenie duszy. A w Bractwie dusza zawsze pozostaje młodą. Jako człowiek, tutaj się nie starzejesz. Oczywiście, te przywileje są dopiero po przystąpieniu. A jeśli chodzi o naszą materialność... Tam - wskazał na drzwi z runami - jest komnata ze Źródłem Mocy. Ktoś, kto za życia był potężny, może wchłonąć potrzebną ilość mocy. Ale to nie starcza na długo. Góra na dwa dni. Tę moc trzeba uzupełniać. Nagle Godryk zaczął się śmiać.

- O co ci chodzi? - zapytał zaciekawiony Harry.

- Nasz ulubiony Ślizgon często ma kłopoty z pobraniem mocy. Jest niecierpliwy, a w dodatku przewrażliwiony na jej punkcie. Do tego potrzeba cierpliwości. Jeśli ktoś przyciągnie za dużo mocy na raz... Słyszałeś ten huk? Wokół Źródła pojawiają się pasma i kręgi wypalone mocą niecierpliwego czarodzieja. Arlenę strasznie to denerwuje, bo kręgi szpecą wystrój wnętrza, a w dodatku Źródło nie działa tak, jak powinno... Ale dość tej gadaniny. Musimy cię przygotować do przystąpienia. Pokażę ci twoje kwatery.

Godryk poprowadził Harry`ego korytarzem.

- Tam - wskazał za siebie - znajduje się wyjście z zamku. Zamek jest otoczony przez ogromne Złote Ogrody, które nie mają końca. Za jakiś czas pójdziesz je zobaczyć. Drzwi po lewej stronie od wejścia prowadzą do Sali Ceremonialnej. Tam odbywają się przystąpienia i przyjęcia. Zwykłe posiłki każdy spożywa w swojej kwaterze. Po prawej stronie od wejścia są kwatery założycieli Hogwartu. Ja mam wspólną z Worldem. Kwatera Slytherina leży obok Źródła Mocy. Kwatery potomków będą po drugiej stronie drzwi do Źródła. Na razie jest tylko twoja. Resztę stworzy się później. Jesteś najpotężniejszy z całej trójki, więc jak najszybciej musisz zacząć szkolenie. Zwłaszcza, że zaczęła się już budzić twoja hipnotyczna siła. Salazar musi cię nauczyć nad nią panować, bo inaczej może, a nawet musi się to źle skończyć. Ty nawet nie wiesz, jakie szkody może poczynić niekontrolowana hipnoza.

Godryk, mieląc językiem bez przerwy, otworzył drzwi do kwater Harry`ego. Chłopak wydał okrzyk zachwytu. Znajdowali się w pięknym salonie. Wszystko było tu szkarłatne bądź złote. Wszędzie też były posągi lwów. Harry zdziwił się, gdy oprócz godła Gryffindoru zobaczył mnóstwo złotych spirali, mniejszych i większych, dosłownie na wszystkim.

- Podoba się? - Zapytał dumny z siebie Godryk - to ja z Worldem urządzałem twoje kwatery. A te spirale to nie nasz pomysł. Slytherin się uparł. A jak to coś się uprze, to go nie przekonasz do zmiany zdania, możesz mi wierzyć. Wiesz, spirala to symbol hipnotyzmu.

- I tak mi się podoba.

W prawej ścianie od wejścia było czworo drzwi. Na każdych złotymi literami było wygrawerowane, dokąd prowadzą.



Sypialnia

Biblioteka

Labolatorium

Sala Treningowa



- Bractwo Płomienia posiada największy zbiór książek na świecie. Na czwartym piętrze jest biblioteka główna, ale raczej nikt z niej nie korzysta, bo każdy ma jej wierną kopię w swoich kwaterach.

- Hermionie by się tu spodobało... - Co? Jakiej... Acha. Dziedziczka Ravenclaw. Ona i Luna, a razem z nimi i Ron, zaczną szkolenie dopiero za jakiś czas. Ich moc nie jest jeszcze gotowa. A ty, jak wrócisz na Ziemię, zachowaj w tajemnicy to, że jesteś Płomieniem. Oni nie umieją jeszcze posługiwać się oklumencją, a o Bractwie nikt, dosłownie nikt nie może się dowiedzieć.

- Szkoda, wolałbym nie mieć przed nimi tajemnic...

- I tak się dowiedzą. Kiedy nadejdzie czas. No dobra, labolatorium. Będziesz tu przybywał co jakiś czas na naukę. Nie możemy cię wszystkiego nauczyć za jednym zamachem, bo byś się za bardzo zmienił, i nie byłoby sposobu, żeby wszystko utrzymać w tajemnicy. I tak przeczuwam kłopoty z tą twoją mocą. Więc labolatorium trochę poczeka. Sala treningowa jest podobna do Pokoju Życzeń w Hogwarcie. Staje się tym, czym zechcesz. Na przykład pomieszczeniem do pojedynków. Hmmm... Może usiądziemy?

Rozsiedli się w szkarłatnych fotelach przed złotym stolikiem.

- Co jeszcze chciałbyś wiedzieć?

- gdzie ja właściwie jestem? Bo na Ziemi chyba nie?

- Nie, nie na Ziemi. Tu nie może się dostać żaden mugol ani czarodziej bez pomocy Płomienia. Jesteśmy w wyrwie czasoprzestrzennej. Na to miejsce są rzucone zaklęcia i uroki, jakich nie zna świat. Czas rządzi tu swoimi własnymi prawami. Mija, jak tylko człowiek sobie zażyczy. Może pędzić na przód, albo prawie stać w miejscu. Częściej korzystamy z tego drugiego. Wiesz, Harry, Czas to jedna z najpotężniejszych mocy. Zaklęcia nie zapewniają prawdziwej władzy nad nim. I biada nam, gdyby tę władzę zdobyło zło. Ale to się zalicza do Magii Umysłu, a to oznacza, że ode mnie się niewiele dowiesz. Zapytaj się Slytherina, chociaż coś mi się zdaje, że i on niewiele z tego rozumie. Wiele razy próbował poddać sobie Czas, ale nigdy mu to nie wychodzi tak, jakby chciał.

Harry nie mógł zrozumieć, dlaczego Godryk wymawiał słowo ,, czas `` z dużej litery.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział 4: Inicjacja - Wysłany: Sob 21:08, 13 Sty 2007  
Patyś
Potomek Slytherina



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 1148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Wampirów:)


Godryk siedział przez parę sekund cicho. Harry postanowił się odezwać, bo pomimo tylu informacji nadal zżerała go ciekawość. A paplania swojego przodka mógłby słuchać przez dwa dni, i wcale by mu się nie znudziło.

- Na czym polega przystąpienie?

- Co? Inicjacja! O rany! Przecież ja miałem o tym! Więc, na początek, rzecz najważniejsza. Znakiem Bractwa Płomienia jest płomień na tle spirali. Zobacz.

Gryffindor podwinął rękaw szaty. Na jego prawym przedramieniu widniał złoty znak Bractwa, zaś nad znakiem widniał napis:



Razem ze swym bratem potężnym będzie



Pod nim był jakby dalszy ciąg tekstu:



Lecz im większa przyjaźń Piątki, tym większa moc



- Każdy Płomień ma na swoim znaku jakiś napis. Może to być jakieś przysłowie, proste stwierdzenie bądź przeznaczenie danego człowieka lub tego, co jest mu bliskie. Jest to ulepszona wersja Mrocznego Znaku. Każdy Płomień może wezwać lub przekazać jakieś informacje całemu Bractwu bądź kilku osobom. Częściej korzysta się z tego drugiego. Kiedy ktoś cię wzywa, albo przesyła wiadomość, Znak robi się ognistoczerwony i zaczyna piec. Żeby kogoś wezwać, wystarczy nacisnąć Znak i pomyśleć o tym kimś. Jednak, by zmienić napisy, trzeba znać magię bezróżdżkową. Będziemy się tego uczyć. Kiedy indziej poćwiczymy posługiwanie się Znakiem. Hmmm... To może ja dla pokazu przywołam Slytherina? Chcesz? Harry kiwnął głową.

Bardzo go ciekawiło, jak Płomienie wzywają się nawzajem. Godryk prędko przesunął lewą ręką po Znaku. Nie minęły nawet trzy sekundy, kiedy drzwi otworzyły się z trzaskiem. Slytherin podszedł do nich zamaszystym krokiem.

- Czego chcesz, Gryfon? Wiesz, że nienawidzę tego uczucia - wskazał na swoje prawe przedramię.

- Z powodu twojego przygłupiego dziedzica? - Zaśmiał się Gryffindor - Po prostu chciałem pokazać Harry`emu, jak się przyzywa za pomocą Znaku.

- Acha - Ślizgon rozsiadł się w jednym z wolnych foteli - wytłumaczyłeś mu, jak będzie wyglądał przydział?

- Jeszcze nie.

- Znowu rozgadałeś się o czymś innym?

- Yy...

- Tak myślałem. Lepiej się pośpiesz z tymi przygotowaniami, bo zaczyna się za godzinę.

- Co trzeba robić podczas tego przystąpienia? - Zapytał Harry.

- Na rozkaz królowej stajesz na środku specjalnie oznaczonego kręgu. Reszta zrobi się sama. I moim zdaniem, lepiej, żebyś dopiero w trakcie dowiedział się, co się będzie dzialo - Powiedział krótko Salazar.

- Bardzo podnosisz na duchu. Wielkie dzięki - odparł zgryźliwie Harry.

Ale... Sam ze zdziwieniem stwierdził, że: po pierwsze: prawie przestał się dziwić i obawiać tego miejsca, po drugie: ma zaufanie do znajdujących się tu osób, i... Chyba polubił Slytherina. Ron najprawdopodobniej by stwierdził, że to najczystszy obłęd. A on sam...

- Halo! Świat rzeczywisty do Harry`ego! Jesteś nadal z nami? - Zapytał Godryk, gwałtownie machając chłopakowi ręką przed oczami. Slytherin zaśmiał się cicho. Harry natychmiast się ocknął.

- Dlaczego czuję coraz mniej zdziwienia i przerażenia?

- Dobre pytanie. Po prostu jesteś przeznaczony do tego, by być Płomieniem. Kwatera Główna jest twoim prawdziwym domem. Po inicjacji to uczucie jeszcze się wzmocni. Poza tym, czujesz tę moc?

Harry zastanowił się przez chwilę i kiwnął głową. Rzeczywiście, zewsząd emanowała magia, dużo większa, niż w Hogwarcie. Ale był tak pochłonięty czym innym, że tego nie zauważył.

- Ludzie, którzy tu nie pasują, bądź mają za małą moc, popadają w obłęd. Ty też w końcu byś zwariował bez Znaku. Dlatego szybka inicjacja jest tak ważna. Tylko nieliczni mogą tutaj żyć bez niej. Razem z tobą przejdą inicjację dwa osobniki tego rodzaju. Pójźniej ci ich przedstawię, przed Salą Ceremonialną.

- Godryk, jest jeszcze coś... - Mruknął Salazar.

- O rany! Na śmierć zapomniałem! - Gryffindor walnął się ręką w czoło, po czym zwrócił się do Harry`ego

- Gdy się... Uhm... Obudzisz...

- Co?!

- Tylko bez paniki! Każdy po uwolnieniu mocy mdleje na mniej więcej dwa dni. To nic poważnego. No to... Kiedy się obudzisz, na uczcie, która jest z okazji czyjegoś przystąpienia, dostaniesz nową różdżkę. Są z takiego samego tworzywa, ale na każdej runami jest napisane coś innego. I tylko właściciel może odczytać napis, nawet, jeśli nie zna pisma runicznego. Ale tutaj nauczysz się wszystkiego...

Gryffindor wyciągnął swoją różdżkę i podał ją Harry`emu. Była cała złota, lecz dziwnie lekka. Harry nigdzie nie zauważył, ani nie wyczuł nawet śladu run.

- Gdzie są...

- Tylko ja je widzę. Na mojej jest...

- Godryk, musimy już iść! - Zawołał Slytherin, zerkając na wielki szkarłatno-złoty zegar. Obaj zerwali się na równe nogi.

- Harry, w szafie, w sypialni masz odpowiednie szaty. Idź prędko się przebierz.

Chłopak otworzył drzwi od sypialni i wszedł do środka. Tu też wszystko było w kolorach szkarłatno-złotych. Było też okno, i prawdopodobnie taras, ale Harry stwierdził, że później to wszystko obejrzy. Prędko podszedł do szafy i zajrzał do środka. Wszystkie szaty były takie same, jakie mieli Godryk i World. Na plecach miały wyszyte złotą nicią godła Gryffindoru na tle spirali. Było aż nazbyt oczywiste, że to dlatego, iż był ich potomkiem, a w dodatku miał zostać Płomieniem.

Harry przebrał się szybko i zerknął w wielkie złote lustro. Aż mu dech zaparło. Nie przeglądał się w lustrze od ładnych paru miesięcy. Nie wiedział, że aż tak się zmienił. Wydoroślał i wyprzystojniał. Gdyby jeszcze mógł się pozbyć tych dziecinnych okularków, byłoby ekstra. A te szaty... Czy na każdym wyglądały tak wspaniale? Z tego, co na razie widział, to tak. W Hogwarcie nie włożyłby takiej nawet pod imperiusem, ale tutaj... Były chyba zaczarowane. Wyglądało się w nich po prostu super. Do tego były bardzo wygodne.

Harry wyszedł z sypialni i podszedł do Salazara i Godryka. Godryk obejrzał go ze wszystkich stron.

- Okej. Idziemy. Taki strój będzie cię tutaj obowiązywał.

- Fajnie. Wyszli na korytarz i podążyli do drzwi prowadzących do Sali Ceremonialnej. Pod salą stali chłopak i dziewczyna. Oboje byli ubrani w ognistoczerwone szaty ze złotym znakiem Bractwa Płomienia na plecach. Wyglądali na rodzeństwo. Oboje mieli ostre rysy twarzy, lodowoniebieskie oczy i całkowicie białe, błyszczące jak śnieg na słońcu włosy. Dziewczyna miała je do pasa, związane w koński ogon. Natomiast chłopak takiej długości, jak Harry, z tą różnicą, że on nie miał najmniejszego kłopotu z ułożeniem ich tak, jak chciał. Oboje byli szczupli i mieli ciemną karnację.

- Cześć! Czy moglibyśmy w końcu poznać Harry`ego? - Zapytał chłopak - czekaliśmy na to i na przystąpienie ładnych parę lat.

Gryffindor obrzucił chłopaka uważnym spojrzeniem.

- Więc dziś ziszczą się oba wasze marzenia. Tylko nie jestem pewien, czy Harry`emu spodoba się twoje imię. Może sami się przedstawicie?

Chłopak tylko wyszczerzył się jeszcze bardziej.

- Mnie tam się ono podoba - rzekła wesoło dziewczyna.

Wyciągnęła rękę do Harry`ego - jestem Carina Raven.

Harry uścisnął jej rękę i sam się przedstawił, chociaż dobrze wiedział, że jest to bezcelowe, po czym spojrzał ciekawie na chłopaka, zastanawiając się, o co mu może chodzić. Po chwili się dowiedział, ponieważ chłopak uścisnął mu rękę i powiedział:

- Jestem Tom Raven.

Oszołomiony Harry zaczął się zastanawiać, ile jeszcze sensacji go tutaj czeka, ale nie zdążył, bo właśnie w tym momencie drzwi do sali otworzyły się, ukazując kolejne złota i czerwienie. Nieco z boku był ogrodzony murkiem okrąg, z dziwnymi symbolami, z których tylko środkowy i największy Harry rozpoznał: Znak Płomienia. Kiedy spojrzał na drugi koniec sali, ujrzał tam mały tłumek ludzi w ognistoczerwonych szatach

- To pewnie są inni członkowie Bractwa - pomyślał.

W tej chwili do sali weszły dwie kobiety. Sądząc po kolorach ich szat, były to Hufflepuff i Ravenclaw. Były młode i bardzo ładne. Stanęły razem z Godrykiem i Salazarem przed okręgiem, tworząc kwadrat. Z tłumu wyłoniła się królowa. Harry zauważył, że wszyscy mieli wyciągnięte różdżki.

- Pierwszy Harry. Proszę cię - zwróciła się do chłopaka - stań na środku okręgu.

Harry podszedł do murka, który zwyczajnie się przed nim rozpłynął. Stojąc na Znaku zdążył jeszcze usłyszeć głos królowej:

- Najpotężniejsze zaklęcia ochronne, jakie znacie. To może być mocne.

W następnej chwili chłopak został pochłonięty przez czerwono-złoty wir. Poczuł niesamowite szczęście i rozluźnienie. Nagle usłyszał głos:

- Żeby zostać członkiem Bractwa Płomienia, musisz złożyć przysięgę. Jeśli ją złamiesz, zginiesz w męczarniach bez możliwości powrotu. Czy jesteś gotów?

- Tak.

- Czy przysięgasz nie zdradzić naszych tajemnic komuś niepowołanemu, choćby za cenę życia?

- Przysięgam.

- No to jesteś w Bractwie! Uwolnij swą moc!

Przez ułamek sekundy Harry czuł niewyobrażalny ból, gorszy niż tysiąc cruciatusów jednocześnie. Wir się uspokoił, po kilku sekundach opadła złoto-czerwona mgiełka. Natychmiast podbiegł do niego World.

- Żyjesz?

- Tak.

- Jak to się stało, że nie zemdlałeś?

- Skąd mam to wiedzieć?

- Nie jest ci słabo?

- Nie. Wręcz przeciwnie...

- No to... Chyba Arlena da ci nową różdżkę już teraz.

Podeszli do osłupiałej królowej. Ta opamiętała się dopiero wtedy, kiedy World ją szturchnął.

- Poczekaj, Harry, zaraz przyniosę.

Znikła na kilka sekund, a kiedy znowu się pojawiła, trzymała szkarłatną aksamitną poduszkę, na której leżała złota różdżka.

- Nie cierpię zbędnych ceremoniałów. Bierz!

Harry wziął różdżkę. Gdy tylko jej dotknął, poczuł się tak, jakby on i ta różdżka stanowili jedność. I od razu wiedział, że za jej pomocą dokona wielkich rzeczy. Dużo większych, niż tym patykiem z piórem feniksa... Z tą różdżką czuł, że ma moc. Wielką. Przyjrzał jej się. Widniał na niej napis:



Jam jest narzędzie Mocy



- No dobra. Ja muszę dalej prowadzić tą uroczystość - powiedziała królowa

- World, bądź tak miły i...

- Dobra, dobra. Harry, chodźmy do twoich kwater.

Kiedy wychodzili, usłyszeli głos królowej:

- Carina Raven!

Harry zdążył jeszcze zobaczyć, jak dziewczyna maszeruje raźno w stronę murka. Przeszli w milczeniu korytarz i rozsiedli się w fotelach.

- Nieźle uwolniłeś moc. Aż się zamek zatrząsł, mimo zaklęć ochronnych - zagadnął World - pokaż stempelek.

- Co? To ja już go mam? - Zdziwił się Harry.

- No jasne. Przeszedłeś inicjację, to masz, nie?

Chłopak podciągnął rękaw prawej ręki. Rzeczywiście. Na górze był napis:



Wybraniec, wiele mitów obali



A na dole:



A czy wygra, to Czas pokaże



- No nieźle. To dopiero zagadka. Co masz na różdżce?

Harry wyrecytował mu tekst.

- O ile na różdżce jest dość normalny, to czegoś takiego w życiu nie widziałem. Ale Czas pokaże...

- Co będę robił jutro?

- Hmm... Masz się uczyć na równi z Cariną i Tomem, ale oni od dziecka są tutaj, i zdołali wyżebrać kilka dodatkowych lekcji, więc umieją dużo więcej, niż ty. No i mają bardzo dużą wiedzę teoretyczną, mimo, że nie mieli własnych bibliotek. Ale jutro w naszym czasie jest niedziela. Może pójdziemy polatać?

- Oooch, chętnie! Macie tu stadion?

- A i owszem. Chcę się przekonać na żywo, czy rzeczywiście tak świetnie latasz. W rodzinie Gryffindorów jest to dziedziczne. A teraz dobranoc.

- Ale...

World wyszedł, zostawiając Harry`ego samego. Chłopak poszedł do sypialni, postanawiając odłożyć zwiedzanie na dzień następny. Podejrzewał, że noc byłaby automatycznie zarwana.

Z jednej strony łóżka stała szafa, z drugiej były jeszcze jedne drzwi. Harry otworzył je, i ujrzał najwspanialszą łazienkę, jaką widział w życiu, włączając w to łazienkę prefektów w Hogwarcie. Była ogromna, zamiast wanny był basen, z kurkami takimi jak te w Hogwarcie, z tym, że było ich więcej, a basen większy. Oczywiście wszystko było w kolorach szkarłatno-złotych.

Po kąpieli przebrał się w miękką piżamę i poszedł spać.



***



- Jak to się stało, że nie zemdlał, a nawet nie osłabł?! - Zapytał natychmiast Slytherin, kiedy tylko wszyscy usiedli w fotelach. Gdy Harry poszedł spać, królowa i Piątka Hogwartu zebrali się w kwaterach Gryffindorów, które były bardzo podobne do tych Harry`ego. Nie było tu jednak spirali, no i było więcej drobiazgów.

- To Wybraniec. Prawdopodobnie dokona wielkich rzeczy. Martwię się o tę jego moc. Czy to, co się stało jest normalne? - Powiedziała królowa.

- Nie - Wszyscy się zgodzili, jeśli chodzi o tę jedną rzecz.

- I World mówił nam, co miał na Znaku. Jakie mity ma obalić?

Nikt jej nie odpowiedział.

- To bardzo dziwne. Od zarania historii Płomienia nic takiego nie miało miejsca. Ale jak wiecie, na samym Początku została wygłoszona przepowiednia...

- ... Która mówi, że w XX wieku nastąpi przewrót, który zmieni historię wszechświata. Ale nie wiadomo, czy na dobre, czy na złe - dokończył Slytherin.

- Może to właśnie się rozpoczyna? W nim, a raczej nich? - Zapytała Ravenclaw.

- Jest napisane, że może wyginąć rodzaj ludzki - zaczęła histeryzować Helga.

- Spokojnie! Wszyscy bądźcie cicho! - Krzyknął Godryk - Musimy dołożyć wszelkich starań, żeby nie doszło do najgorszego. Nauczmy go wszystkiego, co sami umiemy, dobra?

- Dobra!

- Czarnej Magii też? - Zapytał Slytherin.

- Tak, Czarnej też. Będziesz jej nauczał naprzemian z Worldem - powiedziała królowa - ale to później. Na razie, Salazar, naucz go Magii Umysłu. To po pierwsze. Acha, i sztuki aktorskiej. Nie możemy pozwolić, by odkryto tajemnicę Płomienia. Nigdy.



***



Harry`ego obudziły dźwięki gitary. Przeciągnął się i zaczął słuchać hipnotyzującego głosu, dość przytłumionego przez mury, ale dało się zrozumieć słowa:



Jestem zły, zły, zły. Aż zimno leci brrr...

Jestem Snape, Snape lodowaty

Snape, Snape wcale nie kiczowaty jea...

Ciemne moce we mnie są,

Voldemort posługuje się właśnie mną.

Snape, Snape lodowaty, wcale nie kiczowaty

Snape, Snape jea...

Nic nie zastąpi mi mej złości,

Bo tylko dla niej warto żyć

I z Voldziem być jea...

Snape mówi ,, Nie ``,

A Voldemort kocha tylko MNIE!!!



Ostatnie zdanie było tak głośne, że obudziło chyba cały zamek. Harry wcisnął głowę w poduszkę, żeby opanować śmiech. Gdzieś już słyszał ten głos, ale gdzie?

Wylazł z łóżka i prędko ubrał się w szaty Płomienia. Wyszedł na korytarz. Zobaczył idącą nim Carinę.

- Cześć, Harry!

- Już się obudziłaś?

- Jak widać. Z tego, co SŁYSZĘ, Tom też.

- Ee... Co?

- A kto inny, jak nie mój porąbany brat wyje o szóstej rano? To taka tutaj standardowa pobudka. Pewnie nawet nie spojrzał na swój Znak. Dla niego liczy się tylko gitara. Mam nienormalnego brata. I jakby nie było innej piosenki. Musi wciąż wyć ,, A Voldemort kocha tylko mnie! ``.

Harry dostał ataku śmiechu. No tak... Fajnie. Tom Raven ma wspaniałe metody na obwieszczenie światu, że już się obudził.

Carina bezceremonialnie szarpnęła klamkę po drugiej stronie korytarza. Na drzwiach było pięknie wygrawerowane ,,Tom Raven``.

Weszli do pomalowanego na kolory: ognistoczerwony i złoty salonu. Wyglądał tak samo jak Harry`ego, z tą różnicą, że tu wszędzie były Znaki Bractwa. Tom, całkowicie ubrany w szaty Płomienia, z fryzurą bardzo przypominającą tą Harry`ego stał na złotym stoliku z gitarą w rękach. Carina spojrzała na niego ze złością.

- Już nie musisz się popisywać tym swoim wyciem. Złaź!

- Zasmarowałaś już cały blok, że tu przylazłaś? - Odgryzł się chłopak, schodząc ze stołu.

Postawił przy nim gitarę i rozsiadł się w fotelu.

- Siadajcie! Musimy pogadać, chyba mamy o czym.

Ravenowie zachowywali się, jakby znali Harry`ego od zawsze. Podobało mu się to, że tutaj nikt nie zachowywał się jak jakiś fan, któremu podniecenie całkowicie odebrało rozum. Czuł też, że z Cariną i Tomem zaprzyjaźni się do grobowej deski.

- Jakie macie napisy na Znakach?

- Pokaż swój.

Harry pokazał im swój Znak. Tom zagwizdał.

- No nieźle. Dobra, patrz na nasze.

Równocześnie podwinęli rękawy. Ale coś było nie tak. Mieli identyczne Znaki, i dopiero teraz to zauważyli. Na obu widniał napis:



Ani smutku, ani łez



A na dole:



Moje życie jest the best!!!



- Nieźle, nie? - Skomentował Tom.

- To nie jest normalne... - Mruknęła Carina.

- A czy my jesteśmy normalni? Nie! Więc i Znaki mamy inne niż wszyscy - Zaśmiał się Tom.

- Dlaczego jesteście tu, a nie na Ziemi? - Przerwał im Harry.

- Jesteśmy tu odkąd pamiętam - zaczął Tom - i nie wiem, od czego zacząć, więc zacznę od początku. World nam opowiadał. Podobno urodziliśmy się w płonącym domu. Rodzice zginęli. Pożar zobaczył jakiś członek Płomienia. Używając Magii Żywiołu wbiegł do domu, gasząc pożar i patrząc, czy nie uda mu się kogoś uratować. Wszyscy martwi, a my w największym ogniu: ja sobie śpiewam, a Carina wyje do wtóru. Więc zabrał nas do Bractwa. Tu się wychowaliśmy, i tu żyjemy...

- A jak to się stało, że przeżyliście? - Zapytał zaintrygowany Harry.

Historia była nieprawdopodobna, ale on jej wierzył. W końcu przeżył wiele nieprawdopodobnych chwil.

- Mamy pełną moc żywiołu, a konkretnie ognia, który nic nam nie może zrobić. To dlatego mogliśmy tu żyć bez inicjacji. Gdybyśmy chcieli, moglibyśmy w dziesięć sekund podpalić Hogwart. Drobny wysiłek, ale...

No nie. On rzeczywiście jest nienormalny. Harry szybko zmienił temat.

- Zaśpiewasz coś? Super ci to wychodzi.

- Jestem Magiem Muzyki. Mogę hipnotyzować głosem. To moja pasja.

Carina nie wyglądała na zachwyconą.

- Tylko nas nie zahipnotyzuj, mistrzu skromności. I proszę, nie ,,A Voldemort kocha tylko mnie!``

- Dobra. Ale Harry`emu się podobało.

- Bo słyszał to pierwszy raz. A ja słyszę to dziesięć razy dziennie. Trochę przereklamowane. A w dodatku tak głupie, że żyć się odechciewa.

- Ta? To może ,, Człowiek Sroka ``?

Tom chwycił gitarę i zaczął śpiewać, zanim Carina zdążyła zaprotestować:



Nie pozwól, by skradł twoje serce,

O nie!

Pokaż, że nerwy masz ze stali,

Nie pozwól, by niósł je na ręce,

Pilnuj, by alarm nie nawalił,

Pokaż, że nerwy masz ze stali.

Człowiek Sroka, uuua,

Chce zdobyć niebo, i gwiazdy, i ciebie, eee,

Człowiek Sroka, uuua.

To Voldemort, Czarny Pan

Uważaj na siebie!

To Voldemort, Czarny Pan

On zahipnotyzować może ciebie!



Piosenka została zakończona żałosnym skowytem Cariny:

- No nie, dość, dość! Jeszcze gorzej!

- No co? Cała prawda o cudnym dziedzicu Salazara. A ostatnio JAKOŚ udało mu się załapać hipnozę. Wiecie, co myślę o jego metodzie? DNO!!!

- Też tak twierdzę. Pamiętasz, co ostatnio widzieliśmy w...

Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich Godryk Gryffindor. Był całkowicie ubrany, i wyglądało na to, że pobudka o szóstej rano to dla niego stan naturalny.

- Już się obudziliście? Czemu tak szybko?

- Jak widzisz, obudziliśmy się. A przy okazji mój głupi brat zdążył obudzić również ciebie - rzekła Carina.

- A czemu tak szybko, nie wiemy - podjął rozmowę Tom - mamy takie same napisy na Znakach.

- Jeśli już o tym mowa - Godryk utkwił wzrok w Tomie - zmień piosenkę na pobudkę. Ta już jest MOCNO przereklamowana. Wierz mi, pobudka przez idiotyzmy, jakie wrzeszczysz dzień i noc nie jest przyjemna. Nawet szpieg ci to powie.

- Jaki szpieg? - Wtrącił się do rozmowy Harry.

- Jedyny Płomień w szeregach Voldemorta - powiedział Godryk - może kiedyś z nim porozmawiasz.

- Na pewno jest po NASZEJ stronie?

- Tak. Inaczej nie mógłby tutaj żyć. To jak, zmienisz piosenkę, czy mam pomyśleć o zatyczkach do uszu? - Zmienił temat Gryffindor.

- Dobrze wiesz, że zatyczki ci nie pomoże. Jak walnę na maksa...

- To rozwalisz cały zamek. Nie wiem, co temu Jestem-Mistrzem-Umysłu strzeliło do głowy, żeby dać ci gitarę, w dodatku obłożoną kilkoma mocnymi zaklęciami, w sam raz do twoich potrzeb.

- No cóż... Zresztą wiesz, że bez gitary też bym sobie poradził. Jednak ona bardzo polepsza efekt.

- Zmienisz piosenkę!?

- No dobra. Będzie coś ekstra i nowego!

- Już się boję. Okej. Dzisiaj jest niedziela, więc macie wolne. Jutro zaczynacie naukę. Najpierw Magia Umysłu, żeby Harry mógł utrzymać Bractwo w tajemnicy. Ale będzie czas na wszystko. I...

- Dobra, już nie miel tym językiem. Pójdziesz z nami na stadion? - Zapytała Carina.

- Jeśli Slytherin pójdzie...

- Poważnie w to wątpię. Pewnie znów siedzi po uszy w tych swoich genealogach.

- Byłoby nieźle. Cześć!

Godryk wyszedł, a Tom złapał za gitarę. Carina wyrwała mu ją z ręki.

- Nie, kochany bracie. Jemy śniadanie i idziemy potrenować quidditcha.

- Ładny jest ten wasz stadion? - Zapytał się Harry.

- Tak. Jest nawet lepszy, niż ten do Mistrzostw Świata. Zresztą, jest niewiele rzeczy, których nie mają Płomienie. Żyjemy lepiej niż ten król Midas z mugolskich bajek, nie sądzisz?

Temu Harry musiał przyznać rację. Tutaj wszystko wprost kapało od złota i rubinów. Zobaczył więcej wspaniałości, niż wcześniej w całym swoim życiu. A był tu niecałe dwa dni. Ale mimo ostrości i jednostajności kolorów było mu tutaj dobrze. To miejsce aż po brzegi wypełniała nieziemska energia, siła i moc, którą Harry po inicjacji zaczął czuć również w sobie. Wiedział już, że to miejsce będzie jego domem. Na zawsze.

- Gdzie jest ten stadion?

- W Złotych Ogrodach. Nawet my nie wiemy, co gdzie w nich jest. Zdaje się, że znamy ich tylko niewielką część. One chyba nie mają końca...

- Owszem, nie mają - powiedział Harry - Godryk mi mówił.

- To co, jemy to śniadanie? - Przerwał im Tom - Harry, co zamawiasz?

- CO!?

- Obojętnie, gdzie jesteś na terenie Kwatery, wystarczy, że wymówisz nazwę jakiegoś dania, a zmaterializuje się ono przed tobą. Można zamawiać wszystkie dania świata!

- Yy... Fajnie. To ja poproszę jajecznicę. - Na stoliku przed Harrym zmaterializowała się jajecznica na złotym talerzyku. Sztućce też były złote ( jak wszystko w tym zamku ).

Carina zamówiła tosty, a Tom chleb z pomidorem. Zaczął podziwiać pokaźnego pomidora na jednej z kanapek, a po chwili rzekł:

- Wyobraźcie sobie Slytherina z pomidorem w jednej z dziurek od nosa...

Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Harry zakrztusił się jajecznicą.

W tym momencie drzwi się otworzyły, i do pokoju wszedł nie kto inny, tylko Salazar. Carina wybałuszyła na niego oczy nerwowo powstrzymując chichot.

- Coś ci się stało, Carina? - Zapytał Salazar, siadając w ostatnim wolnym fotelu.

- N-nic... hi,hi...

- I tak się dowiem.

Slytherin spojrzał jej w oczy, a Harry natychmiast się domyślił, co zamierza zrobić. Nie minęła sekunda, a jego podejrzenia się potwierdziły.

- Rzeczywiście, ciekawy widoczek. Ale ja bym radził wyobrazić tak sobie szpiega.

Carina i Tom zaczęli się śmiać jak opętani.

- Że też sam na to nie wpadłem - wydusił Tom, kiedy już się trochę uspokoił, po czym dodał:

- Masz do nas jakiś interes, czy przylazłeś pogadać?

- Mam interes. NIE będę z wami trenował. Ale z chęcią pójdę z wami na stadion, żeby zobaczyć, czy dziedzic Godryka lata tak jak on.

- A...

- World i Godryk też pójdą. Moglibyście z łaski swojej skończyć śniadanie? Ja już zjadłem dwie godziny temu.

Dokończyli posiłek w milczeniu. Gdy talerze znikły, przyszli obaj Gryffindor`owie.

- To jak, idziemy? - Zapytał wesoło World.

- Jasne. Chodźcie - rzekł Tom.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 19:27, 26 Sty 2007  
Flora
Uczeń Hogwartu



Dołączył: 25 Sty 2007
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5



Z tego fragmentu po prostu nie mogę:
Cytat:

Jestem zły, zły, zły. Aż zimno leci brrr...

Jestem Snape, Snape lodowaty

Snape, Snape wcale nie kiczowaty jea...

Ciemne moce we mnie są,

Voldemort posługuje się właśnie mną.

Snape, Snape lodowaty, wcale nie kiczowaty

Snape, Snape jea...

Nic nie zastąpi mi mej złości,

Bo tylko dla niej warto żyć

I z Voldziem być jea...

Snape mówi ,, Nie ``,

A Voldemort kocha tylko MNIE!!!

Ubóstwiam ten fragment.
Co do opowiadania, bardzo mi się podobna. Czytałam już je na blogu Wink Fabuła jest ciekawa, pomysł także, a ta piosenka po prostu cudowna Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 13:09, 27 Lut 2007  
Lilria
Prefekt



Dołączył: 22 Lis 2006
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ~*~Z książki ~*~


Patyś...
Powiedz mi jedną rzecz...
Gdzie ty wynajdujesz takie fajne opowiadania?? Confused


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pon 10:58, 07 Maj 2007  
Ali Ali
Prefekt Naczelny



Dołączył: 09 Maj 2006
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piekła


Odrzuciło mnie po pierwszym akapicie i naprawdę żąłuje, że przebrnęłam do końca. Okropne, moim skoromnym zdaniem. Zacznijmy od początku. Ilość błędów, takich naprawdę podstawowych, jest po prostu porażająca.
Cytat:
W czwartej sypialni na Privet Drive 4 na łóżku siedział wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach i zielonych oczach

To zdanie powinno brzmieć: W czwartej sypialni na Privet Drive, na łóżku siedziałm wysoki chłopak(...)
Przecinki to podstawa!
Ale kontynuujmy przebrnięcie przez pierwszy akapit, bo to naprwdę fascynujące.
Cytat:
Wiedział, że nie może za dużo myśleć o śmierci Dumbledore`a, bo zupełnie zwariuje. Więc, mimo że w nocy nadal dręczyły go koszmary ze Snape`em i Voldemortem w roli głównej, w dzień starał się o tym nie myśleć. Postanowił porządnie nauczyć się materiału z poprzednich lat.

Grhhh <nieartykułowane słowa>
Wiedział, że nie może za dużo myśleć o śmierci Dumbledore`a, bo zupełnie zwariuje, więcmimo że w nocy nadal dręczyły go koszmary ze Snape`em i Voldemortem w roli głównej, w dzień starał się o tym nie myśleć
Zacznijmy od tego, że już w szóstej częśći Harry nie miewał koszmarów!!! Czy to tak trudno zrozumieć?
Cytat:
zezwoleniem na używanie zaklęć poza szkołą, świstokliki, teleportację i rzucanie niewybaczalnych w razie niebezpieczeństwa

Niewybaczalne? Czy autorka przeczytała w ogóle szóstą część? Rufus chciał, żeby Harry w pewien sposób uspokajał społeczeństwoj, pojawiał się w ministerstwie i udawał, że coś robi. Rufus jednak chciał znać tajemnice dyryktora i nigdy, ale to nigdy nie dałby Potterowi wolnej ręki w działaniach! On chciał go kontrolowac - widac to wyraźnie po jego postępowaniu w szótej części.
Pozwół droga Autorko, że nie skomentuje tego, że Harry poczuł nagły pociąg do nauki, bo to po prostu żąłosne. To nie jest kanoniczny Potter, nie to w ogółe nie jest Potter. To jakaś Maru Sue w skórze biednego Harry'ego!
Cytat:
Chybił. Jednak zakapturzona postać zauważyła promień, zaklęła głośno i teleportowała się z trzaskiem

- Tarcza ochronna Dumbledore`a - chłopak westchnął. Będzie miał tę ochronę jedynie do siedemnastych urodzin. Poszedł do swojej sypialni uczyć się zaklęć obronnych, nie zważając na krzyki ciotki Petuni i Dudleya, oraz na czerwonego na twarzy wuja Vernona.


No tak, jak mogłam na to nie wpaść, zaraz po nieudanym atku śmierciożercy, Potter poszedł się troche pouczyć, bo przecież tylko to sie liczy. Nie wspominając już o tym, że ten śmierciożerca po prostu nie mógł się tam pojawić bez rozkazu Voldemorta, a on nie zleciłby takiej głupoty, więdząc, że w ten sposób może obudzić czujność Harry'ego jeszcze bardziej. Potter powinien się zastanawic gdzie sa ukryte kawałki duszy Voldemorta, a nie uczyć się zaklęc obronnych. To jest absurdalne!

Cytat:
Czas mijał bez zakłóceń, jedynie gazety ciągle donosiły o nowych mordach, tak że nikt nie czół się bezpiecznie. Na trzy dni przed swoimi urodzinami Harry dostał list od Hermiony.

Padłam, zdechłam, cokolwiek. Kochanie, to się czuł piszę się przez U!

Cytat:
- Cześć, Harry! Jesteśmy aurorami z Polski.

Buahahahhahhahhahhahha!!! Kpisz, czy bajki piszesz? Jasne, o bosh, przysiegam, że podam to moim koleżankom, żeby sie pośmiały.

Nie mam teraz czasu, dalej wypisywać, bo moja mam chce sabie siąść na kompie, ale podsumowując jest tragicznie. Fabuła leży: naiwne dialogi, obrzydilwe opisy, okropna konstrukcja postaci. Ortografia i itenrpunkcja leży. To jest dno. Dno deniaste. Klęska. Okropność.
Polecam się na przyszłość.
Ali.
PS: Nie życzę wena. Grafomanie się leczy. Wybacz osre słowa. Aha, Patyś listy pisze się ogólenie pochyloną czcionką. [/url]


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum Dyskusje na temat Harryego Pottera Strona Główna -> Opowiadania -> Harry Potter i Potęga Hipnozy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin