Forum Dyskusje na temat Harryego Pottera Strona Główna   Dyskusje na temat Harryego Pottera
Dyskusje na temat Harryego Pottera
 


Forum Dyskusje na temat Harryego Pottera Strona Główna -> Opowiadania -> Harry Potter i moc nakromantów * Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post  - Wysłany: Sob 22:51, 20 Maj 2006  
Łowczyni
Mugol



Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5



Ja się upominam o rozdział!
Szybko go pisz bo wykituje!
P.S. Świetnie piszesz.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Sob 23:46, 20 Maj 2006  
Emilo
Uczeń Hogwartu



Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Soul World


Kurcze blagammyyy napisz rozdzialik bo po 1 nie mam co czytac a po 2 to jest fajneeeeeeeeeeeeeeee


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 15:15, 21 Maj 2006  
Belluś
Prefekt Naczelny



Dołączył: 12 Maj 2006
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Piekła i Nieba


No zlituj się nad biednymi fanami, którzy niecierpliwie oczekują nowego rozdziału Sad Sad


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pon 22:21, 22 Maj 2006  
Atana
Mugol



Dołączył: 22 Maj 2006
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opole


superrrrrrrrrrrrrrr! naprawde mi sie podobalo! kiedy ciag dalszy?


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pon 22:51, 22 Maj 2006  
Paula...
Potomek Slytherina



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 858
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cela w Azkabanie


Oj widzę, że czas wkroczyć do akcji. Moi drodzy, niecierpliwi formownicze, zrozumcie jedno, że wasze zachowanie w stylu "Dawaj newsa" jest nietolerowanie na tym forum, autor też człowiek i musi mieć chwilę wytchnienia więc wypraszam sobie takie oto poganiania Exclamation Poza tym to odbiega od tematu i porostu będę takiego typu posty usuwać bez mrugnięcia okiem, prószę to zapamiętać, a jeżeli naprawdę tak bardzo zależy wam na rozdziale to nich jedna osoba się oto spyta i grzecznie czeka na odpowiedz, bo jeśli nie, to będziecie mieli nieprzyjemności ze mną i Ice’m/ Moder. Wredny i Czepialski Paula


i ogólnie z całym zarządem / Ice


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pon 22:54, 22 Maj 2006  
Siaba
Administrator



Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Czarne Zaginione Miasto


Paula... napisał:
Oj widzę, że czas wkroczyć do akcji. Moi drodzy, niecierpliwi formownicze, zrozumcie jedno, że wasze zachowanie w stylu "Dawaj newsa" jest nietolerowanie na tym forum, autor też człowiek i musi mieć chwilę wytchnienia więc wypraszam sobie takie oto poganiania Exclamation Poza tym to odbiega od tematu i porostu będę takiego typu posty usuwać bez mrugnięcia okiem, prószę to zapamiętać, a jeżeli naprawdę tak bardzo zależy wam na rozdziale to nich jedna osoba się oto spyta i grzecznie czeka na odpowiedz, bo jeśli nie, to będziecie mieli nieprzyjemności ze mną i Ice’m/ Moder. Wredny i Czepialski Paula


i ogólnie z całym zarządem / Ice

I zauważcie że ja sie was nie czepiam Smile Naprawdę ja im nic nie kazałam Smile Może zmyjecie ze mnie piętło podłego tyrana Smile / administaratorka Black Siaba

Siaba nie wykręcaj się, sama nam kazałaś pilnować, żeby nie było bałaganu / Ice


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział któryś... straciłam rachubę :( - Wysłany: Sob 15:09, 10 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Chłopak pobył jeszcze chwilę w zamku, po czym zabrał swoje rzeczy z pod bramy i teleportował się do domu. Nikogo nie było przy wejściu wiec poszedł do swojego pokoju, paroma ruchami ręką wszystkie rzeczy ułożyły się w szafach i komodach oraz książki i eliksiry które się nie przydały w tej wyprawie zostały odesłane na swoje miejsce. Po paru minutach, chłopak leżał w łóżku i myślał o tych dniach, Emma za to była pośrodku uwagi wszystkich osób, została wypytana o wszelkie szczegóły jednak nic nie mówiła. W Slytherinie wszyscy zastanowili się nad swoim wychowawcą jednak jeżeli Potter, który jego nienawidzi oddał mu różdżkę to musiał mieć jakieś podstawy- wszyscy tak myśleli. W niedziele Potter, teleportował się do Hogosmende po czym pomału poszedł na błonia. Był tam umówiony już z przyjaciółmi. Chodzili koło pół godziny w kółko po czym musieli wracać do szkoły bo zaczęło lać. Hermiona powiedziała że to dobrze, ponieważ będą mogli dokończyć eseje dla nauczycieli. Potter był zaskoczony, ze przez to iż wyjechał mają tyle do nadrobienia: nawet zawsze idealna Hermiona!
- no ale Harry, mówiłeś że nam Pomożesz a nie położysz się i będziesz leżał!!- wrzasnęła Hermiona gdy nie wiedziała odpowiedzi
- ale co ja wam jestem? Encyklopedia? Biedni ślizgoni muszą sami wyszukiwać tego a wy dostajecie na ręce ode mnie i jeszcze krzyczycie- powiedział zły Potter który wolał spać w fotelu niż uczyć się ( no chyba że Run)
- tak! Ale chyba możesz nam pomóc! Ron na Quidithu, Emma łazi z chłopakiem po….- tutaj się zatrzymała, zakryła ręką usta. Potter zzielenieniał , zadławił się ale potem wzruszył ramionami i dalej czytał książkę. Była już dwudziesta i przyjaciele myśleli ze chłopak już pojechał ale jakie było zdziwienie gdy do dormitorium weszła Emma trzymając się za rękę z innym gryfonem z klasy. Chłopak zbladł, dziewczyna na jego widok poczerwieniała a Hermiona pokazała znak śmierci dla niej
- hej Harry- powiedziała młoda Campbell i usiadła na obok fotelu
- cześć Emmo- powiedział Potter nie patrząc na nią
- czy coś się stało?- spytała Emi marząc aby on o niczym nie wiedział
- nie, chyba nie. Miałem nadzieje że ty mi to powiesz dlaczego wszyscy wiedzą że chodzisz z innym chłopakiem oprócz mnie- powiedział jednak to nie było pytanie, to była sugestia. Emma zbladła, przełknęła ślinę i powiedziała
- ale to nie tak jak myślisz, nie chodzę z nim tylko.. No po prostu gdy wyszłeś zaprosił mnie na spacer. No a nie wiedziałam że jeszcze przyjedziesz więc się zgodziłam. Ale nie myśl sobie że… co to, to nie!- powiedziała. Chłopak przeniósł wzrok z książki na nią
- a czy ja cokolwiek mówię? Możesz chodzić z kim chcesz i kiedy chcesz- powiedział, dziewczyna wiedziała że jest wściekły
- kochasz mnie?- spytała robiąc minkę zbitego psiaczka i pocałowała w policzek chłopaka
- może- powiedział, dziewczyna pocałowała go w drugi policzek
- no trochę tak- teraz dziewczyna pocałowała go w usta
- kocham ciebie- wyszeptał jej do ucha. Ta zachichotała ale nagle poderwała się
- wiedziałam- powiedziała i usiadła na obok fotelu. Chłopak westchną po czym powiedziało
- przykro mi, ale obowiązki lenia wzywają- powiedział po czym świstoklikiem przeniósł się do swojego domu. Spał spokojnie choć mu się zbytnio nie chciało, wiedział co jutro będzie robił: uczył się. Denerwowało go to nie miłosiernie że nie może zrobić nic nowego, chciał jeszcze porozmawiać z dyrektorem o Severusie Snape. Wiedział że to szpieg i to nawet od paru miesięcy przez wizje ale teraz chciał ostrzec. Voldemort się dowiedział już o tym i Snape albo jest szpiegiem dla Dumbledore albo Albus ufa mu ponad życie nawet swoich uczniów. To drugie było nikłe, bo on zawsze się wstawiał za młodszymi i słabszymi. Potter kolejnego ranka obudził się wcześnie, ubrał się i zszedł na śniadanie gdzie nikogo nie było oprócz skrzata który go obsłużył. Po zjedzeniu, chłopak wyruszył do biblioteki gdzie znowu uczył się starożytnych run.
Po paru dniach takiej nauki, czyli starannej i całkiem dla siebie mógł spokojnie powiedzieć że to nie jest takie trudne. Jeździł do narzeczonej co dwa dni oraz codziennie wysyłał jej kwiatki przez sowę. Dziewczyny z wszystkich domów tylko szeptały że taki chłopak to jest cud natury. Nareszcie nadszedł środek listopada, za dwa tygodnie miał się odbyć mecz Quiditha, McGonagall wyjechała do kuzynki która podobno jest umierająca. Przez to Gryfoni nie Mieli pozwolenia na trenowanie
- przecież za dwa tygodnie mecz Gryffindoru v Slytherin a my nie mieliśmy żadnych prób za to przeciwnicy mają prawie codziennie treningi i nawet na ten tydzień jest już grafik bez nas!- powiedział Ron zły, Angelina Johnson kapitanka siedziała i obgryzała ołówki. Nagle do dormitoria wszedł Harry
- cześć wszystkim, a wy nie w powietrzu?- spytał po czym przywitał się z narzyczoną w inny sposób niż z innymi
- o tak, powinniśmy być ale… Harry a nie zrobisz nam przysługi?- spytała Angelina słodko
- w jakim stylu?- spytała Emma patrząc na nią uśmiercająco
- aby twój chłopak poszedł do dyrektora i przekonał go do dania nam choć jednego dnia w tym tygodniu- powiedziała Ginny
- khym .. Khym.. A czy ja jestem kapitanem? Ty Angelino idź do niego, chcesz możemy iść razem ( tutaj dostał piorunujące spojrzenie od Emmy) do dyrektora i może cos wykombinujemy- powiedział spokojnie
- a więc chodźmy, drużyna! Na podbój dyrekcji- powiedział Ron po czym drużyna, Harry, Emma i Hermiona poszli do dyrektora
- musy świstusy- powiedział Potter
- skąd znasz hasło?- spytała Hermiona
- ja znam wszystkie hasła do szkoły- powiedział z uśmieszkiem po czym szybko poszli na górę. Harry zapukał po czym wszedł
- o witaj Harry.. No i Emma i drużyna Quiditha?- spytał dyrektor po czym ręką zachęcił do usiąścia na krzesła
- no właśnie, drużyna ma problem bo prof. McGonagall wyjechała a bez zgody pisemnej wychowawczyni nie mogą trenować na boisku. Na dodatek to oni mają za dwa tygodnie mecz z ślimakami więc powinni potrenować- powiedział Potter z uśmiechem
- no tak, widziałem grafik i zdziwiłem się że najwięcej trenują Ślizgoni Harry- powiedział dyrektor nie ukrywając rozbawienia
- na jedno wychodzi, ślimaki czy ślizgoni- rzekł Harry obojętnie, wszyscy patrzyli się na niego jak może tak spokojnie rozmawiać z dyrektorem do tego mówić dla niego po przezwiskach
- a wiec co mogę zrobić.. Jedynie to mogę dać wam podpis na następny tydzień bo jak wiecie jest już grafik- rzekł Dumbledore
- ale..- dodał po chwili- Harry może wam pomóc- powiedział dyrektor, chłopak uśmiechną się
- zgadza się pan?- spytał po chwili
- tak, oczywiście nie może to wydostać się z poza tych czterech ścian- rzekł dyrektor, Gryfoni popatrzyli na dyrektora potem na Pottera którzy patrzyli na siebie
- teraz to twój wybór czy ich ugościsz..- powiedział dyrektor
- nie wpadłem na to..- powiedział Ron który zrozumiał o co chodzi
- mamy boisko!- Powiedziała Ginny ale Angelina popatrzyła na nich
- wiecie, ja się zbytnio nie orientuje co do…
- pojedziemy do Harrego domu- powiedział Ron. Angelina nadal. Nie rozumiała jednak się zgodziła
- ale Harry, masz ich pilnować- powiedział teraz ostrożnie dyrektor
- jasne dyrektorze, czy ja kiedyś kolwiek bym ich dał dla Tomeczka?- spytał chłopak rozbawiony po czym wyczarował świstoklik
- na trzy… raz.. Dwa.. Trzy!- po czym dziesięć osób znalazło się przed wspaniałym domem. Wszyscy stanęli wryci w ziemię
- chodźcie- powiedział Ron i wszyscy pomaszerowali za Potterem. Szli chwilkę po czym ukazał im się wielki stadion. Cała drużyna otworzyła usta a Harry pokazał ręką aby szli. Angelina od razu powiedziała aby siadali na miotły po czym wzbili się w powietrz
- Harry a czy mogę iść do biblioteki?- spytała Hermiona
- tak- rzekł krótko chłopak po czym Emma i Hermiona zwiały w mgnieniu oka. Wszyscy byli szczęśliwi bo ślizgoni nie podglądali ich taktyki, boisko było większe niż w Hogwarcie i do tego nikt na nich nie patrzył oprócz Harrego. Koło dziewiętnastej Harry kazał im schodzić
- zapraszam na kolacje- powiedział chłopak po chwili. Wszyscy byli szczęśliwi bo tego akurat im teraz brakowało. Gdy weszli wszystkich zamurowało po raz kolejny. Piękny, wspaniały i duży dom, boisko i mnóstwo skrzatów
- zawołaj Hermionę i Emmę z biblioteki- powiedział Harry do jednego stworzenia a ten po chwili wrócił z dwoma złymi dziewczynami. Zjedli kolacje po czym porozmawiali chwilę. Zegar wybił dwudziestą
- przykro mi, ale muszę was odwieźć do Hogwartu!- rzekł chłopak
- ale jutro..
- tak jutro o… dwunastej przyjadę do Hogwartu, jest sobota wiec możecie cały dzień tutaj przesiedzieć- rzekł chłopak. Świstoklikiem przenieśli się pod bramę do Hogwartu po czym szli drużką do szkoły.


Gdy weszli do szkoły na nieszczęście spotkali Snape
- gdzie byliście?- spytał nauczyciel
- chcieliśmy się przewietrzyć a drużyna chwilkę polatała na miotłach- powiedział Harry i kazał innym iść. Oni odeszli a ten został z nauczycielem, ten wiedział o czym chce z nim chłopak rozmawiać wiec zaprosił go do gabinetu. Gdy usiedli nastała nieprzyjemna cisza
- a więc Potter, nie rozumiem skąd wiedziałeś że ja nie jestem śmierciożercą- powiedział zimno Snape
- wiedziałem czy nie, ale ufam dyrektorowi no i choć umiem oklumencję czasami o niej zapominam i mam wizje. Woglę w czasie mojego pobytu u Tomeczka widziałem pana minimum trzy razy i słyszałem jakie bajki pan opowiada mu a ten kretyn wieży- powiedział lekko uśmiechając się Potter
- no ty też mu powiedziałeś nieźle, Np. że zakon jest w innym kraju- rzekł Severus zimno jednak lekko się przestraszył, przecież on też krzywdził tego chłopaka i tylko dla tego aby go nie zabito
- musi pan teraz uważać- rzekł Potter po chwili, Snape popatrzył na niego rozbawiony
- on już wie że jest pan szpiegiem- dodał chłopak, teraz twarz Severusa zmieniła się gwałtownie na pełną Strachu.
- skąd on o tym wie i skąd ty o tym wiesz?- spytał Snape wstając i podchodząc do okna za biurkiem
- ja wiem z wizji a Voldemort, od Belatrix. Zwiała dla tylu aurorów,nie rozumiem jak można było do tego dopuścić- rzekł chłopak
- ach, od niej. Tak, słyszałem że uciekła dla dwóch aurorów bo reszta miała jakiś alarm. Dobrze to chyba wszystko, chyba że… a dokładnie to gdzie teraz…- nie dokończył bo rozległo się pukanie do drzwi a po chwili wszedł Dumbledore. Widząc Harrego podniósł brwi choć miał nadzieje że go tam znajdzie
- witaj Severusie, no i Harry? A czy ty nie powinieneś być z przyjaciółmi?- spytał dyrektor
- tak, to ee.. Ja już idę.. Pożegnam się z Emmą i innymi no i już zwiewam..- rzekł chłopak wstając
- nie, zaczekaj. Mam nadzieje że wszystko sobie wyjaśniliście- powiedział Dumbledore
- w pewnym sensie, właśnie pytałem gdzie był z całą drużyną Quiditha bo nie wieże że na spacerze z miotłami- rzekł zimno Snape
- eh.. No byli w domu Harrego aby móc poćwiczyć przed meczem. Ale mi chodzi o inną sprawę, a woglę chciałbym się dowiedzieć skąd Harry wiedziałeś że prof. Snape nie jest śmierciożercą
- śmierciożerca by mu nie mówił bajek- rzekł Harry lekko się uśmiechając
- można tak powiedzieć że ufam panu, a jak pan ufa profesorowi no to i ja mu ufam. A woglę nie raz widziałem w wizji jakie Voldemortowi bajki opowiadał no i widziałem go pare razy osobiście podczas moich ,, wypadów” do Tomeczka- rzekł chłopak po czym westchną
- ach tak, czyli długo o tym wiedziałeś jak mówisz ,, wypadów”- rzekł dyrektor
- ja już wcześniej się domyślałem jednak.. Nie wiedziałem czy profesor jest szpiegiem dla pana czy dla Voldemorta- powiedział chłopak całkiem obojętnie
- dobrze, to teraz odejdź a ja jeszcze porozmawiam z Severusem- rzekł dyrektor. Harry popatrzył na Snape
-niech pan pamięta co mówiłem, dowidzenia- rzekł i znikł za drzwiami. Dyrektor popatrzył na bladego Severusa i chyba zrozumiał o co mu chodzi, chwilę milczeli po czym uzgodnili iż już nie będzie chodził gdy tom będzie go wzywał. Harry poszedł szybko do dormitorium gdzie… zastał swoją narzeczoną śmiejącą się z jakimś chłopakiem z szóstej klasy. Śliczny uśmiech no i JEGO dziewczyna była już w niebo wzięta. Ron, Hermiona i Ginny zauważyli chłopaka, no i na co ten patrzy się po czym przełknęli ślinkę jednak zanim coś wymyślili chłopak znikł
- Emma!- wrzasnęli przyjaciele do niej i podbiegli
- masz przechlap, Harry tutaj przyszedł i gdy zobaczył ciebie z tym dzieciakiem to znikł- powiedziała Ginny, Emi zbladła jak ściana po czym waliła książkami o głowę
- on pewnie myśli że ja go zdradzam- zaczęła płakać- a to nie prawda, ja go kocham- mówiła w kółko
-może napiszesz do niego list?- spytała Hermiona, to była myśli. Dziewczyna poderwała papier i zaczęła pisać:
,, kochany Harry, wiem że mogłeś zobaczyć dzisiaj w pokoju wspólnym mnie z tym szóstoklasistą ale to naprawdę nie jest nic mocniejszego niż raz czy dwa rozmowa z nim. Kocham ciebie, nie zapomnij o tym. Całuje… Emma!!”
- taki list szybko wsadziła do kopert i wysłała swoją sówką którą dostała od Harrego. Gdy chłopak ja dostał tylko uśmiechną się nie znacznie i wrzucił list do kominka po czym położył się i zasną. W nocy miał koszmar w roli głównej z Voldemortem. Widział jak rzuca Cruccio na Belatrix a raz na jakiegoś mężczyznę
- Bella, jak mogłaś! Dziecko ciebie znowu pokonało? Za to zobaczysz jaka moja moc jest wielka!- wrzasną Tom, machną różdżką celując w mężczyznę i mówiąc głośno i wyraźnie
- Avada Kadavra!- po czym mężczyzna upadł, Bella wisneła przerażona i zaczęła płakać nad ciałem swojego męża. Potter się obudził zlany potem, nie mógł zrozumieć dlaczego on zabił jej męża nie ją a ona nie protestowała
- bała się- wyszeptał i postanowił zapomnieć o tym, za to w głowie miał drugą myśl o nazwie ,, Emma”. Wiedział że on sam nie jest taki jakiego sobie wymarzyła, nie śmieje się często a jak to robi to można ujrzeć kpinę. Do tego nie ma go przy niej na lekcjach i po nich a jak jest to zamiast pobyć we dwoje odrabiają lekcje. Chłopak umył się, ubrał i dopiero spojrzał na zegarek. Było za dziesięć dwunasta a na południe miał jechać zabrać drużynę Quiditha Gryffindoru. Zszedł na dół i kazał przygotować na piąta obiad dla dziesięciu osób po czym teleportacja przeniósł się do Hogosmende. Przeszedł się chwilę drużką do Hogwartu, a gdy dotarł zobaczył na zegarku że jest już dziesięć minut spóźniony. Szybkim krokiem udał się do dormitorium gdzie wszyscy czekali
- sorry ale zaspałem- powiedział od wejścia. Angelina odetchnęła jak i cała drużyna. Emma i Hermiona stały obok patrząc na smutnego (?!?) chłopaka
- a więc tak, łapiemy wszyscy na trzy świstoklik. Mówię o piątej jest obiad, już kazałem zrobić- powiedział po czym dziesięć osób złapało stary kubek i przeniosło się na stadion. Drużyna poderwała się w powietrze, Hermiona pobiegła do biblioteki a Harry i Emma stanęli na trybunach i przyglądali się próbom
- Harry..- Zaczęła po chwili niewinnym głosem
-Hymm..- to była odpowiedź chłopaka który wiedział że dziewczyna chce o tym rozmawiać co się stało wczoraj
- kochasz mnie?- spytała cicho, chłopak spojrzał na nią rozbawiony
- wiesz.. Można to przeanalizować łatwo. Jeżeli 99% kocham ciebie i 1% jestem zazdrosny o ciebie to wychodzi że 100% denerwuje się gdy ktoś kolwiek tym bardziej chłopak, gada i śmieje się z tobą. Ale wychodzi ze ciebie kocha- rzekł chłopak patrząc na swojego przyjaciela który grał przy bramce
- ja ciebie i tak mocniej kocham czy tego chcesz czy nie- powiedziała tryumfalnie
- phi.. I temu uganiasz się za młodszymi chłopakami?- spytał cynicznie by ja podpuścić
- to nie tak, mówiłam ci. Ten młodocian zaprosił mnie na spacer a potem cały czas się do mnie uśmiecha- powiedziała zła
- ach, czyli mam go zlać. Już się robi- powiedział wnerwiony, Emma zachichotała
-nie wiedziałam że z ciebie taki zazdrośnik- powiedziała mu w ucho
- nie jestem zazdrosny tylko ostrożny- powiedział po czym zobaczył że powinni iść już na obiad. Wszyscy zgrzani wrócili na ziemię i śpiewając coś zajęli się objadaniem Harrego z wszelkiego jedzenia. Hermiona jadła i czytała a Emma patrzyła się rozmarzona na narzeczonego. Nagle przyleciała sowa
- o to do mnie- rzekł Harry uśmiechając się. Podszedł do sowy i wziął list
,, Harry, jak najszybciej sprowadź gryfonów do szkoły bo prof. McGonagall wróciła ale zadowolona nie jest z tego że nie może znaleźć drużyny oraz dwóch dziewczyn. Radzę się pośpieszyć bo biedny Newill niedługo dostanie ataku serca
Przyjaciel
Albus Dumbledore “
- Harry zachichotał- musicie jechać ponieważ wasza wychowawczyni wróciła i jest wściekła że was nie może znaleźć- rzekł chłopak. Drużyna powstała natychmiast i zaczęła szukać swoich rzeczy, Hermiona wzięła nowych pare książek a Emma zajęła się całowaniem narzeczonego. Po pięciu minutach byli na błoniach rozmawiając o wszystkich ale o niczym. Nagle wybiegła McGonagall czerwona, blady Snape i rozbawiony Dumbledore
- GDZIE ŻEŚCIE BYLI?- wywrzeszczała kobieta
- pani profesor, to moja wina. Ja ich ,,porwałem” na długi spacer aby pomóc w taktyce do Quiditha. A miotły wzięli aby móc je udoskonalić- powiedział Potter, wszyscy spojrzeli na niego. Nie bał się obstawy ani szlabanów, eh.. Nie mógł ich dostać
- a czy nie powinieneś pierwszo spytać się o pozwolenie?- spytała Minerwa już uspokojona
- eh.. Pani nie było a spacer w nocy to nie za dobry pomysł- rzekł chłopak z uśmiechem
- jutro też jest dzień, panie Potter. A ja jak widzę nadal przesiaduje pan w szkole cale dnie- powiedziała dumnie
- tylko wieczory- poprawił chłopak, wszyscy zachichotali

-------------------------------------------------
BARDZO przepraszam za to że nie dodawałam rozdziałów ale to koniec roku a ja mam dużo pracy przez to iż muszę uczyć sie jeszcze języka angielskiego za główny a nie polskiego
----------------------------------------------------
Piszcie mi numery GG albo e-maile a napiszę wam gdy dodam rozdzialik
---------------------------------------------------
Bardzo dziękuję za liczne komentarze Smile Wiem że mam dla kogo pisać Smile
----------------------------------------------------
ALBO - dodam odrazu kolejny rozdział Very HappyVery Happy



- dobrze panie Potter, może pan wracać do domu bo jak się nie mylę a zapewniam że tego nie robie ma pan jutro ciężki dzień jak codzie gdy przychodzę do dormitorium- powiedziała zła nauczycielka
- i to jak trudny, muszę iść spać, potem zjeść, znowu iść spać, obiad, spanie a potem chwilę na runy, kolacja, spanie- rzekł a wszyscy zaczęli się śmiać oprócz Minerwy i Dumbledore choć ten drugi miał szczęśliwe ogniki w oczach.
- dobrze, Potter do domu a wy do mojego gabinetu. Drużyna oczywiście- powiedziała z lekkim uśmiechem. Ci zrozumieli o co chodzi. Kolejne dni mijały podobnie, Miverva zauważyła że młodzież wychodzi o tej samej porze i wraca na kolacje albo po niej lecz nic nie je. Zawsze był z nimi Potter ale albo tylko odprowadzał ich do wejścia albo woglę przy zakazanym lesie świstoklikiem przenosił się do swojego zamku. Był właśnie piątek, przeddzień Meczu Slytherin- Gryffindor
- dzisiaj jest ostatni trening, ślimaki nie wiedzą że ćwiczyliśmy regularnie przez co mamy większy plus. Jesteśmy przygotowani, ułożeni i każdy wie jaki jest jego cel a naszym wspólnym jest zdobycie przewagi minimum stoma punktami. Zrozumiano drużyna?- spytała Angelina Johnson kapitan Gryffindoru. Wszyscy tylko mruknęli przerażeni po czym wzbili się w niebo. Latali zgranie jak na wszystkich a Ginny codziennie łapała znicza w pół godziny. Po obiedzie podziękowali Harremu za udostępnienie boiska i zjedzenie mnóstwa jedzenie, jak dodał Ron przełykając ziemniaki. Następnego dnia drużyna wstała o szóstej rano. Harry pod peleryną przyszedł o piątej i zbudził wszystkich. Musiał jednak najpierw wytłumaczyć Snapeowi na którego wpadł pod peleryna jednak nietoperz nie mógł mu skonfiskować nic bo nie był uczniem szkoły. Harry obudził wszystkich zawodników i kazał im iść pod zimne prysznice. Po dziesięciu minutach, wszyscy zziębnięci
- do cholery, Potter, co ty sobie wyobrażasz? Żeby straszyć wszystkich i wsadzać pod prysznic w piżamie?- spytała Angelina
- właśnie, ubierać Się w stroje. Jak moja drużyna, to moja drużyna. Choć kapitanem nie jestem ale obawiam się że nie możecie mi się sprzeciwić bo w innym razie trzepnę w was takimi zaklęciami że w sekundę będziecie na boisku i to w tych koszulkach- rzekł Harry z nutką rozbawienia. Nikt nie chciał zadzierać więc po kolejnych paru minutach byli już na dworze
- a więc teraz, dziewczyny robią przysiady a chłopcy pompki- rzekł chłopak. Wszyscy wytrzeszczyli oczy na niego
- kara? ok. piętnaście litrów zimnej wody na raz!- rzekł chłopak z morderczym wzrokiem. Nikt nie ryzykował więc robili co im kazał, co chwilę zmieniał zadania. Koło siódmej trzydzieści w oknach stała McGonagall, Snape, Dumbledore oraz cała kadra pedagogiczna. Patrzyli jak Harry daje rozkazy a ci przerażeni wykonują je natychmiast
- nie wiadomo co ma być karą…- powiedziała Minerva rozbawiona całą sytuacją ale po chwili się przekonała. Pałkarz się zbuntował i zaczął klnąć na chłopaka ostro, nauczyciele stali jak wryci że Potter się śmiał
- a więc kochany pałkarzu, ja dotrzymuję słowa- rzekł chłopak i nad chłopakiem pojawił się baniak lodowatej wody który oblał go dookoła. Drużyna natychmiast wzięła się do pracy jak i pałkarz. Nauczyciele stali wryci w ziemię
- a więc Severusie, chyba Potter zajął twoje miejsce w klasyfikacji postrachów Hogwartu- rzekła Minerva rozbawiona
- ha ha ha.. Moim zdaniem to nie wszystko co Potter im dzisiaj jeszcze będzie kazał robić- rzekł z kpinnym uśmiechem. Jednak zgadł, po pół godziny dziewczyny miały od wejścia do zakazanego lasu przebiec całą drogę bez zatrzymania a chłopcy od zakazanego lasu do boiska. Do tego sprintem i góra trzy minuty. Dopiero po dziesiątym razie udało im się wyrobić z czasem a nauczyciele stali dalej oniemieli. Koło siódmej Harry rzekł
- dobrze, wspaniale. To teraz na miotły i dwadzieścia kółeczek na około boiska- rzekł. To było łatwiejsze wiec wzbili się w sekundę ku niebu. Potter wypuścił kafle i tłuczku ale znicza nie. Wtedy wyciągną ręką i coś mówił a sześć piłek było pod jego władaniem. Każda poleciała na kogoś, niektórzy zaczęli wiszczeć inni wiedzieli że to chłopak ich trenuje. Wychowawczyni zbladła gdy zobaczyła że jej ścigająca spada z miotły, Potter pomachał tylko nie dowierzając głową i coś burkną przez co Ginny zatrzymała się pięć centymetrów przed ziemią z ulgą. Wszyscy odetchnęli a po chwili wszystkie piłki były już w koszu. Właśnie Mieli iść na śniadanie jednak chłopak ich zatrzymał. Ci spojrzeli na niego wykończeni, zmarnowani i przerażeni
- nie, na DZISIAJ koniec. Teraz macie mi nie jeść NIC ciężko strawnego i do tego pić jedynie wodę. Jeżeli ktoś złamie polecenie na czole do końca dnia będzie miał napis ,, żarłok”. Zrozumiane?- spytał przy czym machną ręką aby zatwierdzić zaklęcie. Ron udawał że płacze, inni wzrokowo zabijali Pottera zadowolonego z siebie. Gdy weszli zobaczyli nauczycieli z otwartymi ustami i rozszerzonymi oczami
- i nikt mu nie przerwał?- spytała Ginny wściekła
- on nas obudził o czwartej ( piątej- poprawił Harry) kazał nam biegać, skakać, bić się, robić przysiady, pompki, słony. Prawie nas nie zabił tymi tłuczkami i kaflami a nikt nic nie zrobił?- spytała Angelina
- panno Johnson, jest pani kapitanem! To pani powinna rządzić ale jak pani wolała spać!- rzekł Potter oburzony na niby
- ty nas po prostu… oszołomiłeś… zagroziłeś- powiedział Ron
-ja? Nie mieszajcie w to mnie! Ja tu haruje całą noc aby mieć plan, wykuwam wszystkie zaklęcia aby nic się nie stało na meczu! Próbuję wam pomóc w swój sposób a tu oskarżenia jedynie słyszę!- powiedział teraz wściekły
- no Potter, właśnie prof. McGonagall mówiła że chcesz zająć moje miejsce- rzekł Snape
- serio? Chyba niedługo to nastąpi bo jak NIE wygrają to jutro o czwartej będzie pobudka- rzekł chłopak, młodzież nie na żarty się przeraziła groźbą. Chcieli wiać ale ich zatrzymał
- zrozumiano?- spytał A oni tylko przełknęli głośno ślinę i pobiegli z wrzaskiem do wielkiej sali. Chłopak opowiedział dla nauczycieli w drodze do jadalni o całym zdarzeniu. Minerva była szczęśliwa a Snape oburzony. Gdy chłopak wszedł wszyscy zamarli co oznaczało że Gryfoni się pochwalili. Drużyna się chowała za innych na jego widok ale ten i tak uśmiechał się do nich kpinnie i pokazał im gest na czoło gdy chcieli dobrać się do kurczaka. Jęknęli tylko i musieli zaspokoić głód zwykłą owsianką. Pięć minut później Potter wstał i powiedział, Gryffindor, oczywiście drużyna ma być za dwie minuty w pokoju wspólnej!- wrzasną do stołu, ci tylko jęknęli i sprintem wylecieli. Dwie minuty? Pytali sami siebie ale co mogli zrobić. W wielkiej sali wszyscy szeptali np. od kiedy Potter jest kapitanem? Czemu się go tak słuchają? Harry jednak przedstawił niepowtarzalny widok gdy wszyscy weszli
- a oto prezenty za wyczerpujący trening- i pokazał na siedem błyskawic 20004, miótł najnowszych których jeszcze nie wprowadzono w wielkiej Brytanii. Do tego leżało tam siedem strojów w barach Gryffindoru. Dwie pałki czerwone oraz złote rękawice dla Rona. Wszyscy stanęli jak osłupieni
- Harry!- wrzasnęła Angelina pierwszy raz od dawna po imieniu
- stary, to są błyskawice. Na świecie ich jest tylko osiem! Tutaj jest siedem!- krzykną Ronald
- ósmą mam ja na wszelki wypadek- pokazał na swoją miotłę z którą stał pod pachą. Wszyscy rzucili się na swoje rzeczy a po godzinie przebrani w nowe wspaniałe stroje, z miotłami i innymi sprzętami dodatkowymi pobiegli do szatni. Była dziewiąta ale jeszcze trzeba było ustalić plan. Angelina nie znała tej miotły wiec powiedziała
- czy ktoś mi powie, coś o tych miotłach?- wszystkich zatkało. Nie wiedzieć o nich, phi.. Kapitan
- a wiec kapitanie, to są Błyskawice 2004, najnowsze miotły. Mają przyspieszenie do 230 Km na sekundę i do tego awaryjne hamowanie przez co w sekundę stoisz. Są tak wygodne że można latać i latać a nie czuć zmęczenia. Na świecie jest ich osiem i my mamy te osiem! Kobieto, dziewczyno! Nie widziałaś Proroka? Nawet w żonglerze pisało! W wszystkich gazetach!- krzykną oburzony Ronald. Wszyscy spojrzeli na Pottera który uśmiechał się wesoło
- jak je zdobyłeś?- spytała Ginny
- kupiłem, można tak powiedzieć dostałem list swojego starego. Mówił w nim abym pomógł wam mieć puchar co roku gdy będę w szkole itp. Temu że jestem dobrym synkiem spełniam jego wymagania- rzekł chłopak z nutką kpiny
- nie ma co, wydałeś miliony- rzekł pałkarz oziębiony dzisiaj rano
- nie bójcie się, gdybym chciał to i tak nie opróżnię swojej skrytki w Gringocie- rzekł smutno. Rozmawiali jeszcze przez piętnaście minut kiedy do szatni weszła McGonagall
- macie ślizgonom pokazać kto rządziiii….- powiedziała gdy zobaczyła identyczne miotły, stroje oraz sprzęt. Zamrugała i wyszła bez słowa. Uśmiechnęła się za drzwiami i poszybowała do mikrofonu przy którym już zebrał się tłum śpiewając i mówiąc kawały. Uczniowie przyszli na ten mecz szybciej niż trzeba było aby zająć dobre miejsca. Harry wyszedł z miotłą pod pachą z szatni minutę przed zaczęciem się meczu
- dzisiejszy mecz odbędzie się pomiędzy Slytherinem w składzie: Draco Malfoy, Vincent Goyle, Gregor Crab, Michael Derrick , Dean Warrington, Marcus Flint, Wiktor Bole. Wszyscy mają błyskawice 2000 ufundowane w tamtym roku przez pana Lucjusza Malfoya!- powiedział Dean Thomson, komentator meczu Quiditha
-a teraz Gryffindor w składzie: Ginny Wesley, Ronald Wesley, Angelina Johnson, Alicja Spineet, Michale McCormac, Katie Bell, John Pattinson. Wszyscy mają błyskawice… 20004?- spytał komentator, wszyscy zamilkli na stadionie
- ufundowane przez, hemem.. Dziwne bo napisane jest że przez Hucwontów- powiedział bardziej do siebie niż do innych. Nie którzy wiedzieli o kogo chodzi, inni patrzyli na Gryffindor. Malfoy stał i tupał nogą ze złości gdy Gryfoni wyszli w nowych miotłach i szatach. McGonagall patrzyła na nich oniemiała a dyrektor na Harrego szczęśliwego jednak nie uśmiechającego się. Co chwilę patrzył w niebo albo na zakazany las jednak nic nie widział. Remus Lupin, jeden z pomocników aurorów siedział jak na szpilach. Hucwontów? O co biegaa.. POTTER!- pomyślał- ale skąd pomysł z tym wszystkim? Nikt mu nie odpowiedział. Uczniowie którzy wiedzieli o czterech rozbrajakach patrzyli na Remusa z uśmiechem który mówił że to nie on. W końcu zaczął się mecz, drużyna na nowych miotłach wzbiła się w niebo. Ron nie puszczał goli dla Slytherinu w przeciwieństwie do Flinta. Po dziesięciu minutach Gryffindor prowadził sto dziesięć do zera gdy Potter wrzasną
- STOOPP!- na całe boisko. Pokazał na zakazany las, około dwustu śmierciożerców wychodziło z niego w ciemnych szatach. Uczniowie zaczęli wiszczeć, obie drużyny stanęły na ziemi
- wszyscy maja natychmiast się udać na drugą stronę boiska. Biegiem a nikomu nie stanie się krzywda!- wrzasną Potter jakby był dyrektorem. Jednak nikt teraz nie miał mu za złe tego, uczniowie zrobili co im kazał a nauczyciele obstawili ich dookoła. Potter wyszedł jednak z kręgu i zaczął kierować się do śmierciożerców
- Potter! To nie czas na….
- dziękuję za ostrzeżenie- przerwał Potter i dalej szedł jak na spacer w stronę Voldemorta. Wszyscy zamilkli gdy śmierciożercy w lekkich pokłonach odsuwali się robiąc drogę dla Voldemorta. Uczniowie zbladli jak i nauczyciele gdy czarny pan wyjął różdżkę jednak trzymał ją w dół. Potter nie był mu dłużny i zrobił to samo
- no Potter, a ja myślałem że nie stać ciebie już na odrobinę odwagi- rzekł zły
- źle myślałeś, Tom, źle. Powiedz czego chcesz- rzekł chłopak spokojnie, nikt nie słyszał o czym mówią
- chcę, abyś wstąpił w moje szeregi jednak nie jako mój poddany tylko drugi czarny pan- rzekł Voldemort. Potter wybuchnął śmiechem, śmierciożercy patrzyli na niego jak na idiotę a uczniowie podziwiali go
- Tomie, starzejesz się- powiedział chłopak w śmiechu. Najgorszy czarnoksiężnik pod słońcem ze złościł się, skierował swoją różdżkę na chłopaka który kpinnie się uśmiechną. Za nim pojawił się z nikąd Dumbledore i zakon feniksa

-----------------------------------------------
CHoć troche zadowoliłam was??


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział ... KOLEJNY :D:D - Wysłany: Sob 15:24, 10 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


- no widzę Harry że mój plan działa, zabijemy razem więcej osób niż przypuszczałeś- rzekł z sarkazmem
- jasne Tomeczku- rzekł chłopak i staną obok Toma
- czy ja jestem do tego kretyna podobny?- spytał Aurorkę która stała najbliżej. Voldemort się zezłościł a wszyscy wiedzieli że chłopak kpił sobie z nich. Po chwili Tomeczek wyciągną różdżkę i bez słowa rzucił na chłopaka zaklęcie, ten tylko pomachał głową z niedowierzaniem i wyją lekko rękę szeptając pod nosem zaklęcie. Cruccio od Voldemorta znikło
- nie masz czelności nawet zaatakować mnie uprzedzając, ale to nic. Wiedziałem dawno że spadłeś do poziomu.. Heh… czarno maga- powiedział chłopak poważnie
-Zgódź się a będziesz nieśmiertelny, nie pokonany i najwyższy razem ze mną- powiedział Voldemort, dopiero wszyscy wiedzieli o co chodzi
- widziałeś proroka?- spytał Potter a gdy tom machną głową dodał- już mnie tobą naznaczyli- dodał po czym razem z Voldemortem zaczęli się śmiać. Podał mu rękę, Dumbledore zbladł. Remus który stał obok, machał głową z niedowierzaniem. Tom podał swoją ręką wtedy Harry powiedział
- ja Harry, James Potter przysięgam że nigdy przenigdy nie przyłączę się do ciebie Tomie Riddlu zwany Lordem Voldemortem- rzekł, Remus i dyrektor uśmiechnęli się jak i inni. Złote płomienie obwiązały ich jednak Voldemort machną różdżką przez co znikły.
- tak pogrywasz? To ja nie mam wyboru i muszę ciebie zabić- powiedział z widocznie udawanym smutkiem
- zapraszam do walki jak tak- rzekł chłopak spokojnie, stanęli naprzeciwko siebie. Harry machną głową po czym obaj się odwrócili od siebie. Śmierciożercy patrzyli jak ich pan coś szepcze, a Aurorzy widzieli jak Potter się mocno skupia nad czymś. W końcu z chłopaka dłoni wyemitowało czarno- białe światło które okrążyło dwóch mężczyzn dając pole anty-teleportacyjne. Tarcza ta miała także uchronić obu przed zaklęciami z zewnątrz. Wszyscy stali przerażeni gdy obaj wyciągnęli na siebie różdżki. Stykały się prawie z sobą końcami. Voldemort rzucił Cruccio a Potter Tormene. Rozpoczęło się piekło, strzelali w siebie wszystkimi zaklęciami jakie znali. Dawno już nie Mieli różdżek obaj. Śmierciożercy pierwszy raz widzieli jak ktoś kolwiek tak długo wytrzymał z Lordem w walce. Aurorzy stali wryci w ziemię że chłopak spokojnie stoi i rzuca zaklęcia jak na jakiegoś kolegę. W końcu Potter miał dość
- TOMIE!- wrzasną na całe boisko. Wszyscy zamilkli
- JA MAM DOŚĆ! Jesteś nie wyuczonym dorosłym! Nie umiesz rzucać zaklęć na dzieciaka!- wrzasną i uśmiechną się kpinnie
- tak? A więc zobaczymy… Cruccio! Tormena! Zaklęcie noży!- wrzasną na raz
- Protego! Tormena! Avergo!- wrzasną chłopak i trzy zaklęcia wojowały z przeciwnikami
- proszę ciebie, zacznij walczyć- powiedział Harry, wszyscy stali oniemieli gdy ten zaczął się śmiać
- mam propozycję, ty znikniesz z tąd a ja.. Hymm.. Nikomu nic się nie stanie- rzekł chłopak
- Cruccio!- wrzasną Tom
-A jednak nie zgadzasz się, Tormena!- krzykną chłopak a po chwili usłyszał krzyk Toma
- ty przeklęty bachorze! Pokaże ci jak się żyje!- wrzasną
- Avada Kadavra!- Dodał po chwili. Wszyscy zamarli, a chłopak zbladł. Skoncentrował się jednak nie dał rady rzucić zaklęcia- żadnego, przez co zaklęcie trafiło w chłopaka. Wszyscy zamarli. Nikt nic nie mówił, nie szeptał. Jednak.. Harry wstał
- Tomie, jak widzisz ty nie jesteś tą osobą która może mnie zabić- rzekł. Machną ręką a Voldemort znikł razem z śmierciożercami. Gdy tylko wszyscy znikli, Potter zemdlał na trawę. Wszyscy podbiegli do niego, chłopak leżał twarzą ku niebu z lekkim uśmiechem i w ręku trzymanej różdżce której nie miał przecież przed chwilą. Uczniowie podbiegli przeciskając się przez aurorów a gdy Emma, Hermiona, Ginny, Ron, Newill i luna zobaczyli chłopaka zbledli po czym zaczęli krzyczeć i rzucać się na chłopaka. Nikt nie odrywał ich od niego, wiedzieli że to przyjaciele nad przyjaciółmi. Nagle Harry krzykną
- czy ktoś mi w końcu pomoże!?- wszyscy stanęli żywcem wzięci w ziemię
- no co? Umarłego nie widzieliście? Boże, co za odwaga chyba żaden z aurorów nie był w Gryffindorze! Kto by pierwszo nie sprawdził mi tętna zanim zaczęła się żałoba?- krzyczał z lekkim rozbawieniem ale i powagą. Aurorzy się zaczerwienili ale patrzyli na te zielone oczy pełne … smutku? Nikt nic nie chciał mówić, gdyby nie Potter mogli by stać tak wiecznie
- no co? MECZ!- wrzasną, wszyscy przyjęli tą wiadomość dość zabawnie bo zaczęli krzyczeć ,, Ole Ole Ole Ole Gryffindor/ Slytherin wygra!” Harry usiadł na trybuny i zaczął sam sobie leczyć rany na co patrzyli nauczyciele zdziwieni. Nagle chłopak poczuł ból w ręce. Zdjął koszulkę a tam była… blizna w kształcie krzyża która krwawiła. Osoby siedzące niedaleko pisnęły a chłopak przyłożył rękę i jakiś eliksir do znaku po czym ten zaczął mniej krwawić jednak nie przestawało. Chłopak paroma zaklęciami zakrył bliznę choć czuł stróżki krwi która leciała mu po palcach u rąk. Długo nie czekał, po piętnastu minutach 310 do 50 wygrał Gryffindor. Jednak gdy wszyscy się rozchodzili Potter znikł. Snape, McGonagall, Black, Lupin, Werberg, Dumbledore, Grenger, Wesleyowie i Longbottom z Lovegood szukali go wszędzie. W końcu znaleźli klnącego w łazience dla prefektów, mówiącym dziwne zaklęcia albo wmasowując eliksiry. Patrzyli na to z nie lada zdziwieniem ale po pięciu minutach blizna zahamowała wypływ krwii z chłopaka ręki i została tylko cienka blizna
- to było na pewno zaklęcie dwóch noży- warkną do siebie bo nie wiedział że ktoś go obserwuje
- idiota jeden, używać tego! Phi.. Gorzej nie mógł spaść. Już widzę jego minę gdy wrócił i zobaczył bladych poddanych- dodał po chwili.



- walnięty kretyn.. Już mu pokaże następnym razem.. Ja już mu porachuje kości..- warczał cały czas na Toma który był setki kilometrów od niego i wrzeszczał na poddanych i rzucał Cruccio szybsze i mocniejsze niż zawsze.
- bydlak.. Kretyn.. Wredota.. Idiota.. Mięczak.. Głupek.. Nie dorównuje do nikogo w idiotyzmie.. - w łazience klną Potter
- nienawidzę ciebie… a myślałeś że do ciebie dołączę.. Kretyn.. - dalej mówił, nagle ramię znowu zaczęło krwawić
- nie no ja go zabije! Ile on potrafi?- spytał chłopak sam siebie, nikt nic nie mówił choć patrzyli jak znowu coś szepcze ale nic się nie zmienia. Po minucie tak się wnerwił że postanowił dać temu swój rozwój. Emma zachichotała, wzięła go za rękę i coś poszeptała przez co ręka się zaszyła sama sobie a krew przestała lecieć. Patrzyła na niego dumna a on na nią wściekły
- nie Martw się i tak wiem ze to zaklęcie umiesz lepiej tylko gdy a) wstaniesz o ósmej nie czwartej b) zjesz cokolwiek c) skończysz klnąć d) skończysz z Tomem e) przestaniesz się denerwować f) WYGRAŁEŚ!- powiedziała kręcąc głową z niedowierzaniem
- nie denerwuje się , nie klnę, jestem spokojny i nie jestem głodny i śpiący i … zostaw moja rękę w spokoju. I tak Voldemort już mi się dobrał do skóry i jak za minutę nie zemdleje to będzie szczęście- rzekł i zaczął znowu coś szeptać machając rękoma
- Harry! Przestań w końcu! Użalasz się nad sobą a w dormitorium jest zabawa! Angelina kazała mi ciebie przyprowadzić!- powiedział Ronald lekko zdenerwowany, chłopak spojrzał na niego wściekły
- ja wracam do chałupy!- powiedział i wściekły lekko biegnąc szedł w stronę wyjścia
- ale wygraliśmy!- powiedziała Hermiona. Machnęła głową a Ron i Emma złapali Pottera za rękę ona grożąc różdżką mu nad głową kazała iść a Ginny śmiała się. Potter warkną aby go puścili ale ci ani nic więc
- a macie- wrzasną i położył jednym ruchem palca Emmę, Hermi i Rona na posadce. Ci byli źli a Emma się rozpłakała i powiedziała że chłopak niegdzie z nią nie chodzi. Nauczyciele zaczęli chichotać bo wiedzieli że to na udawanie. Hermiona i Ron zobaczyli jak Harry obejmuję narzeczoną delikatnie i całuję ją w usta
- no już dobrze, jutro zabiorę ciebie do jakiejś kawiarni i…- dziewczyna mocniej zaczęła płakać
- dobrze, to pójdziemy do dyskoteki ale przestań płakać- mówił ale ta mocniej płakała. Spojrzał na nią zdziwiony
- to pójdziemy na zakupy… do mugolskich sklepów… do jakiś barów… do biblioteki.. Do.. Gdzie chcesz!- mówił aby przestała płakać, nauczyciele stali jak osłupieni. Ona tak na niego działa czy coś mu nie tak w głowie? Pytali sami siebie wszyscy
- chcę iść na tą imprezę w wieży Gryffindoru- powiedziała i nagle przestała płakać
- ale ja jestem zmęczony! Nie rozumiesz?!- spytał lekko podniesionym głosem
- ALE JA NIE MAM PARTKNERA NA TĄ IMPREZE!- wrzasnęła i upadła na podłogę histeryzując ją tak że trzy inne domy od Gryfońskiego przybiegły patrząc na szaloną dziewczynę
- co jej jest? Ktoś jej coś zrobił? O co biega? Kto wie co jej się stało?- to były pytania tłumu. Harry stanął nad nią i tupał nogą w końcu ta znowu zaczęła płakać i krzyczeć że on jej nie kocha, że on ja zdradza albo że go nie interesuje jej życie. Chłopak staną opierając się o ściane i patrzył na tą swoją histeryczkę
- pojedziemy jutro do dyskoteki, sklepów jakich sobie tylko wymarzysz! Gdzie chcesz ale jutro!- krzykna w końcu zrozpaczony. Wszystkie dziewczyny rozmarzyły się ale tej się to nie podobało
- JA NIE CHCE! JA CHCE DZISIAJ!- krzyknęła mu prosto w twarz
- dziewczyno, on chce ciebie zabrać do sklepów a ty jęczysz?- spytała jedna z ślizgonek
- ja chcę iść na imprezę- krzyknęła Emma
- zabiorę ciebie nawet do .. Hiszpanii na imprezę.. Jutro- powiedział. Wszyscy spojrzeli na niego
-nie chce! Ja chcę do wieży Gryffindoru z tobą i dzisiaj!- krzyknęła i zaczęła go bić po klatce piersiowej pięściami ale ten stał i się przyglądał się uważnie- nie udawała to było pewne!
- już dobrze, chodź!- Krzykna gdy dziewczyna zaczynała nową parodie scenek. Po tych słowach uśmiechnęła się jak gdyby nic i powiedziała spokojnie już
- a wiec leź a nie się obijasz- po czym poszli. Wszyscy stali jak wryci w ziemię iż ona tak umie go przekonać do wszystkiego. W wieży na jego widok zrobiło się cicho a potem z nikąd wyskoczyła Angelina z gratulacjami. Do tego został mianowany trenerem drużyny przez co Ron gdy tylko Johnson to powiedziała zaczął na niby płakać
- a więc drużyna ubierać się i na dwór!- wrzasną wtedy. Wszyscy zamarli
- ale od jutra Potter- dodała przez co wszystkim ulżyło
- macie szczęście, bo wstaje bardzooo wcześnie- zakończył chłopak. Drużyna zbladła ale po chwili atmosfera się wyluzowała. Potter usiadł na fotelu jedząc cukierki i patrząc jak Emi tańczy z jakimś blondasem podobnym do.. Malfoy? Nie ale on tutaj nie mógł przyjść chyba że ktoś go zaprosił! To on! I właśnie dopiera się do mojej dziewczyny.. Kładzie jej ręce na biodrach! O nie!- myślał chłopak, nagle zobaczył jak Draco zbliża się do niej bliżej i jeszcze bardziej. A ona się nie oddala, jej usta dotykają prawie jego ale wtedy dziewczyna walnęła go Po policzku, Malfoy złapał ja za rękę w mocnym uścisku. Wszyscy zamilkli a do akcji wkroczył Potter
- puść ją- powiedział spokojnie jednak to był pozór
- na pewno nie! Tak to krzyczała że to ty ja zdradzasz a to jest wręcz na odwrót- powiedział blondas
- to nie prawda- powiedziała Emma przerażona bo już nie raz była taka sytuacja
- odsuń się Emmo, chyba muszę porozmawiać z kolegą- rzekł i popatrzył wściekły na narzyczoną która lekko oddaliła się. Harry podszedł do Malfoya i prawą sierpową walną chłopaka w twarz
- to było za dotykanie MOJEJ narzeczonej!- warkną, uderzył chłopaka drugi raz
- to za kłamstwo!- walna go trzeci raz
- a to za to że ją ścisnąłeś za rękę- walną go czwarty raz
- a to za to że wszedłeś do dormitorium Gryffindoru i za to że chodzisz po ziemi- rzekł chłopak po czym za kaftany wyrzucił Malfoya za obraz grubej damy która zaczęła klaskać rękoma. Potter usiadł na fotelu i machnięciem ręki znowu zaczęła grać muzyka. Emma usiadła mu na kolanach i zaczęła się łasić jak kotka. Ten jednak udawał że nie jest zainteresowany ją więc patrzył na inne dziewczyny które były ładne, chude i włosy nim powiewały w rytm muzyki. Emma teraz była wściekła więc też odeszła i zaczęła tańczyć z jakimś chłopakiem. Potter wstał i podszedł do ładnej szóstoklasistki która była uradowana gdy zaczął z nią tańczyć
- mi mówił że jest zmęczony- powiedziała Emi dla Ginny szeptem. Wtedy ktoś głośno powiedziała- oto piosenka dla najładniejszej, najmądrzejszej i najukochańszej i do tego mojej dziewczyny- było to Potter po czym zaczęła lecieć jego piosenka ,, kochaj mnie”. Chłopak poprosił ja do tańca i przetańczyli całą piosenkę a na koniec pocałowali się namiętnie. Potańczyli jeszcze chwilę kiedy w końcu weszła połowa kadry pedagogicznej
- Pierwsze, wszyscy spać! Drugie Potter, Campbell do mnie!- warknęła rozbawiona McGonagall
- oj.. Niech pani sobie mnie powiesi ale niech pani da się bawić innym! Dzisiaj wielki dzień dla Gryffindoru jak i dla mnie- powiedział chłopak spokojnie ale lekko tez zadowolony
- dobrze, możecie się bawić ale ty do mojego gabinetu- powiedziała przy czym Snape prychną. Emma chciała iść ale powiedział jej aby się bawiła. Chłopak po chwili zjawił się w gabinecie byłej wychowawczyni
-a więc co to miało znaczyć?- spytała groźnie i pokazała na czerwonego ze wściekłości i sinego od siniaków Malfoya
-nic, normalna bójka męska- powiedział Potter spokojnie jak gdyby nigdy nic
- ale w jakim celu?- dopytał Snape zdenerwowany
- za to że jest w szkole, za to że chodzi, za to że dotykał moją narzeczoną i za to że przez niego ma siniaka na nadgarstku- wyrecytował chłopak zgodnie z prawdą bardzo spokojnym głosem jednak lekko rozbawionym
- acha- na tyle było stać zaczynającą się śmiać Minerve
- a więc masz szlaban…- Potter zaczął się śmiać
- ja? Pan chyba zapomniał już że nie jestem uczniem tej placówki- powiedział w śmiechu. Snape coś burkną po czym wszyscy wyszli z gabinetu. Potter udał się do dormitorium
- jeżeli kto kolwiek, komu kolwiek będzie się narzucał z innego domu to powiadomcie mnie natychmiast- powiedział od wejścia przez co wszyscy zaczęli się śmiać i dalej bawić. Koło północy Harry deportował się do domu zza bramy. Zasną w ubraniu jak i wszyscy w Gryffindorze. Kolejnym dniem była niedziela, wszyscy wstali bardzo późno przez co na śniadaniu były tylko trzy pierwszoklasistki z Gryffindoru. One też jednak szybko uciekły więc wszyscy zaczęli coś szeptać. O ósmej wszyscy Gryfoni pod przewodnictwem Pottera weszli do wielkiej sali w … piżamach!
- jak to możliwe? Wylegiwać się cały dzień! I niech ja usłyszę choć szept że zwariowałem! Tylko spać wam się chce!- krzyczał, wszyscy zaczęli się śmiać do bólu oprócz Gryfonów którzy ukrywali się za kim kolwiek siadając do stołu. Minerva była zszokowana widokiem dwustu osób w piżamach do tego w podkrążonymi oczami oraz, w czarnych szatach takich jak ma Severus Pottera. Dyrektor wstał
- a więc jak mamy komplet to proszę abyś Harry teraz z powrotem skierował do pokoi aby się ubrali- powiedział rozbawiony
- to nie będzie potrzebne- rzekł chłopak po czym machną ręką a wszyscy Gryfoni zostali oblani zimną wodą wiec zaczęli krzyczeć. Później nagle wszyscy byli osuszeni i ubrani w swoje ubrania
- sorry za tą wodę ale jakoś nie mogłem się powstrzymać- rzekł mrugając rzęsami jak dziewczyna. Usiadł i zaczął patrzeć jak inni jedzą. Ślizgoni, Krukoni i Puchoni patrzyli na wściekłych Gryfonów i na złego Pottera który podszedł do dyrektora i coś mu powiedział. Dyrektor zaczął chichotać ale się zgodził. Powiedział pomysł dla McGonagall która zaczęła się śmiać pod nosem. Wszyscy wiedzieli że nie wróży to nic dobrego, nagle dyrektor wstał i zaczął mówić:
- a wiec Harry, właśnie powiedział mi wspaniały pomysł. Temu że ma wolny cały grudzień który się zaczął od dzisiaj wiec postanowił pouczyć was potrenować przed życiem- tutaj zachichotał- dlatego Gryfoni mają po śniadaniu zostać tutaj- powiedział i usiadł. wSzyscy wisieli na raz
-NIEEEEEEEEE!- oprócz Hermiony. Potter machną ręką a wszyscy byli znowu mokrzy do suchej nitki ale teraz ich już nie wysuszył. Dyrektor, Snape, McGonagall i wszyscy nauczyciele jak i trzy inne domy patrzyli na biednych gryfonów którzy klęli życie Pottera. Po śniadaniu wszyscy uciekli oprócz gryfonów
- dzisiaj zrobimy pojedynek, wybiorę z was po jednym dodatkowym nauczycielu z roku. Każdy ma tutaj listę imion i nazwisk osób z swojego roku. Wybierają pierwszo dziewczyny a gdy ktoś będzie już wałczyć jego nazwisko znika- skończył po czym siedem godzin od dziewiątej trwał pojedynek gryfona z kolegą. Na obiad przestali tylko na dziesięć minut. O szesnastej Potter powiedział
- a wiec z pierwszej klasy będzie to Julia McLegins, drugiej Michael Vikdemnond, trzeciej Alicja Pakkinson, czwartej Katie Bell, piątej Simon McKnire, szóstej Patrick Victorians, siódmej Seamus Finnigan- ogłosił. Siedmiu młodych nauczycieli podeszło do Pottera
- dzisiaj o osiemnastej macie być WSZYSCY w dormitorium. Zajmiemy się waszymi pracami domowymi- powiedział po czym wszyscy rozeszli się biegiem. Mieli półtora godziny dla siebie do tego musieli przygotować wszystkie prace domowe. Harry w ten czas pojechał do domu i wziął książki do wszystkich przedmiotów szkolnych od początkowych do zaawansowanych stopni. Minęło mu godzinę za
Nim znalazł wszystkie książki a gdy spojrzał ile wybrał był zszokowany. Teleportował się pod bramę do szkoły po czym szybko pobiegł z książkami lecącymi za nim. W dormitorium panował harmider bo nie było gdzie usiąść jednak Potter szybko zaradził temu dodając pare kanap tak że niektóre były całkiem przy sobie. Wszyscy odrabiali prace domowe choć przez przymus. Kolejne dni były podobne
Lekcje- Odrabianie lekcji z Potterem- sen. Do tego drużyna miała codziennie pobudkę. Pierwsze trzy dni dziewczyny jak i chłopcy lądowali w piżamach na śniegu jednak zawsze po dwudziestu minutach Harry machał ręką i byli ciepło ubrani. Wszyscy zazdrościli takiego trenera, Krukoni i Puchoni czasami przyłończali się po ósmej i pół godziny do śniadania ćwiczyli ale żaden z nich nie chciał się narażać dla drużyny a woglę nie wiedzieli jaką mogą dać kare za zasypianie ponieważ nie Mieli takiej mocy jak Harry. Wszystkich dziwiło to iż Potter przychodzi o piątej, o dziewiątej się żegna i wraca znowu o czwartej popołudniu i wraca o dwudziestej pierwszej. Do tego uczy się starożytnych run i jest trenerem Gryffindoru! Dlaczego tiara nie dała jego do kruponów albo ślizgonów? Przecież tam jest przeznaczony! Oczywiście jest odważny, aby iść na śmierć i życie walkę z czarnym panem? Nigdy bym nie dała rady- myślała jedna z gryfonek, podobał się jej Harry jednak może temu że był sławny. Dzień po dniu, godzina po godzinie czas płyną. Ann i Syriusz zajęli się przygotowaniami do ślubu który miał się odbyć dwudziestego siódmego grudnia. Hermiona i Ron rozmawiali o planach. Emma leżała na kolanach rozłożonego na kanapie Pottera. Ginny z Deanem całowali się pod fotelem aby Ron nie zauważył. Newill i luna razem gawędzili o jakiś roślinkach. Wszyscy byli zadowoleni i szczęśliwi oprócz tego że już za trzy dni jadą do domu to jeszcze temu iż będą Mieli podwójny ślub- Syrii i Ann oraz Bill i Fleur.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział... kolejny :) - Wysłany: Sob 15:30, 10 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Teraz będą jedną rodziną wszyscy razem
- ja jadę do Rona, Ron jedzie do rodziców a oni gdzie będą?- spytała Hermiona młodego Wesleya
- albo w norze albo w ZF- powiedział chłopak pewnie siebie ponieważ tak podobało się dla panny Grenger
- oby w norze, mama będzie kazała nam sprzątać jak pojedziemy do ZF!- dodała Ginny wysuwając się z pod fotela.
- przecież jest ślub mojego chrzestnego! Waszego brata! Sprzątanie zostawcie mi!- powiedział z diabelskim uśmiechem. Wszyscy zachichotali kiedy do dormitorium wbiegł Remus, Syriusz i Ann. Zaczęli krzyczeć imię Pottera albo nazwisko co zaciekawiło innych. W końcu chłopak wstał z fotela i zobaczył że Ann jest czerwona, Syriusz blady a Remus zielony na twarz
- ładnie wam w tych kolorach- powiedział i wszyscy zaczęli się śmiać
- mamy poważny problem, przez to że formalnie i jesteś moim synem ( wszystkich zamurowało) muszę ciebie się spytać czy .. Eee… no.. Czy.. Ty.. Eee… - zaczął się jąkać Syriusz
- czy ty chcesz aby Ann wstąpiła do twojej rodziny- dokończył Remus. Pokój wspólny ogłuchł, wszyscy patrzyli się na Harrego który miał otwarte usta oraz był bladszy niż jego chrzestny. Po chwili wybuchł śmiechem a za nim inni oprócz Blacka i jeszcze Werberg. Nawet Lupin zachichotał głośno z pomysłu swojego przyjaciela który uważał że powinien spytać swojego ,, syna”
- a wiec panno Werberg daje pani zgodę na … ożenienie się z moim tatą- powiedział w śmiechu Harry podszedł i pocałował kobietę w policzek a Syriuszowi przybił piątkę przy czym wybuchł głośniejszym śmiechem i zaczął się turlać po ziemi
- widzisz psiaczku, twój chrześniak jest Normalny- powiedziała Ann przy czym sama wybuchła śmiechem. Po chwili dołączył do wszystkich w dormitorium Syriusz przez co śmiali się piętnaście minut
- ale wiesz Ann… radzę ci nie zadzierać ze mną.. Bo gdy dowiem się że będziesz złą żoną to będę zawsze po stronie chrzestnego- powiedział bardzo poważnie, wszyscy ucichli. Kobieta zbladła jak ściana a Syriusz teraz się turlał ze śmiechu jak i po chwili inni oprócz przerażonej Ann
-eee.. Black.. Wiesz a może przełożymy ślub na kiedy indziej?- spytała patrząc na Harrego w oczy które mówiły że jego słowa były prawdziwe. Syriusz zbladł jak ściana, wszyscy zaczęli zajmować się czymś innym albo mówić że mają coś do załatwienia na zewnątrz
- ddlll.. Acczzego?- wyjąkał przerażony Black
- bo wiesz… ee… nasz chrześniak.. Ma dziwne poglądy.. Eee… na nasze małżeństwo… i.. może.. Wiesz jeszcze to przemyślę- powiedziała przestraszona tym wszystkim. Syriusz spojrzał na chrześniaka który patrzył na Ann z uśmiechem
- przejdziesz dałem wam.. Jak to miało nazwę.. A pozwolenie- powiedział chłopak
- ale ja ożenię się z Syriuszem dopiero gdy będziesz po mojej stronie- rzekła już spokojnie i poważnie
- czy ty bierzesz wszystko tak do siebie? A co chcesz by złą żoną?- powiedział z przenikliwym wzrokiem Harry
- co? Ja? Nie!- powiedziała zaskoczona
- ślub jest 27 czyli za… niecałe 10 dni!! Przemyśl sobie to bo nie dam skrzywdzić mi mojego kochanego tatusia- powiedział Potter po czym zaczął rozmawiać z Emmą o ich ślubie. Przyszłe małżeństwo popatrzyło na siebie po czym wyszli niby obrażeni.
- eh… ja jadę do domu. A no i pamiętajcie jak gdyby kazali wam sprzątać to piszcie bo ja wyjeżdżam na najbliższe trzy dni. Wracam dwudziestego pierwszego i jadę od razu do domu swojego ale piszcie to aportuje się na chwile i wam pomogę. Pa!- powiedział po czym zanim zadali pytania wybiegł i deportował się za bramą do Hogwartu. W domu spakował pare rzeczy i znowu się teleportował. Kolejne dwa dni były dla uczniów bardzo męczące. Długie prace domowe, testy półroczne oraz pakowanie się. Gdy dwudziestego w sobotę wszyscy około dziesiątej rano zebrali się dyrektor pożegnał ich uroczyście ale kazał wrócić na drugi semestr. Na peronie 9 i ¾ czekała już pani Wesley i paru aurorów którzy zabrali ich do .. Zakonu
- dzisiaj macie wysprzątać cały parter, jutro pierwsze i drugie piętro a po jutrze trzecie i czwarte. Strych zostawcie dla dorosłych. W wigilię będzie tutaj cały zakon oraz Luna i Newill z rodziną i ma być porządek. Chcę aby ten dom został oczyszczony a że macie tylko pare dni to… co? Zabieracie Się natychmiast za sprzątanie!! Trzeba spytać Harrego co z przygotowaniami w jego domu na ślub! Trzeba zrobić listę gości na ślub i boże narodzenie! Syriuszu! Bill! Wykupiliście te bilety na podróże poślubne?! Charlie gdzie ty idziesz z tymi ziemniakami! Do kuchni!- warczała pani Wesley, młodzież wiedziała co robić. Wszyscy poszli sprzątać a Emma w tym czasie napisała krótki ale treściwy list do narzeczonego:
,, kochanie, mały problem! Każą nam sprzątać wiesz gdzie! Przyjeżdżaj!”
Wysłała natychmiast swoją sową przez co po paru minutach w drugim krańcu ziemi Harry czytał go i lekko się uśmiechał
- musicie poczekać do wieczoru- wyszeptał i wszedł do ciemnego sklepu…
Na Grimley place 12 trwały porządki i przygotowania na dwie uroczystości. Molly cały czas wydawała rozkazy przez co zagalopowała się na tyle aby rozkazać Severusowi upiec ciasto brzoskwiniowe. Gdy młodzież to usłyszała spadła z schodów na ziemię z hukiem ale tarzali się z śmiechu. Po chwili jednak Snape się deportował a wszystko zaczęło normalnie funkcjonować. Koło osiemnastej na korytarzu zabrzmiało pyknięcie jak przy teleportacji. Wszyscy się zbiegli a młodzież rzuciła na raz
- NARESZCIE!- pani Wesley spojrzała z niepokojem na nich. Wiedziała że coś będzie nie tak ale co chcą zrobić? Pięć minut później Potter ogłosił
- bardzo proszę aby wszyscy opuścili dom na pięć minut. Deportujcie się do nory czy gdzie chcecie!- wybłagał, na początku słychać było jedynie szmery niezadowolenia jednak po dziesięciu minutach nikogo oprócz Pottera nie było. Staną po środku domu i zaczął mówić długie zaklęcia. Przy każdym czuł się bardziej zadowolony ale i zmęczony. Gdy skończył ostatnie słowo wszystko zaczęło się robić czarne a po chwili nastąpił szok. Wszystkie ściany w salonie były bordowe a na środku stał wielki stół w kształcie feniksa. Kominek był z złotymi wykończeniami a ogień w nim wesoło skakał. Przeszedł do kuchni, cała zielona z żółtymi i niebieskimi dodatkami. Wszystko odnowione i wyczyszczone. Sypialnia Syriusz i Ann była żółta z zielonymi dodatkami a wszystkie łazienki niebieskie z srebrnymi dodatkami. Na piętrze, sypialnia w której zamieszkać Mieli Newill i Ron była zielona. Hermiony, Luny i Ginny była różowa i bardzo duża. Harry miał własny pokój bo to był jego dom. Pokój był bordowy z wielkim łożem, biurkiem jak dla profesora oraz szafą i komodą nad którą było lustro. Sypialnia pani i pana Wesleya była błękitna, Tonks i Remusa którzy Mieli się też pobrać jednak najszybciej na Wielkanoc była żółta. Inne sypialnie były też kolorów domów Hogwartu. Na drugim piętrze zazwyczaj była biblioteka i wiele pokoi zwanych ,, graciarnią” teraz jednak było tam osiem nowych sypialni przez co każdy mógł mieć już własną sypialnie gdyby chciał. Bibliotekę dopiero teraz było można porównać do hogwardzckiej, choć zapewne była większa. Trzecie piętro było tak samo czyste z pięcioma nowymi sypialniami i na końcu laboratorium najwyższej klasy dla Severusa. Strych był cały biały, na ścianach wisiały stare portrety Gobelinów, skrzatów i Blacków. Na półkach były poukładane wszystkie stare rzeczy oraz zdjęcia poukładane w albumach. Potter zbiegł na dół, dopiero teraz dostrzegł że nie było tych stromych schodów tylko szerokie i długie. Wszystkie korytarze były bordowe. Teraz Harry miał napisać list do nory aby wracali ale… nie wszystko zrobił. Podszedł do portretu pani Black. Był te dwa dni w Belgi aby kupić coś na nią. Znalazł księgę w której były takie zaklęcia, więc od razu zaczął z wyjętą ręką szeptać dokładnie zdania. Po pięciu minutach mówienia obraz odkleił się od ściany, chłopak szybko prowadząc ręką go zaniósł do małego pokoiku na trzecim piętrze. Rzucił na schowek zaklęcia uciszające i zamkną drzwi. Westchnął z ulgą po czym napisał list:
,, wracajcie ale przez drzwi wejściowe- HP”
Długo nie czekał bo po pięciu minutach wszyscy pukali. Zapomniał Potter że zamkną je mocno. Zaczęli dozownic na dzwonek przez Harry zbiegł i otworzył mówiąc- Syriuszu, o to mój prezent ślubny- wszyscy weszli. Pierwsze zaskoczenie to było zniknięcie wrzeszczącej pani Black. Drugie zmiana kolorystyki. Wszyscy rozeszli się po domu z otwartymi ustami i rozszerzonymi oczami
- o nie! A tylko mi rusz moje laboratorium!- jękną z rozpaczą Snape i szybko schodami pobiegł na ostatnie piętro. Jednak gdy zszedł nie skomentował pracy chłopaka a wiec nie było tak źle- jak ty to zrobiłeś? Gdzie moja mamuśka?- spytał Syrii- magia, tatusiu. A mamusi tak ci brak? Mogę ja powrotem wrócić ale nie wiem czy chciałbyś aby to ona witała gości Zakonu- powiedział chłopak, wyciągnął już rękę by to odwrócić ale Syriusz złapał w porę- co ty zwariowałeś? My z tą wiedźmą walczymy już dwadzieścia lat a ty w pięć minuta!- krzykną i odstawił Pottera rękę do dołu- to jest niesamowite, Harry, a nasze pokoje…- też są odnowione- dokończył do giny Harry. Wszyscy wlecieli do swoich pokoi i aż zamarli- boże, Harry, jak.. ??- pytała Hermiona, ale chłopaka w domu już nie było. Pani Wesley zabrała się za gotowania i do tego zaciągnęła wszystkie dziewczyny z domu. Chłopcy za to Mieli obierać ziemniaki i ubrać choinkę. Wszyscy śpiewali kolędy wymyślone przez Blacka ale nigdzie nie było młodego Pottera-wiecie gdzie mój synek wyparował?- spytała Ann wściekła- och tak, wspaniała matko! Twój dzidziuś jest w swoim domku i właśnie dekoruje nam sale bankietową- powiedział Syriusz z ironią przez którą został ofukany przez przyszłą małżonkę. Chrześniak ich w domu wydawał rozkazy dla skrzatów oraz ustawiał wszystko w lekkim pośpiechu. Chciał mieć już to z głowy a pracy było w brud. Koło dwudziestej gdy skończył jedną siódmą pracy deportował się do zakonu jednak wszyscy spali wiec i on położył się do swojego łóżka. Kolejne dwa dni to był zakon/ dom/ pokątna i na odwrót. Dwudziestego czwartego wieczorem wszyscy się zebrali a osoby należące do Zakonu Feniksa ale które nie były po zmianie wystroju wnętrz były zszokowane. Po uroczystej kolacji na której nie zabrakło wyśmienitego jedzenia oraz rozdania nowych zaproszeń na ślub Syriusza, Ann, Bila i Fleur. Noc minęła by spokojnie gdyby nie wizja Pottera. Pobudziła ona cały dom który wparował do pokoju wybrańca a ten rzucał się po łóżku wiszcząc. Syriusz chcieli go cucić jednak nic nie działało. Dziesięć minut później chłopak się uspokoił jednak nadal Się rzucał w wszystkie strony, teraz tylko słabe spoliczkowanie od Rona i się ocknął. Miał przerażone i smutne oczy zarazem, coś się stało ale co takiego? Nie dowiedzieli się bo Potter zasną jednak w spokojny sen. Chrzestni zasnęli w fotelu u chłopca w pokoju. Inni też nie dali rady spać więc albo byli w kuchni i obgadywali Pottera albo siedzieli w swoich pokojach czytając lub grając w coś. Wszyscy zasnęli koło trzeciej ale o siódmej głos Rona, Hermiony, Ginny, Freda, Georga, Newilla, Luny, Syriusza, Severusa (!?!) i Pani Wesley zabrzmiał w domu
- PREZNETY!!!- wrzasnęła młodzież tak że wszyscy podskoczyli nawet jak spali jeszcze ( Harry)
- nie wiszczcie tak - warknął Snape głośno
- Sev, rozchmurz się! Za dużo whisky wypiłeś? A może za mało? Daj im się bawić- powiedział Black, wszyscy zajęli się swoimi prezentami.
Ron dostał bordowy sweter i mnóstwo ciastek od rodziców, Hermiona podarowała mu książkę o sowach. Harry dał mu
zestaw do Quiditha, bliźniacy półroczne zapasy swoich gadżetów.
Hermiona dostała śliczną biżuterię od Pottera, książkę o Białej Magii od Ronalda, pelerynę od pani Wesley oraz od Ginny małe różowe lusterko czarodziejskie.
Emma została obdarowana od Pottera biżuteria, książkami i słodyczami oraz sukienkami przez co wszystkich zamurowało. Dostała też historię Hogwartu od Hermiony, Ginny śliczną pomadkę truskawkową a Ronalda słodyczami.
Do tego każdy dostał od Syriusza pare galeonów i słodyczy. Inni dostali podobne prezenty, jednak jednej osoby nie było z nimi i dla niej było wiele prezentów- Harrego Pottera. Chłopak przyszedł pięć minut później nie wyspany. Zaczął się skarżyć że nigdy się nie wyśpi jak będą tak wiszczeć a musi się pouczyć jeszcze na studia
- wiecie że dobrze nie spałem! Obudziłem się wcześnie! Jutro mam trudny dzień! Za trzy dni wasz ślub! Głowa mi pęka, zapomniałem zaklęcie przyciągające te cholerne eliksiry i nie wiem czy mam! Gdzie jest ten walnięty sok?! - wiszczał w koło wściekły
- nie unoś się, sok jest na stole koło ciebie a zaklęcie to Accio. Kolejna sprawa to masz górę prezentów! A my chcemy je zobaczyć- powiedział Ron, Syriusz i inni pomachali głowami zgadzając się
- nie umiecie rozpakować prezentu!?- spytał chłopak kpinnie
-Ale to są twoje prezenty- powiedziała Ann. Harry tylko popatrzył na nią zły, napił się najpierw z czterech eliksirów choć gdy ktoś go spytał jakie to są mówił że pierwsze lepsze pod ręką
- ale to mogły być jakieś…- zaczęła Molly
- to nic nie mogło być, To na uspokojenie, na ból głowy, na gorączkę i pobudzający- rzekł choć nie sprawdził jednak po nich wyglądał sto razy lepiej. Usiadł na fotelu i spojrzał na choinkę
- może pierwszo wy rozpakujecie?- spytał pokazując na wiele paczek
- to są tylko twoje! My mamy już swoje- rzekł Fred z chichotem
- co? Ale ja.. Walić to- powiedział i zaczął patrzeć prezenty. Jednak na tyle był nie przytomny że zanim pierwszy rozpakował zasnął
- chyba nie trzeba było go budzić tak szybko- powiedział Remus cicho po czym szybko ewakuował wszystkich z salonu do kuchni gdzie się śmiali. Potter obudził się godzinę później w o wiele lepszym stanie. Rozpakował swoje prezenty bardzo szybko a dostał
- Od chrzestnego dwudziesto tomowy poradnik Aurora
- od chrzestnej nowe szaty wyjściowe z których chichotał
- od Hermiony ,, tysiąc zaklęć i uroków”
- od Rona album z zdjęciami zrobionymi przez Colina z meczów Quiditha i zabaw po nich
- Emma dała mu wspaniały zegarek jednak elektroniczny z czego chłopak się cieszył ponieważ nie musiał liczyć już kreseczek
- Od Remusa dostał książkę ,, wszystko o Czarnej magii”
- Zakon podarował mu książki o starożytnej magii
- od Louisa cały zestaw z serii niewidzialnych ubrań ( od skarpetek do czapki)
- od pani i pana Wesley ciasteczka i sweter z wielką ,, H” a z tyłu ,, P”
- od przyjaciela który nagrał mu piosenki zeszłego lata dostał niewidoczny atrament ( widzi go nadawca i odbiorca)
- od Luny dużą w środku ale małą na wygląd torbę
- od Newilla notes w którym same się zapisują prace domowe i zadania wyprzedzające nawet do roku
Gdy spojrzał na wszystko aż mu się oczy zaświeciły. Wtedy zobaczył list, były malutki ale zauważył go. Był na różowym papierze:


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział... poprostu ,,next" - Wysłany: Sob 15:32, 10 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


,,Drogi Harry, jeżeli dostałeś ten list to znaczy że naprawdę jestem twoją siostrą rodzoną. Mam na imię Lilia Potter i przez piętnaście lat mieszkałam u ludzi nie magicznych. Ostatnio natknęłam się na jednego czarodzieja i gdy się mu przedstawiłam kazał mi napisać do ciebie list. Z tego co wiem urodziłam się trzy dni przed śmiercią naszych rodziców. Może to być nie prawdą i tylko nazwisko nas łączy ale chciałam się upewnić. Jestem czarodziejką ale nie zostałam zapisana do żadnej z szkoły wiec nie dowiedziałam się w czasie jedenastych urodzin. Chciała bym ciebie poznać. Mieszkam w Francji więc gdybyś chciał to.. Ee.. możesz do mnie przyjechać z tyłu podaje adres, Lilianna Potter “
28 J’uosle Centrem
FR7-89TR
Parish
France
Harry zamarł- siostra?- pomyślał ale nie zdążył nawet dokończyć gdy wbiegli inni
- ale prezentów! Szczęściarz!- jednak nie zauważyli że chłopak jest blady jak ściana i do tego przerażony po chwili uśmiechną się i powiedział tylko
- odnalazłem rodzinę- i deportował się. Syriusz i Ann popatrzyli po sobie i innych też zbledli
- myślicie że to o nią chodzi?- spytał Black jednak nikt nie odpowiedział. Potter deportował się do Francji na podaną ulicę. Szukał dwudziestki ósemki a gdy doszedł tam był to nie duży domek w kolorach zielonych. Zapukał, otworzyła wysoka czarno włosa dziewczyna z wielkimi niebieskimi oczami
- dzień dobry- rzekł Potter po francusku
- czy mieszka tutaj Lilia?- dopytał po tym samym języku, dziewczyny spojrzała na niego jak na kretyna po czym krzyknęła coś i zbiegła druga dziewczyna. Była blada, miała rude włosy ale oczy brązowe jak James. Była po prostu klonem Lili z oczyma Jamesa
- mama?- spytał chłopak po czym uściskał dziewczynę która zarumieniła się
- mam na imię Harry Potter- rzekł po angielsku bo przecież list był po tym języku. Czarno włosa zbladła a rudowłosa uśmiechnęła się
- zabierzesz mnie z tąd? Proszę! Ja tutaj nie chcę zostać!- mówiła wtulając się w chłopaka. Po chwili przyszła kobieta i mężczyzna
- co tutaj się dzieje?- spytali a gdy spojrzeli na to widowisko zbledli
- jak śmiesz dotykać moja córkę!?- spytał William Corner
- przykro mi ale to jest Lilianna Potter, a ja jestem Harry Potter. Jestem jej bratem a temu ze jestem pełnoletni zabieram ją ze sobą bo widzę że nie jest tutaj szczęśliwa, mam to prawo to zrobić ponieważ ona musi iść do szkoły którą ja wybiorę- rzekł i uśmiechną się do siostry. Była po prostu jak mama a tamci ludzie.. Widać że byli jak Dursleyowie dla Pottera pare lat temu
- nie możesz, wiem że jesteś czarodziejem! Ja im jestem! Wiem też kim jesteś bo przecież jesteś słynnym Potterem ale ona nie jest twoją siostrą, myślisz że ten bękart…- nie dokończył bo zobaczył rządze mordu w oczach chłopaka który przecież był najlepszy i pokonywał już nawet czarnego pana więc co taki przeciętniak mógłby mu zrobić
- nie oddam jej! Dawałem jej jedzenie, ubrania i dach nad głową oraz najważniejsze rodzinę której twoi rodzice jej nie mogli dać- powiedział mężczyzna głośno i wyraźnie
- rodzina? Bem miłości? Nasi rodzice kochali nas bardzo mocno a ona jest tego dowodem. Możemy się rozliczyć, jak już pan zapewne skojarzył kim jestem więc pieniądze nie grają roli. ONA musi iść do szkoły magicznej i ONA musi mieć prawdziwą kochającą rodzinę którą ja oraz moi chrzestni mogą jej zapewnić. Zapewniam ja także że przy mnie włos jej z głowy nie spadnie a kto zadrze z nią to robi ze mną ale już nie widzę chętnych oprócz jednego dupka- Voldemorta- powiedział a na dźwięk tego imienia wszyscy podskoczyli
- pieniądze? A kto nam zapłaci za noce nie przespane? Albo wszystkie kpiny i jej krzyki?- spytała kobieta, Weronika Corner
- zmieniła pani jej nazwisko? A woglę jak ona znalazła się tutaj?- spytał Potter
- nie zmieniliśmy jej nazwiska ponieważ jej matka tego nie chciała, w dzień twoich urodzin i Potterów śmierci Lilia była u Dorcas Meadsow jednak gdy ta dowiedziała się ze cała rodzina została wymordowała oddała dziewczynę dla mnie. Powiedziała że Lili kazała jej to zrobić ale ta się bała. Nie wiedziała że ty przeżyłeś, że Lilianny czary zadziałały i przez to że oddała życie swoje ty żyjesz i jesteś ,, wybrańcem” czy ,, złotym chłopcem”- powiedziała kobieta głosem ciotki Petunii
- mieliśmy litość dla niej i zostawiliśmy ją u nas a nie wysłaliśmy do sierocińca- dodał William
- a teraz ja ją zabiorę i wyślę do Hogwartu. Z moimi znajomościami na pewno uda się aby poszła do piątej klasy choć powinna iść do siódmej ale nie napisze testów bez nauki. Moi chrzestni mają w sobotę ślub więc od niedzieli zacznę z nią naukę tak aby mogła spokojnie iść do Hogwartu bo zapewne wiecie że to wysoka placówka- rzekł chłopak poważnym głosem
- ale przecież sam się jeszcze uczysz!- powiedziała Weronika
- ma pani stare wiadomości, w wrześniu napisałem Owu’temy bo mam za duże zdolności a od stycznia idę na studia Aurorskie jednak dyrektor pozwolił mi przebywać w szkolę nawet cało dobowo. Z zapisem jej nie będzie problemów, proszę też ich nie robić i pozwolić iść do jej rodzinnego świata, świata magii i czarodziejstwa. Zapewnię jej dom, wyżywienie i wszystko co potrzeba i więcej. Nic jej się nie stanie, państwo będziecie mili z nią spokój oczywiście nie zabronię jej widywać się z państwem. I ona sama musi się zgodzić iść ze mną- rzekł chłopak, spojrzeli na dziewczynę która była przerażona
- chcę iść z bratem- wyszeptała cicho, Weronika popłakała się a William podniósł do góry głowę
- a więc idź do swojego świata- powiedział i pokazał jej drzwi, był wściekły
- masz jakieś rzeczy czy od razu jedziemy na zakupy?- spytał chłopak niższej od siebie o głowę dziewczynki która patrzyła na niego z lekkim przerażeniem, zaskoczeniem i uwielbieniem
- mam tylko pare ubrań i zdjęcie- powiedziała, szybko wbiegła na górę a po pięciu minutach przyniosła w małej torebce swoje rzeczy
- wyślę to do moich chrzestnych domu, razem z listem. Poczekaj- powiedział i na pergaminie napisał tylko
,, nie czekajcie na mnie. Te rzeczy połóżcie w moim pokoju!”
Po czym wyją różdżkę i lekko ja machną a rzeczy znikły. Wyższa dziewczyna o imieniu Klara zakryła ręką usta, Weronika zbladła a Liliann rozszerzyła usta a potem oczy
- ja też tak potrafię?- spytała cicho patrząc na brata
- oczywiście, zaraz pojedziemy kupić ci różdżkę i inne rzeczy do szkoły. Potem załatwię pare formalności w ministerstwie a następnie wrócimy do … na razie do mojego domu koło Londynu a może jutro czy wieczorem do domu w Szkocji- powiedział z uśmiechem. Dziewczyna pożegnała się z przybranymi rodzicami i siostrą po czym stanęła na środku salonu
- złap mnie bardzo mocno za rękę i pomyśl o Londynie- powiedział jej, zrobiła dokładnie jak kazał a po chwili znikła i pojawiła się na ulicy pokątne. Wytrzeszczyła oczy z udziwnia. Brat podał jej rękę i zaprowadził najpierw do banku
- dzień dobry, chciałbym wybrać pieniądze z skrytki 345, Harrego Pottera oraz chcę aby od dzisiaj skrytka należała także do mojej narzeczonej Emmy Campbell i siostry Lilianny Potter- powiedział, Lilia spojrzała na niego tak jak i gobelin ale po chwili pouzupełniał coś w papierach i razem z nim pojechali do skrytki. Gdy się otworzyła młoda panna Potter otworzyła oczy i rozszerzyła usta p czym wbiegła i spojrzała jeszcze raz, po chwili nadąsała się i wyszła
- ej.. A czy ty przypadkiem.. No wiesz.. Nie ukradłeś tego?- spytała, Harry zachichotał
- nie, ja bym nie mógł ukraść ponieważ na całym świecie wszyscy wiedzą jak wyglądam i kim jestem. Złapali by mnie po sekundzie a ten malutki majątek należący teraz do nas to po naszych rodzicach- powiedział nadal Uśmiechnięty. Nabrał trochę złota i to sam kazał zrobić dziewczynie. Była nieśmiała wiec wzięła tylko pare monet ale chłopak po chwili do woreczka który dostała od niego nasypał jej więcej złotych moment i powiedział by nie marudziła po czym wyszli. Poszli do Oliwandera, gdzie kupili jedenaście cali, dąb z sercem smoka. Nie duża, jednak z wielką mocą jak nazwał sam sprzedawca. Następnie kupili książki, szaty, eliksiry, składniki, kociołki, wagi i lody. Gdy skończyli było już późno, Potter deportował wszystkie rzeczy do swojego domu w dolinie Godryka a potem świstoklikiem przenieśli się sami do niego. Dziewczyna kolejny raz była zaskoczona ale teraz już jakoś zrozumiała że chłopak musi być znany. Gdy weszli chłopak od razu kazał zrobić obiad bo widział że dziewczyna była nie dożywiona oraz biedna jak na dziewczęta w jej wieku
- a więc ja mam na imię Harry Potter, mam siedemnaście lat ale w naszym świecie pełnoletniości dostaje się gdy skończy się tyle. Szkołą jest do osiemnastki ale można tak powiedzieć jestem uzdolniony i napisałam testy w wrześniu i dostałem miejsce już na studia Aurorskie. Aurorzy to są ludzie którzy pilnują porządku na świecie. Ale dalej, jak pewnie zauważyłaś jestem znany. Opowiem ci od początku. Nasi rodzice chodzili do Gryffindoru, domu w Hogwarcie. Przez sześć lat nasza matka-Lili twoja imienniczka policzkowała Jamesa naszego ojca za wszystko a w siódmym roku dopiero coś zaczęło iskrzyć. Nasz ojciec był rozrabiaką a matka …uczennicą wyższej klasy. Jednak ona była nie czystej krwii więc miała lekkie nie przyjemności. My jesteśmy czystej krwii jak i nasz ojciec. Po skończeniu szkoły ożenili się a po siedmiu miesiącach urodziłem się ja więc jak dobrze policzysz ślub był przyszybszony specjalnie dla mnie. Gdy się urodziłem, zaczęła się wojna między Voldemortem. Słyszałaś o nim i nie reaguj źle na to imię bo ja nie będę mówił przezwiskami. Rok nasi rodzice chowali się ze mną ale strażnik tajemnicy zamieszkania okazał się szpiegiem i … powiedział gdzie jesteśmy. Ty byłaś wtedy u Dorcas jak już słyszałaś. Mnie dyrektor Hogwartu i nauczycielka zabrali i wysłali do naszego wujostwa. Siostry naszej matki, ciotki Petunii. Jednak byłem jedenaście lat traktowany tak jak ty u Cornerów. Ja miałem szczęście bo nasi rodzice zapisali mnie do szkoły jednak ciebie nie zdążyli. Potem poszedłem do szkoły i wolę ci powiedzieć wszystko abyś potem nie oskarżała mnie że nie powiedziałem ci wszystkiego. Pierwszego roku mojej szkoły, Voldemort chciał ukraść kamień filozoficzny jednak ja i moi przyjaciele Hermiona Grenger i Ronald Wesley zatrzymaliśmy ich. To znaczy, Ron wygrał w ruchome szachy w których byliśmy pionkami. Hermiona znalazła wejście do tego pomieszczenia gdzie był kamień no a ja wygrałem w walce z Voldemortem. Drugi rok był bardziej straszniejszy, ponieważ bazyliszek petryfikował ludzi. Ja słyszałem kogoś głos w Hogwarcie itp. Na koniec moja przyjaciółka Hermi została spetryfikowana i tego samego wieczoru siostra Rona porwana i prawie uśmiercona. Hermi jednak dała nam pewne wskazówki po czym znaleźliśmy wejście do komnaty tajemnic. Ja znam język węży wiec spokojnie doszliśmy do niej. Mój przyjaciel jednak został odgrodzony ode mnie kamieniami ale to długa historia. Po prostu znowu spotkałem się oko w oko z Tomem Riddlem ale i wtedy udało mi się uniknąć śmierci jak i tej dziewczynie. Trzeci rok, to było piekło bez Voldemorta. Mój chrzestny był posądzony że to on był strażnikiem tajemnicy moich rodziców ale to nie był on. Gdy uciekł z więzienia a ja nie wiedziałem że on jest moim chrzestnym wszyscy ostrzegali mnie przed nim. Na końcu oczywiście spotkałem się z nim i z przyjaciółmi pomogliśmy mu uciec bo prawdziwym współ zabójcą był Peter Petigrew, czwarty przyjaciel naszych rodziców. Czwarty rok to turniej trój magiczny. Z szkoły z Francji, Bułgarii i Anglii miał być jeden uczestnik i miał wykonać trzy zadania. Jednak tylko powyżej szesnastki. Ktoś wrzucił moje imię i na czwartego czara ognia wyrzuciła moje imię. W trzecim zadaniu widziałem jak Tom odradza się z mojej krwii, jak Petigrew zabija cedrika Diggorego czyli prawowitego uczestnika turnieju z Hogwartu. Nikt mi jednak nie wierzył i do tego miałem straszne kłopoty w szkole. Pod koniec roku, znowu wpadłem w kłopoty i pojechałem do ministerstwa po swoją przepowiednie jednak zostałem tam zwabiony wizjami. Myślałem że Voldemort porwał Syriusza Blacka mojego ojca chrzestnego więc chciałem go uratować. To było jednak nie prawdą, spisek Voldemorta i jego podwładnych. Syriusz wpadł w tedy za tajemniczą firankę z której nie wyszedł. Na wakacje Voldemort mnie porwał, torturował mnie przez pół miesiąca ale potem prawie normalnie wypuścił. Gdy wróciłem okazało się że Nikt nie spostrzegł się że byłem u Toma bo Voldemort pisał za mnie listy do przyjaciół. Na urodziny dostałem prezent, swojego chrzestnego. Nie wiem jak, ale czwarty przyjaciel naszych rodziców, Remus Lupin, odnalazł go. W Szóstym roku dostawałem korepetycje od pewnego mężczyzny- Louisa- i tam poznałem Emmę moją narzyczoną. On mnie nauczył magii bez różdźkowej, nie werbalnej czyli nie trzeba mówić zaklęcia, czarnej, starożytnej i białej magii oraz wielu innych rzeczy przez co właśnie w wrześniu kadra pedagogiczna kazała mi napisać Owu’temy czyli egzaminy końcowe siódmej klasy. Jak coś to w piątej są egzaminy zwane sumami. Z egzaminu dostałem najwyższe wyniki od tysiąca lat ponieważ wszystkie wybitne. Dostałem miejsce na studiach aurorskich które zaczną się szóstego stycznia. Jednak mogę cały czas siedzieć w szkole ponieważ z niechęcią bym opuścił ten zamek. Jak już mówiłem mój chrzestny i chrzestna Anna Werberg no już w sobotę Black mają ślub. Dzisiaj jest dwudziesty piąty, czyli środa a w sobotę jest śub w moim domu w Szkocji. Ty pójdziesz do Hogwartu od drugiego stycznia i mam nadzieje do domu Gryffindoru. Ravenclaw jest dla mądrych, Hufflepufu dla koleżeńskich, Slytherin dla czystej krwii oraz uprzejmych choć to się nie sprawdza, Gryffindor jest dla odważnych. Ja miałem iść szczerze do Slytherinu ale dzięki bogu tiara przydziału przydzieliła mnie do gryfonów. Moi przyjaciele są w Gryffindorze jednak Emma w Slytherinie. Dobrze to chyba wszystko, masz pytania?- spytał chłopak po długiej przemowie. Dziewczyna siedziała jak wryta w ziemię
- no to teraz rozumiem dlaczego mój wuj ciebie znał oraz dlaczego jesteś taki bogaty- powiedziała z uśmiechem
- MY jesteśmy no i tak, dlatego. Dobrze, jest już późno a ja muszę wyjść. Wrócę za pół godziny z przyjaciółmi albo ja przyjadę po ciebie. Są tutaj skrzaty które pomogą ci. Erna!- krzykną koniec chłopak a pojawił się skrzat
- to jest Lilianna, Lili, Lilia jak chcesz. Jest moją siostrą więc przygotuj jej jedną z sypialni, podaj obiad oraz oprowadź po domu. Zaopiekuj się ją też bo ja muszę wyjść- rzekł po czym pstrykną palcami i znikł. Zjawił się w pełnym ludzi salonie
- Syriuszu! Czemu mi nie powiedziałeś!?- spytał od początku z wyrzutem


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Kolejny rozdział :) - Wysłany: Sob 15:50, 10 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Dwa dni nie było go w Hogwarcie, trzeciego przyjechał tylko powiedzieć że u niego wszystko ok. Rano w dniu pierwszego dnia pójścia na studia, wstał wcześnie. Ubrał się w szaty i wziął książki, pomniejszył je przez co wszystkie zmieściły się do małej torby. Westchnął- była dziewiąta. Zszedł na śniadania o po nim szybko teleportował się. Na jego widok wszyscy zamilkli ale ten się już do tego przyzwyczaił. Po chwili przyszedł nauczyciel i otworzył drzwi
- dzisiaj napiszemy niezapowiedziany test. Każdy ma inny więc ściągania nie będzie- powiedział srogo i na każdego ławce pojawił się podpisany już test. Potter odetchną z ulgą gdy zobaczył pierwsze pytania:
- na ile części można podzielić trzy głowią mikrozytke bułgaryjską? - banalne- pomyślał i napisał od razu że cztery. Eliksiry, zielarstwo i wszystko inne oprócz OPCM i CM było proste. Czarna magia pierwszy raz dla chłopaka była trudna jednak nie na tyle aby znać odpowiedź. Widział jak inni, chłopcy i dziewczęta jednak niektórzy już starsi obgryzają pióra ale ten się lekko uśmiechał. Skończył po godzinie choć miał na to trzy. Gdy obrócił i machnięciem ręki położył na biurku nauczyciela ten spojrzał na niego niepewnie
- na pewno skończyłeś?- spytał srogo, wiedział kim jest jednak mówił jak do najgorszego ucznia jakiego widział
- tak, sir- rzekł grzecznie i opanowanie Potter. Musiał czekać bo jak się dowiedział będzie także praktyka. Przypominał sobie zaklęcia, składniki eliksirów oraz inne formułki potrzebne do zielarstwa. Po godzinie wszyscy skończyli więc profesor sprawdzał każdego w pojedynku. Pierwsza była jakaś blondynka która pogubiła się w zaklęciach, inni byli lepsi ale Harry dał popalić mężczyźnie
- expeliarmus!- krzykną profesor, Harry pozwolił sobie wyrwać różdżkę. Nauczyciel spojrzał na niego jak na idiotę
- drętwota!- powiedział, Harry machną ręką koło i powiedział cicho zaklęcie a mocna tarcza która wytworzyła się przed nim odwróciła do oniemiałego profesora który zapomniał się obronić i został odrętwiony. Harry szybko przywołał różdżkę po czym odwołał zaklęcie.
- świetnie panie Potter, magia bez różdźkowa i nie werbalna. Myślałem że to pana wymysł- rzekł profesor poprawiając sobie szaty
- nie pan jeden- rzekł chłopak i usiadł na swoje miejsce. Profesor jeszcze powiedział czego będą się uczyć i przedstawił nauczycieli od innych przedmiotów bo jak wytłumaczył on jest przewodniczącym. Koło osiemnastej deportowali się każdy do swojego domu. Potter zjadł obiad i zaczął się znowu uczyć. Zapomniał aby odwiedzić znajomych i siostrę. Kolejny tydzień był cały taki, nie chodził do Hogwartu. Za to w ministerstwie na lekcjach i jego bibliotece gdzie było więcej książek o tematyce lekcyjnej, przebywał cały czas. W końcu dostał list, był na ładnym papierze napisany ślicznym zielonym atramentem:
,,HARRY! Wiesz co, nie byłeś u nas półtora tygodnia! Twoja siostra jest smutna, Emma wściekła a Ron po prostu wariuje!
Hermiona”
- chłopak westchną, schował książki i deportował się pod bramę do Hogwartu. Przeszedł pare metrów po czym biegiem ruszył do wieży Gryffindoru. Z zakrętu usłyszał pare głosów oraz płacz
- i co z nią robimy?- spytał Malfoy
- a jak myślisz? Niech jej braciszek dostanie nauczkę!- powiedział Goyle
- tyko tak aby nigdy nie pamiętała!- dodał Crab
- zzz…oostawcie mnie!- powiedziała przez płacz LILI!. Harry wyskoczył z za zakrętu
- no panie Malfoy, dwadzieścia punktów od Slytherinu oraz szlaban na dwa tygodnie codziennie wieczorem z woźnym- powiedział Harry, dopiero wtedy spojrzał na siostrę. Była przerażona i leżała w kałuży krwii!
- krew!- krzykną Potter, jednym machnięciem ręki, Malfoy i jego banda zostali przyklejeni do ściany. Drugim przywołał do siebie feniksa. Powiedział mu aby Dumbledore przyszedł jak najszybciej. Długo nie czekał bo po dwóch minutach, dyrektor i inni przyszli a gdy zobaczyli to co zauważyli byli wstrząśnięci. Harry siedział nad dziewczyną która płakała
- to MALFOY!- krzykną Harry, Snape zbladł wiedział co teraz z tym dumnym paniczem się stanie tym bardziej że ta dziewczyna jest bardzo droga dla Pottera a on nie da tego płazem
- dostała zaklęciem noży, zaklęciem torturującym i dwa razy była pobudzana- dodał po chwili cicho. Mówił przeciw zaklęcia przez co dziewczyna wyglądała co chwilę lepiej. Po dziesięciu minutach była już prawie zdrowa, jedynie były wspomnienia i krew. Gdy dziewczyna wstała o własnych siłach Harry staną wyprostowany i podszedł do przyklejonego nadal Malfoya
- tego ci nie daruje! Jeszcze dzisiaj napiszę do ministerstwa o ukaranie ciebie…- zaczął jednak Lili mu przerwała
- nie to był mój błąd, trzeba było nie ufać wszystkiemu co mnie otacza- powiedziała i przytuliła się do pleców brata
- czyli jak ciebie zbawił?- spytał Harry patrząc nadal. Na przerażonego ślizgona
- napisał list że to niby ty chcesz się ze mną spotkać- wyszeptała
- ja bym przyszedł do dormitorium- powiedział i dodał
- ale i tak nie popuszczę mu tych zaklęć! Gorszy od Voldemorta jesteś!- teraz krzykną prosto w twarz dla Dracona
-a może chciałeś woglę mu pomóc co? Sprawdzę to dokładnie!- rzekł Harry po czym wziął za rękę siostrę i poszedł
- panie Potter! Zaklęcie proszę..- zaczął Snape
- nigdy! Jutro uczniowie zobaczą zabójcę!- powiedział Potter i dumnie odszedł. Zaprowadził dziewczynę do dormitorium, była nadal W krwii wiec wszyscy szeptali ale gdy spojrzał na nich brat Lili wszyscy cichli
- co oni tak się ciebie boją?- spytała cicho
- mnie? Phi.. Ależ sobie wymyśliła- powiedział z chichotem i usiadł na fotelu rozłożony. Po chwili para zakochanych i Emma razem z Lili prosili go aby powiedział coś o studiach. Chłopak opowiedział im wszystko z szczegółami dopiero koło jedenastej przeniósł się do domu. Zasną a kolejnego dnia poszedł znowu do ministerstwa. Do pierwszego marca tak właśnie wyglądało życie chłopaka. Zakon Feniksa, Ministerstwo, Hogwart, Dom i Biblioteka. Miał mało czasu dla siebie ale był szczęśliwy. Tego pierwszego dnia trzeciego miesiąca Harry wstał wcześnie. Od dwunastej były urodziny Rona w norze. Dyrektor pozwolił sporej grupce gryfonów udać się do domu Wesleyów. Harry jednak nawet w sobotę miał dwie Czarne magie i trzy razy eliksiry więc mógł się zjawić około pierwszej albo drugiej. Lekcje dłużyły się niemiłosiernie. A gdy się skończyły Harry szybko deportował się do zamku w Szkocji. Wziął prezent i teleportował się w szatach aurorskich do Nory. Emma rzuciła się na niego z całusami, Lili śmiała się z tego jak i inni
- dobre… kochanie… bo… udusisz… mnie… i … zostanie… po… mnie… tylko… kasa- powiedział nabierając powietrze
- ha ha ha… a może byś złożył przyjacielowi życzenia?- spytała zła i oburzona
- nie dałaś mi dojść do słowa- burkną podszedł do Rona i złożył mu życzenia i dał prezent który po sekundzie został rozpakowany. Ron zbladł gdy zobaczył co jest w pudle. Wyją ją, Ginny zachlasnęła się miodem pitnym, Hermiona upuściła talerz, Emma zrobiła wielkie oczy, Lili uśmiechała się szaleńczo, bracia Wesley trzęśli się jak galaretki, pani i pan Wesley stali jak wryci w ziemię a inni Gryfoni i Aurorzy tylko zagwizdali.
- stary, nie mogę przyjąć tej skrzatki! - powiedział chłopak
- to prezent, a prezentów się nie oddaje! To dla ciebie, słyszałem od kogoś że zawsze żalisz się że chcesz mieć skrzata. Hermiona ciebie pouczy jak się z nim obchodzić i koniec kropka- rzekł Potter i pocałował w usta Emmę
- jak ją nazwiesz?- spytała Hermiona gdy nieduży skrzat wyskoczył z pudła z uśmiechem. Był w dopasowanej niebieskiej sukience
- eh.. Hermi.. Wiesz… może ty wybierzesz?- spytał Ron a dziewczyna uśmiechnęła się
- może Miluszka, Ślicznotka, Błyskotka…?- wymyślała Hermi pare minut
- chyba najładniej jest Miluszka- powiedziała Lili, Ginny przytaknęła a Ron podjął decyzje
- od dzisiaj masz na imię Miluszka- rzekł uradowany i klepną Pottera po plecach. Wszyscy bawili się świetnie, tańczyć nie tańczył jedynie Harry mówiąc że jest zmęczony
- RON! Ja miałem dzisiaj trzy godziny eliksirów i do tego dwie godziny czarnej magii nie obrony!- powiedział Harry setny raz
- no to trzeba było uciec! Kto wymyślił aby w weekend mieć lekcje?- powiedział Ronald
- chciałbym wiedzieć, by już nie żył- poskarżył się pan Potter. Wtedy spojrzał na Emmę i Lili. Pierwsza uśmiechała się zalotnie do jakiegoś Gryfona z szóstej klasy a druga tańczyła bardzo blisko Seamusa. Chłopak spojrzał na Pottera który pokazał mu znak śmierci, ten zrozumiał że ma zostawić ja w spokoju bo to z nim będzie miał pojedynek nie z nią. Wtedy można było usłyszeć pare pstryknięć od teleportacji. Wszyscy zaczęli wiszczeć gdy zobaczyli że to siedmiu śmierciożerców na czele z Lucjuszem Malfoyem i Belatrix Lenstange
- niech pani zabierze szybko wszystkich do kuchni- krzykną Potter a on wyskoczył z domu i zaczął z nimi walczyć. Wszyscy patrzyli się na to przejęci, śmierciożerców było dziewięciu a on jeden jednak nie na długo. Po pięciu minutach została Belatrix, Malfoy i jeszcze jeden w wzroście Harrego chłopak. Malfoy cały czas obserwował tego najniższego, który miał przerażone oczy
-no czyli widzę że rodzinka w komplecie, prawa ręka Voldemorta, jeden z popleczników i jego syn- rzekł Harry, młody Malfoy zdjął maskę. Widać było że jest przerażony tym co chciał zrobić oraz co się dzieje
-no Malfoy, i co teraz?- spytał wściekły Harry jednak widział w oczach chłopaka prośbę o pomoc
- ja.. Nie.. Jestem śmierciożercą- powiedział cicho, jego ojciec spojrzał na syna jednak nie zły tylko smutny
- nie? To co tutaj robisz? Bo nie wieże że przyszedłeś na Rona urodziny- rzekł Harry spokojnie
- ja.. Ja miałem … zabić kogoś wtedy.. Przystąpię do.. Jego ale ja nie chcę... on mi grozi- rzekł Malfoy głośno ale smutno
- czym?- spytał Potter nie zbity z tropu głosem wroga szkolnego
- że zabije mnie, moją malutką siostrę i mamę która jest w ciąży- rzekł chłopak, Potter otworzył usta aby coś powiedzieć jednak tego nie zrobił. Westchnął i szukał czegoś w kieszeni w końcu wyją buteleczkę którą rzucił dla Draco
- zaraz zobaczymy czy to prawda- rzekł szorstko Harry, Draco cały czas patrząc na chłopaka wypił serum. Lucjusz chciał już zaatakować jednak wiedział ze to przysporzy problemów dla jego syna
-imię i nazwisko?- spytał znużony Potter
- Draco Malfoy
- czy masz mroczny znak?
- nie
- kiedy miałeś go zdobyć?
- dzisiaj w nocy
- co miałeś zrobić aby udowodnić swoje wierność?
- miałem zabić kogokolwiek z tąd
- czy Voldemort zwany Czarnym panem groził ci?
- tak
- czym?
- że zabije moją matkę która jest w ciąży, moją siostrę która ma trzy miesiące i mojego ojca
- dobra wypij to- rzekł Harry i podał dla chłopaka teraz już samo ręcznie
-wieże ci, a to jest podstawa. Nie chcę mieć sam kłopotów, nie chcę byś ty miał kłopoty a więc idź do domu i powiedz że ja ci to kazałem zrobić. Nic nie mów o tym że byłeś jednym z śmierciożerców- rzekł Harry, Draco spojrzał na ojca który przytakną głową. Młody Malfoy wszedł do domu a Belatrix i Lucjusz stali tam naprzeciwko przyszłego Aurora. Chłopak zrobił obrót ręką i po chwili pojawiło się parunastu aurorów. Związali wszystkich ośmiu śmierciożerców i po podziękowaniu dla Pottera deportowali się
- CO ON TUTAJ ROBI?!- spytał Ron a koło niego inna młodzież
- przyszedł na twoje urodziny- rzekł kpinie Harry
- a na serio muszę mu pomóc, honor!- dodał po chwili chłopak
- czyli dokładnie? On jest śmierciożercą! Ma takie szaty i maski!- dodała Hermiona
- a Voldemort ma głos!- teraz krzykną Harry, nikt go nie zrozumiał
- wiecie co to jest groźba? Ja wiem w przeciwieństwie do innych. A teraz Malfoy, mów gdzie jest twoja matka i siostra- rzekł Harry. Wszyscy zamilkli, TEN Draco miał SIOSTRĘ?!
- w domu, w centrum Londynu!- rzekł szybko Malfoy
- deportuje się tam jak najszybciej, Draco ty też chodź- rzekł Potter wściekły. Wziął za rękę Malfoya i teleportowali się do opuszczonego domu. Ktoś krzykną. Potterowi to wystarczyło, wbiegł po schodach na górę i usłyszał
- .. I za to musi ponieść kare! Zaczniemy od waszej córeczki! Wykapana mamusia! Cruccio.. - rzekł Avery
- permitolito- krzykną Harry zasłaniając tarczą trzymiesięczną dziewczynkę
- POTTER! Ty tutaj!? Oh.. Synek Lucjusza też przybył, świetnie..- jednak nie dokończył bo Harry machnięciem ręki wszystkich powalił na posadzki, majaczyli coś cicho
- SZYBKO! Bierz matkę i teleportuj się do nory!- rzekł Harry do Dracona, ten podbiegł do oszołomionej matki przy okazji łapiąc siostrzyczkę i teleportował się. Zanim to zrobił powstał Avery i zaczęła się krwawa walka w której uczestniczył Potter na sześciu śmierciojadów. Walczyli pół godziny a po tym czasie wszyscy deportowali się. Harry w tym stanie nie chciał się pokazywać jednak nie miał wyboru. Teleportował się szybko do nory gdzie usłyszał tylko cichutkie szepty Lili, Emmy, Hermiony, Ginny i innych dziewczyn nad dzidziusiem. Pani Wesley wisneła gdy pojawił się chłopak w drzwiach
- boże święty!- krzykna Syriusz zanim ktokolwiek zareagował
- nic mi nie jest! Muszę iść tylko się przebrać!- powiedział i znikł, po kolejnym kwadransie wszedł już w normalnym stanie do pokoju
- nie wiem jak mam ci dziękować, przecież Anastazja by nie wytrzymała nawet chwilki pod Cruccio- powiedziała Narcyza z oczami w łzach, Harry podszedł do malutkiej dziewczynki i uśmiechną się do niej
- śliczna, Avery miał racje. Wykapana mama- po czym zachichotał jak i inni. Siedzieli tak pare minut nic nie mówiąc
- dobra, Harry jest problem. Trzeba ukryć panią Malfoy, Anastazje no i aż Voldemort ochłonie, Draco- rzekł Dumbledore od wejścia
- tak, tak. Myślę właśnie, może mój dom w dolinie Godryka. Choć on nie jest nienanoszalny a tak Tom znajdzie ich szybko. Może ZF?- spytał chłopa, Lili walnęła go po głowie a po chwili to samo zrobiły inne dziewczyny
- no wiesz Harry! Po tobie tego się nie spodziewałam!- powiedziała Emma
- ale o co chodzi?- spytał zdziwiony Potter
- tu jest malutkie dziecko! Ono musi mieć duży ogród, plac zabaw! Teren do nauczenia się chodzić! A ty chcesz je umieścić w tym ponurym domu!?- spytała Hermiona
- ale przecież jest odnowione…
- ale nie ma podwórka!- rzekła Ginny
- macie racje, potrzeba ogród! Duży ogród! Plac zabaw no i wiele miejsca a wiec… nie wiem- rzekł Harry
- a ja TAK!- powiedziała Lili, wzięła za rękę brata i wyprowadziła do kuchni. Po chwili weszli oboje zadowoleni
- no tak, zabiorę was do Szkocji!- rzekł Harry do Malfoyów
- eh.. Ale ja nie chcę robić pro…
- teraz to jest mój obowiązek- przerwał jej Harry, kobieta westchnęła
- ale Harry, masz już teraz zrobić tam duży plac zabaw, przygotować duże sypialnie na zabawki i żeby malutka mogła uczyć się chodzić i mówić oraz masz kupić dużo warzyw i owoców- powiedziała Lili, Harry zbladł i podrapał się po głowie
- wiecie, a może wy to zrobicie?- spytał z miną niewiniątka. Dziewczyny uśmiechnęły się jak wajatki i na raz wystawiły ręce do wybrańca. Ten zachichotał i dał dla Emmy całą sakiewkę po czym powiedział
- ale jutro! Dzisiaj jest późno a ja jak na jeden dzień mam dość walk- rzekł, klasną dwa razy w ręce i pojawił się skrzat
- hultaju, przygotuj …
- trzy duże sypialnie ale żeby były blisko siebie. Do tego obiad dla wielu osób i …
- … przygotuj dla Harrego książkę o czarowaniu w ogrodach…
- .. I co potrzebne jest dla dzidziusia…- mówiły jedna przez jedna dziewczyny, skrzat pisną tylko ,, tak, sir” i znikł
- portus- rzekł cicho chłopak po czym dał świstoklik dla wszystkich mieszkańców którzy Mieli przenieść się do zamku. Gdy wszyscy się tam znaleźli obserwowali jak Narcyza i Draco Malfoy stoją jak wryci w ziemię. Przeszli w ciszy do zamku gdzie skrzat już czekał
- sypialnie są przygotowane na pierwszym piętrze. Są tak złożone że z każdej można przejść do kolejnej. Każda ma łazienkę oraz jest szybkie przejście do jadalni i biblioteki - wyrecytował skrzat szybko i wyraźnie
- dobrze, zaprowadź panią Malfoy oraz panicza i małą panienkę do ich sypialni- rzekł Harry, Malfoyowie poszli za nimi a Potter usiadł w fotelu i zaczął obmyślać strategię gry jaką stworzy przed wszystkimi
- uważasz że to dobry pomysł ściągać ich tutaj? Jesteś pewny że oni nie są..- pytała Emma
- sprawdziłem pod verikasentium, Draco jest czysty. Ta kobieta też nie wygląda mi na śmierciożerce, wierze im- rzekł Harry, to wystarczyło dla innych by poprzeć go.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Sob 16:56, 10 Cze 2006  
Belluś
Prefekt Naczelny



Dołączył: 12 Maj 2006
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Piekła i Nieba


no nareszcie ile można czekać Wink Wink Twisted Evil Twisted Evil no ale się wkońcu doczekałam i się z tego bardzooo cieszę Very Happy Very Happy oczywiście rozdziałek jest super, powiem więcej bardzo super, tak super, że bardziej super być nie może ( czy jakoś tak Wink ) czekam na kolejny Smile

Za to "ile można czekać" powinnaś dostać upomnienie. A za to ciągłe "super" następne. Czy inne słowa nie są Ci znane, do określenia opowiadań?/ Mod.Wredny i Czepialski- Paula


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Sob 21:57, 10 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Dodam... kiedyś dodam napewno :p Ale ostrzegam.. bedą jeszcze tylko dwie notki Sad Jedna - walka Voldemort v Potter . Druga - życie po śmierci ale kogo i ilu osób nie powiem Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 11:52, 11 Cze 2006  
canducus
Członek Zakonu Feniksa



Dołączył: 11 Maj 2006
Posty: 1527
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mountain of fire


Super! Nawet, że jeszcze tylko 2 rozdziałki! Przynajmniej przeczytam całość za jednym zamachem:] Ja tam mogę na nie czekać tygodniami:]


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 14:28, 11 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


JUŻ SKOŃCZYŁAM PISAĆ! TERAZ TYLKO WKLEIĆ ALE TAK MI ŻAL I NIE WIEM CZY JAKOŚ NIE PRZEDŁUŻYĆ! MOŻE NAPISZĘ NOWĄ CZĘŚĆ ZNOWU? ZOBACZYMY!


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział - Przed OSTATNI! - Wysłany: Nie 14:33, 11 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Wieczorem odwiedził ich Dumbledore informując że Draco musi wrócić do szkoły inaczej będzie to podejrzliwe. W niedziele rano, nieoczekiwanym gościem był Snape
- co to ma znaczyć? A może być mnie tak poinformował!?- wiszczał na Harrego
- a czy to nie pana zakichany interes by się zainteresować gdzie pana uczeń bywa?!- teraz to krzyczał Harry, cały dom pobudzili tymi krzykami przez co po pięciu minutach krzyków cały dom patrzył jak mężczyźni warczą na siebie
- a ja panu chcę powiedzieć że gdyby pan wysłał do mnie list a nie się fatygował było by lepiej!- krzykną Harry
- tak? A jak niby by Draco wrócił i kiedy?- krzykną nietoperz
- dzisiaj, wieczorem i teleportacją lub świstoklikiem jak pan wie co to jest- dogryzł Potter, wszyscy stali przerażeni
- phi.. Szybciej ty byś czegoś Nie wiedział niż ja- rzekł Snape denerwując przeciwnika
- serio ? Nie wiedziałem!- powiedział kpiąco Harry, narcyza postanowiła wkroczyć do akcji
- witaj Severusie, dzień dobry Harry- powiedziała spokojnie
- Narcyza? Co ty tutaj robisz?- spytał Snape zdziwiony
- ja… można tak powiedzieć że mieszkam. A ty?- spytała jakby nie zauważyła kłótni mężczyzn
- przyszedłem po twojego syna…-
- nie trzeba było fatygować się, jest tutaj bezpieczny i zostanie jeszcze przynajmniej do wieczora- przerwała mu kobieta po czym odwróciła się napięcie i spojrzała przez ramię na mężczyznę
- nie martw się, ktoś go odwiezie ale nie wiedziałam że tak martwisz się o uczniów- po czym z lekkim uśmiechem wyszła
- ostrzegam, nic co pan tuta zobaczył nie może wyjść z poza tych ścian- rzekł Potter i też wyszedł zostawiając oszołomionego Snape. Popołudnie minęło spokojnie. Dziewczyny opiekowały się i niańczyły małą Anastazję. Chłopcy grali w Quiditha a pani Malfoy i Ann która zrobiła sobie dniówkę wolną i zostawiła w szkole dwóch hucwontów rozmawiały o dzieciak. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to iż Potter uczył się
- JA MAM JUTRO EGZAMINY! Jutro OPCM, CM, Zaklęcia i Biała magia. Wtorek: eliksiry, zielarstwo, runy i ONMS. Środa: transmutacja, Uzdrowicielstwo, nauki mroczne i przeciw Wrogowi. Czwartek: walki wręcz i magia starożytna. Piątek: pojedynek, oklumencja, leglimencja, telepatia, magia nie werbalna. Z piątku na sobotę astronomia a w sobotę nas ranem magia bez różdźkowa i patronus!- wyrecytował chłopak, wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę. Pierwszy raz przejął się testami. Ten tylko prychną coś do przyjaciół i uciekł do biblioteki z powrotem. Wieczorem odesłał ich szybko do szkoły a sam znowu się uczył. Od poniedziałku do piątku siedział dwadzieścia godzin z doby pisał testy lub się uczył do nich. Z piątku na sobotę w nocy miał test z astronomii. Jedno co go cieszyło to, to iż niebo było czyste. Spisał układy oraz odpowiedział na pytania bardzo szybko po czym z książkami usiadł w poczekalni. Teraz już się niczego nie bał, właśnie myślał nad najlepszymi momentami z życia kiedy został wywołany
- proszę wyczarować patronusa- rzekł Auror choć już wstawił mu Wybitny. Po sekundzie przed nim ukazał się wielki złoty jeleń który pogalopował przed siebie. ‘Profesor’ dostawił plusa po czym Potter znowu wyszedł do poczekalni. Książki machnięciem ręki znikły i pojawiły się w domu a po tym zdarzeniu zaraz zostało znowu wyczytane jego nazwisko. Miał wykonać pare zaklęć bez różdżki, dla utrudnienia nie werbalnie. Nauczyciele byli zszokowani że uczeń umie to tak świetnie do tego najmłodszy jaki kiedykolwiek był
- Drodzy studenci! Dzisiaj o godzinie dwudziestej jest bankiet na waszą cześć! Każdy z osobą towarzyszącą wtedy także dostaniecie wyniki waszych egzaminów. Jeżeli będziecie Mieli od 0 do 45% musicie jeszcze raz zdawać studia. Od 46% do 88% trzeba zapisać się jeszcze na lekcje u któregoś z aurorów, mówię o pracy w terenie. A od 89% do 100% można zacząć pracę jako Auror- rzekł minister aurorów posyłając uśmieszek dla studentów. Wszyscy rozeszli się do domów z wielkimi uśmiechami. Potter deportował się do Szkocji. Rzucił się na łóżko z zmęczenia i zasną. Obudził się o trzeciej popołudniu, podskoczył gdy zobaczył godzinę. Szybko wziął pierwszy garnitur jaki mu wszedł pod ręce i teleportował się do Hogwartu. Przebiegł przez błonia i wkroczył szybkim krokiem do dormitorium Gryffindoru
- Emma!!!!- wrzasną ile sił w płucach a narzeczona po chwili przyszła
- ubieraj się, masz być na 20 gotowa na bankiet do ministerstwa- powiedział po czym upadł na fotel ciężko dysząc. Dziewczyna wisneła i zaczęła razem z Hermi, Ginny i Lili przeszukiwać wszystkie szafy i komody. Koło dziewiętnastej trzydzieści dama siedziała w PW jak i jej narzeczony. Przebrani w odświętne stroje i uśmiechnięci do siebie.
Za bramą deportowali się do ministerstwa. Gdy weszli wszyscy na krótko ucichli aby później mocniej się przekrzykiwać. Wszyscy chcieli rozmawiać z innymi o wynikach, Sumach, Owutemach, dalszym życiu. Potter za to tańczył razem z innymi parami i swoją najdroższą. Była dla niego wszystkim, tańczyli kiedy w końcu muzyka ucichła a na podeście staną minister aurorów:
- drodzy, nowi i wyszkoleni Aurorzy. Zaraz każdy dostanie wyniki po czym będziecie mogli spokojnie je przeanalizować tutaj lub w domach. Gratuluje wszystkim jeszcze raz!- po czym zszedł a w rękach przyszłych pracowników ministerstwa pojawiły się koperty. Emma zakryła usta i westchnęła po czym wzięła kopertę. Obiecała mu że to ona sprawdzi je pierwszo. Otworzyła powoli tak jak i inni. Nagle zbladła jak ściana, przeczytała wyniki i ja zamurowało
- bardzo źle? Okropnie? No jak?- pytał Potter czując że zaraz go szlak trafi
- masz wszystkie wyniki na … 100%- powiedziała cicho po czym uśmiechnęła się i poleciała jej łza szczęścia. Harry wyrwał jej wyniki z ręki i sam zbladł po czym uśmiechną się
- stówa! Pełna stówa! Mogę zostać Aurorem!- powiedział cicho ale dumnie z siebie. Po pięciominutowej ciszy większość osób się deportowała tak samo jak i Harry z Emmą.
Ron, Hermiona, Lili, Ginny, Syriusz, Ann, Remus, Dumbledore, McGonagall, Snape (?!?) i Newill z Luną siedzieli właśnie w zakonie czekając na nich. Gdy Potter deportował się z narzyczoną rozmowy ucichły. Harry westchną teatralnie i smutno, wszyscy zbledli. Syriusz poderwał się z fotela i wyrwał wyniki po czym krzykną na całą ulicę
- COOOOOO????!!- był na tyle wstrząśnięty aby nie oddać kartki z wynikami nikomu. Po paru minutach dopiero wszyscy gratulowali chłopakowi wyników, nawet Snape coś tam prychną pod nosem.
Wszyscy deportowali się po północ do Hogwartu aby poodprowadzać studentów szkoły do dormitoriów. Kolejne dni mijały spokojnie, Harrego zatrudnili w ministerstwie bez żadnych formalności. Często nie bywał jednak w ministerstwie ponieważ nie było roboty
- tylu śmierciożerców na wolności a w ministerstwie nie ma roboty?- spytał pewnego dnia siebie przyglądając się w lustrze
- może nie wiedzą gdzie oni są? A może nie chcą mnie narażać? Chciałbym znaleźć kryjówkę śmierciożerców… na pewno w wielkiej Brytanii. Gdzieś gdzie jest ciemno, las albo jaskinia. Nie no Tomeczek w jaskini? Żarty, jakiś pałać może pod Figelliusem? Gdzieś gdzie śmierciożercy dostają się jedynie przez mroczne znaki. Z tego co Snape mówił to jest tam strasznie zimno i mrocznie. Wiele osób umiera gdy się tam tylko pojawi ponieważ jest niebezpieczna aura. Ale czy mogę sam atakować? Tam będzie mnóstwo śmierciojadów a nie zabiorę z sobą ludzi, niewinnych ludzi-mówił do siebie Potter, stał i czekał na co kolwiek. Na kolejną godzinę, minutę, sekundę, dobę potem tydzień i miesiąc ale czy przeżyje rok? Dwa? Zasną.
Dwudziestego czwartego kwietnia, tego samego roku setki kilometrów od zamku Harrego odbywało się zebranie śmierciożerców
- macie go znaleźć żywego i postawić przede mną! Macie na to tydzień!- wrzasną Voldemort do swojego zaufanego kręgu, oni tylko kiwnęli głowami na ,, tak” i deportowali się. Poszukiwania zostały rozpoczęte, wiedzieli skąd mogą go porwać ale było małe ALE jak to zrobią? Podjęli decyzje. Harry jechał w sobotę do ministerstwa, aby załatwić pewne formalności związane z domem w dolinie Godryka. Gdy tylko doszedł do budki telefonicznej ktoś złapał go za ramię, gdy weszli do środka czuł jak się deportował. Był w ciemnym pomieszczeniu, stało tam minimum dwudziestu ludzi a na tronie siedział.. Tom. Harry uśmiechną się do niego złośliwie
- no Riddl, twoi poddani wykonali rozkazy?- spytał kpinnie, Voldemort wstał i podszedł do chłopaka
- walczę z tobą od szesnastu lat, zabrałeś mi ciało gdy miałeś rok. Potem zabrałeś mi kamień filozofów, zwyciężyłeś w komnacie tajemnic i uniknąłeś śmierci z turnieju trój magicznego. W ministerstwie też oraz dwa razy zwiałeś mi z mojego królestwa! Jak? Powiedz mi co jest w tobie takiego? Mogę ci to wybaczyć jednak przyłącz się do mnie!- wrzasną, śmierciożercy skulili się pod ścianami ale nie Harry. Patrzył ogłupiony na Toma Riddla i prychał coś co chwilę pod nosem
- nie masz szans, nie dam ci tej satyksfacji. A wiesz co mam? Czemu wygrywam? Bo znam przepowiednie!- warkną, Voldemort znieruchomiał. Patrzył się przerażony na chłopaka a ten wiedział o co chce zapytać
-,, oto nadchodzi ten który ma moc pokonania czarnego pana… zrodzony z tych którzy trzykrotnie mu się oparli.. A narodzi się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca… a choć czarny pan naznaczy go jako równego siebie, będzie on miał moc jakiej czarny pan nie zna… jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć gdy drugi przeżyje… ten który ma moc pokonania czarnego pana bardzo się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca…"- wyrecytował z pamięci, Voldemort usiadł na swoim tronie. Śmierciożercy stali osłupieni. Patrzyli się na Harrego który patrzył się na Toma. Ten patrzył się na swoich sługusów
- czyli sam stworzyłem sobie wroga?- spytał Tom wściekły a Potter tylko przytakną
- a wiec musisz zginąć AVADA KADAVRA- krzykną Voldemort


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział... OSTATNI :( - Wysłany: Nie 14:38, 11 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


ZLITOWAŁAM SIĘ I DODAŁAM ODRAZU SmileRazzSad

--------------------
- AVADA KADAVRA- wrzasną Harry po czym dwa zielone płomienie złączyły się. Śmierciożercy byli przerażeni gdy to ich pana walnęło mocne zaklęcie zabijające. Tom upadł bezwładnie na ziemię, jego poddani zdeportwali się szybko. Harry stał tam wbity w ziemię. ZABIŁ! On zabił! Upadł na kolana, nie mógł już nic zrobić
- pomściłem was, teraz do was dołączę- wrzasną, przyłożył sobie do serca różdżkę i powoli powiedział ,, Avada Kadavra” nie zobaczył płomienia. Było już zapóźni, upadł na ziemię w spowolnionym tempie.
W tym samym czasie, na zegarku Emmy znikł napis ,, Lord Voldemort” czyli zegarek miał nazwy: LEKCJA- DORMITORIUM- WIELKA SALA- ŚMIERTLENE ZAGROŻENIE- PRZYJACIELE- WRÓG- LOUIS. Emma gdy spojrzała na niego zachłysnęła się sokiem i wisnęła na całą szkołę. Zaczęła się śmiać i skakać z radości
- LORD VOLDEMORT NIE ŻYJE!- wisnęła, wszyscy spadli z krzeseł. Nagle jednak coś błysnęło jej nad oczami
- Harry!- Wisnęła przerażona. Dyrektor jako jedyny wiedział o co chodzi dziewczynie. Przepowiednia się skończyła wiec… co teraz? Gdzie Harry teraz jest? Co robi? Żyje?
- Drodzy uczniowie, z pewnych źródeł wiemy iż Lord Voldemort umarł i już nigdy nie powróci- powiedział z radością w Głosie Dumbledore. Wszyscy powstali i zaczęli wiszczeć z szczęścia do póki do wielkiej sali nie weszło dziesięciu urzędników
- jak widzę wiecie już o SZCZĘŚLIWEJ wiadomości, jednak mam wam też ZŁĄ nowinę. Nasz wybawiciel od zła, nie żyje- rzekł minister, każdy znieruchomiał. Kim on był? Kto tego dokonał?
- HARRY POTTER!- dokończył minister, wszyscy zaczęli płakać. Emma, Syriusz, Ann, Lili, Hermiona, Ron, Newill, Luna, Ginny i wszyscy nauczyciele ( z Snapem :p) stali i nie wierzyli w to. Emma zemdlała i gdyby nie Ron upadła by na ziemię. Nagle się przebudziła, powstała natychmiast i niewidocznym wzrokiem spojrzała na Lili
- ON NIE UMARŁ!- krzyknęła, wszyscy zamilkli. Wzięła do ręki zegarek
- na zegarze pisze że jest w śmiertelnym zagrożeniu ALE nadal jego strzałka jest!- krzyknęła, urzędnicy jak i inni dorośli skierowali się do skrzydła szpitalnego gdzie przenieśli chłopaka po tym jak dostali cynk od jakiegoś śmierciożercy aby zabrać swojego ,, bohatera” i
,, zabójcę”. Chłopak był zimny, blady oraz uśmiechnięty. Leżał przykryty białym materiałem i tylko twarz wystawała aby móc spojrzeć na niego ostatni raz. Emma rzuciła się na chłopaka i płakała nad nim. Jej łzy spływały po Pottera policzku. Krzyczała aby się obudził, że on nie mógł umrzeć. Że tylko jeden z nich musiał zginąć. Kiedy skończyła mówić to z serca Harrego wyprysł biały płomień
- ,, przepowiednia zakończona dobrze spełniona ….
siedmiokrotnie zakładana, Wśród złych skończona….
Wiele zaznana, Miłość wielka …
Ponownie zazna swój pokój dzienny jednak w szczęściu …
Bo wybraniec świata nie umrze teraz…
Bo wykonał misje dla ludu ziemskiego…
- gdy chłopak skończył mówić dziwnym i strasznym głosem zaczął odzyskiwać przytomność. Wszyscy patrzyli się na to z Nie lada zdziwieniem ale i oszołomieniem. Potter obudził się i uśmiechną
- jak to możliwe? Przecież ja rzuciłem na siebie Avade!- warkną, Emma i Lili usiadły przy nim i powiedziały mu jak bardzo je skrzywdził tym posunięciem. Płakały i śmiały się na przemian a Harry coraz mniej je rozumiał. Był szczęśliwy że zacznie nowe życie, spokojne życie bez Lorda Voldemorta i bez zła które do tej pory czyhało na niego. Nie wiedział o tym ale wszyscy ludzie, którzy byli czarodziejami wyszli na dwór i patrzyli na białe niebo. W powietrzu było czuć dobro, każdy już wiedział
,, Harry Potter, wybraniec dobra Zapanował nad złem i zniewolił je”
Byli szczęśliwy iż ich dzieci będą Mieli spokojne życie ale i że pomścił wszystkich umarłych.

------------------ Sierpień tego samego roki-----------------
- Zebraliśmy się tutaj aby związać węzłem małżeńskim tą oto Emmę Campbell i tego otóż Harrego Pottera. Czy Ty Emmo, bierzesz sobie za męża tego otóż mężczyznę?- spytał kapłan z ministerstwa
- tak!- powiedziała zadowolona dziewczyna
- Czy ty Harry Potterze chcesz pojąć za żonę tą oto Emmę?- spytał kapłan
- gdybym nie chciał, nie było by mnie tu. Oczywiście tak!- powiedział, wszyscy zachichotali
- A wiec ogłaszam was mężem i żoną!- powiedział kapłan po czym znikł a nowe małżeństwo pocałowało się namiętnie!

------ listopad tego samego roku-----
- HARRY!!!!- wisnęła Emma na cały dom. Potter w sekundę był przy dziewczynie
- ja.. Ja.. Ja.. Ja.. Jestem.. W .. w .. w .. ciąży!- wyjąkała blada Emma, Potter tylko krzyknął z radości i zaczął tańczyć z żoną, kręcił się z nią i był najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.


------ marzec następnego roku -----
- ALE ja uważam że to będzie chłopiec więc chce niebieskie mebelki!- warknęła rozdrażniona Emma
- a ja uważam że to będzie dziewczynka wiec wolę różowe meble!- krzykna Harry gdy przeglądali katalog sklepu na ulicy podobnej do pokątnej jednak w Francji. Musieli już wybrać bo za dwa miesiące powinno pojawić się u nich w domu małe niemowlę
- ja jestem matką a one wiedzą lepiej, nie kłóć się! Weźmiemy niebieskie, chłopiec i dziewczynka mogą mieć niebieski pokój!- rzekła Emma po czym zakończyli temat pokoju dziecka.

Hermiona i Ron pobrali się w styczniu, oraz Hermi była w ciąży ( dziecko miało się urodzić w październiku a Pottera w maju). Mieszkali w domu Harrego gdyż tak zarządziła Emma a kobietom w ciąży się nie odmawia :p
Ginny miała już od pół roku jednego chłopaka którym był Seamus Finnigan
Draco Malfoy, razem z matką i dwiema siostrami mieszkał teraz w centrum Londynu w niedużym domie niedaleko ulicy pokątnej.
Liliann Potter była w klasie Ginny ( siódmej) bo napisała sumy wspaniale więc postanowili przenieść ją na jej rocznik. Miała chłopaka, Draco Malfoya (!?!) jednak musiała chodzić do szkoły jeszcze ten rok.

------ maj-----
- MA PAN CÓRECZKĘ I SYNA!- krzyknęła pielęgniarka niosąc dwa malutkie bobaski. Harry wziął je w ramiona i pobiegł do swojej żony. Pocałował ją na powitanie namiętnie po czym położył przy niej dwie małe laleczki które zaczęły płakać
- cii.. Już wszystko w porządku!- powiedziała Emma i uśmiechnęła się do swojego męża
- i widzisz, mówiłem że będzie dziewczynka- rzekł dumny Harry
- no i jest chłopiec!- powiedziała Emma
- Będzie Catherin Emma Potter i Kiran ( czyt. Kirn) Harry Potter- dodał Syriusz który właśnie przyszedł
- Tak!- potwierdzili rodzice malutkich niemowlaczków. Tydzień później odbyły się huczne chrzciny. Chrzestnymi Catherin była Lili i Draco a Kirana Ron i Hermiona. Syriusz i Ann byli dumni z swojego ,, syna” i jego małżonki.
‘Rodzina w pełni’- tak podsumował Remus Lupin chrzest dzieci.
THE END!

-------------------
MAM NADZIEJE ŻE NIE ZANUDZIŁAM WAS JEDNAK PO LICZNYCH KOMENATRZACH I PROŚBACH MOŻNA DOKONAĆ WIELU RZECZY ( W TYM NAPISAĆ DLA WAS SZYBCIEJ TE NOTKI Smile TERAZ MAM DREMAT TYPU:- NAPISAĆ COŚ JESZCZE?
1) NAPEWNO NIE DO TEJ CZĘŚCI BO JĄ SKOŃCZYŁAM Smile
2) CHCIAŁA BYM NAPISAĆ ALTERNATYWE ALE NIE WIEM NA ILE MI CZASU STARCZY I CHĘCI!! ( WENY TEŻ Razz)
3) NAPISZCIE CO MYŚLICIE O ALTERNATYWIE W MIM WYKONANIU A JAK NIE PODOBA WAM SIĘ TEN POMYSŁ, TO OD KTÓREJ CZĘŚCI MAM ZACZĄĆ ZNOWU PISAĆ ( OSTRZEGAM, NIE ZACZNĘ PISAĆ SIÓDEMKI, GDY SZÓSTKA JEST J.K.ROWLING BO NIE PODOBA MI SIE JEJ OSTATNIA POWIEŚĆ) I NIE WIEM CZY LEPIEJ OD PIĄTKI CZY SZÓSTKI Smile NAPISZCIE... PLISSS!!


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 15:34, 11 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


wchodźcie na ALTERNATYWA HP!! Też moje SmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 17:13, 11 Cze 2006  
Belluś
Prefekt Naczelny



Dołączył: 12 Maj 2006
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Piekła i Nieba


suuuuupppppeeeeerrrrrr!!!!!!! szkoda, że to był koniec Sad Sad takie fajne było Wink Wink

Przez to super, to ja nerwicy dostane. Jak nie fajnie, to super czy inne słowa już nie istnieją. Polecam słownik synonimów./Mod. Wredny i Czepialski-Paula


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 18:39, 11 Cze 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Przeczytaj jeszcze Alternatywe Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum Dyskusje na temat Harryego Pottera Strona Główna -> Opowiadania -> Harry Potter i moc nakromantów * Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 4 z 5  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin